piątek, 2 grudnia 2016

Epilog

Każdy kolejny dzień bez niego był coraz to większym wyzwaniem. Serce przeraźliwie za nim tęskniło tak samo jak każda część mojego ciała. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam jego spojrzenie, ostatnie spojrzenie, którego już nigdy nie zapomnę.
Każdy odczuwał brak Sebastiana. David co rusz pytał o tatę i to kiedy znów będzie mógł wsiąść do bolidu. Nie byłam gotowa mu jeszcze powiedzieć prawdy. Był za mały.
Kierowcy, jak i również każdy kto miał jakikolwiek kontakt w padoku z Vettelem urządzili mu przepiękne pożegnanie. Nigdy się po nich czegoś takiego nie spodziewałam. Ich kondukt żałobny był całkowicie w ich stylu. Pożegnali go jak najlepiej potrafili.
Gdyby nie przyjaciele, rodzina moja i Seba sama nie dałabym sobie z tym wszystkim rady. Byłam im za wszystko bardzo wdzięczna. Pomoc, którą otrzymywałam od Lewisa trzymała mnie przy życiu. To właśnie on miał w tym momencie największy wpływ na mnie i mojego syna. Tylko przed Hamiltonem się nie zamknęłam. Potrafiłam z nim rozmawiać a to mi pomagało. Brytyjczyk spędzał również mnóstwo czasu z Davidem. Chciał aby był szczęśliwy i pragnął jak najbardziej zastąpić mu ojca, czego ja nigdy nie będę mogła zrobić.
Daniel i Lewis jednogłośnie i bez zastanowienia zdecydowali, że zrobią wszystko aby tegoroczne mistrzostwo należało do Sebastiana. Razem ze swoimi strategami i szefami zespołu przeliczyli wszystkie możliwe opcje aby tak się stało i Sebastian Vettel, jako jedyny kierowca w historii pośmiertnie został mistrzem świata.
Moje życie przez te kilka chwil w Austin zmieniło się diametralnie. Miałam wychodzić za mąż a straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Nie obwiniałam nikogo za to co się stało. Ryzyko śmierci jest wpisane w ten sport, każdy dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
Teraz jasne było dla mnie zachowanie Davida. Chciał go zatrzymać przed wzięciem udziału w tym grand prix. Wiedział co się stanie, a mój niepokój, który towarzyszył mi przez cały weekend również był uzasadniony.
Aby odpocząć od całego natłoku wydarzeń i zebrać myśli postanowiłam na jakiś czas wyjechać do rodziców Vettela do Niemiec. Każdy zaułek mieszkania przypominał mi o nim. Wiele osób było przeciwnych tej wyprawie jednak byłam pewna swojej decyzji. Ja mogłam pracować na odległość a dziadkowie ucieszą się z wizyty wnuczka.
Przez te kilkanaście tygodni bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Oni stracili syna, Fabian brata a ja przyszłego męża. To trudny czas dla każdego z nas, ale dzięki ich pomocy mogłam odpocząć i wszystko sobie uporządkować. Odciążali mnie i opiekowali jak własną córką.
Postanowiłam, że powinnam udać się na wyścig w Niemczech. Na torze spotkałam przyjaciół, z którymi nie widziałam się od kilku dobrych tygodni. Jedynie z Fran i Min czasami zamieniłyśmy jakąś krótką wiadomość. Odcięłam się od nich całkowicie, nawet od Lewisa.
Hamilton i Daniel zapraszali mnie do swoich garaży, ale ja pozostałam wierna Ferrari. Bycie na wyścigu nie sprawiało mi takiej radości jak wcześniej. Przez cały dzień spotkałam się z wieloma szczerymi wyrazami współczucia i wsparcia. Nie obyło się jednak bez gbury od całej naszej ekipy.
- Lia. - zaczepiła mnie blondynka gdy samotnie kroczyłam padokiem ze łzami w oczach. Byłam pewna, że znów przyszła mnie dręczyć.
- Tak? - odwróciłam się ze sztucznym uśmiechem przecierając łzy.
- Przykro mi. - powiedziała ze smutkiem w głosie Vivian. Szok jakiego doznałam towarzyszył mi przez całą rozmowę. Nie miałam najmniejszej wątpliwości, że mówi szczerze. - Wiem, że nie zawsze miałyśmy idealny kontakt, ale wiedz, że z całego serca ci współczuję. - stałam jak zahipnotyzowana a ona nieśmiało i z lekką obawą kontynuowała. - Jeśli czegoś byś potrzebowała to nie krępuj się.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i odprowadziłam wzrokiem żonę Nico Rosberga.
Wieczór spędziliśmy jak za dawnych dobrych czasów. Cała nasza niewielka rodzina, która bez względu na przeciwności losu zawsze będzie trzymać się razem.
 Nie pogodziłam się z jego śmiercią i nigdy się z tym nie pogodzę, jednak musiałam dalej żyć. Miałam syna, którym musiałam się zaopiekować, dodatkowym czynnikiem, który dodawał mi siły były obietnice skierowane do Seba. Wierzę, że Vettel nad nami czuwa i z czasem wszystko się ułoży.


• • • • •
Oficjalne zakończenie opowiadania. Nie będę Wam się już tutaj rozpisywać. Powiem tylko, że jeszcze raz za wszystko dziękuję i do zobaczenia.

piątek, 25 listopada 2016

Rozdział 30

Zbliżał się weekend wyścigowy w Austin, razem z Sebastianem postanowiliśmy, że to odpowiedni czas aby David pojechał na wyścig. Chłopiec bardzo chciał zobaczyć bolidy na żywo a kierowca Ferrari chciał pochwalić się synem. Austin nie jest zbyt daleko, więc postanowiliśmy go zabrać. Sama stęskniłam się za tą atmosferą i ludźmi, dawno nie byłam na torze.
W tym roku walka o tytuł mistrzowski rozgrywała się między Sebastianem, Lewisem i Danielem. Wszyscy śmieli się z tej sytuacji, ponieważ prywatnie to byli naprawdę wspaniali koledzy a na torze rywalizowali o tytuł mistrza świata. Byliśmy ciekawi jak to się zakończy, na razie na czele jest Niemiec i wyrobił sobie dość sporą przewagę. To on miał największe szansę na ten tytuł.
Minttu razem z Fran chciały zobaczyć jak wygląda moja, dopiero co odebrana z zakładu krawieckiego suknia ślubna. Obie wiedziały jakbym chciała żeby ona wyglądała. Sebastian też znał jej zarys. Razem z dziewczynami poszłam do sypialni i przymierzyłam suknię. Obie zaniemówiły i z podziwem zaczęły oglądać ją z każdej strony.
- Lia. Lia. Gdzie jesteś? - usłyszałam wołanie Vettela zza drzwi.
- Tutaj jesteśmy. - krzyknęłam aby naprowadzić blondyna na nasze położenie. Po chwili drzwi sypialni otworzyły się a w progu stanął kierowca. Szeroko otworzył oczy ze zdziwienia a ja nieśmiało się uśmiechnęłam. Dziewczyny stały i wpatrywały się w nas czekając na rozwój wydarzeń. Stanęłam naprzeciwko niego poprawiając skromną sukienkę, która była idealna na wesele w ciepłą porę roku.
- Wyglądasz jak anioł. - podszedł i pocałował mnie w czoło po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł zamykając drzwi. Wszystkie zaśmiałyśmy się z jego zachowania. Chyba mu się spodobała moja sukienka. Ślub planowaliśmy w letniej przerwie w sezonie, nic konkretnego nie było jeszcze ustalone, ale już ogromnie się z tego cieszyłam. 

Razem z cała rodziną Raikkonen, Lewisem, Danielem i Fran polecieliśmy na tor. Ogromnym ułatwieniem dla mnie i Min, jako matkom z dziećmi było to, że lecieliśmy samolotem Hamiltona. Chłopcy mogli sobie biegać i bawić się jak i gdzie tylko chcieli. Nie musieliśmy im kazać siedzieć przez cały lot w jednym miejscu.
Byliśmy trochę wcześniej niż powinniśmy dlatego cały dzień spędziliśmy razem. Atmosfera była jak zawsze wspaniała jednak wyczuwałam w niej coś innego, pewną zmianę. Tłumaczyłam to nadchodzącą walką o tytuł mistrzowski.
Cały dzień pierwszych treningów spędziłam razem z synem, Min i Robinem w garażu Ferrari. Fran oczywiście poszła do Red Bulla. David był wniebowzięty gdy zobaczył garaż na żywo. Gdy Vettel wsadził go do bolidu chłopiec nie chciał z niego wyjść co zachwyciło mechaników zespołu. Traktowali go jak maskotkę i co chwila ktoś nowy nosił go na rękach. Sebastian pokazywał mu wszystko, tłumaczył mu i zabierał na spacery po padoku gdy tylko miał przerwę. Ciepło na sercu mi się robiło gdy widziałam jak bardzo mój syn jest szczęśliwy i jak słodko moi mężczyźni wyglądają razem. Sebastian jest wspaniałym ojcem i widziałam, że dla niego nasz przyjazd też dużo znaczy. W jednym z wywiadów nawet pochwalił się naszymi zaręczynami.
- Hej mały. - szef zespołu Ferrari Murizio Arrivabene połaskotał Davida siedzącego na moich kolanach. Chłopiec zaczął się radośnie uśmiechać. Nie był wstydliwym dzieckiem.
- Jak się czujesz? - zapytał mnie nadal zaczepiając synka.
- Jest w porządku. - zamieniłam z nim kilka słów, przywitał się jeszcze z Min i przybił piątkę z Robinem i pognał na swoje stanowisko.
Kwalifikacje chłopakom z Ferrari poszły całkiem nieźle. Sebastian był na drugim miejscu tuż za Lewisem a Kimi zajmował 4 pozycję, tuż za kierowcą Red Bulla. Byłam dumna z Niemca, który zaraz po tym jak przyszedł dostał soczystego buziaka i wziął syna na ręce. Chłopiec wtulił się w tatę i za żadne skarby nie chciał z niego zejść, dlatego razem poszli na wywiady, co dla wszystkich było ogromnym zaskoczeniem.
Przez te kilka dni rzadko widywałam się z przyjaciółką, która jak najwięcej czasu chciała spędzić ze swoim mężem. Nie dziwiłam się jej.
- Ciekawe kiedy Vivian coś nowego wymyśli. - spacerowałam właśnie padokiem z Minttu i naszymi synami czekając na całą ekipę. Cały Internet obiegły nasze zdjęcia. Pojawiły się również artykuły o naszej przyjaźni, ale też o tym jak bardzo różnię się od Hanny i jak bardzo Sebastian się zmienił. Lubiłam czasami poczytać co ciekawego piszą portale plotkarskie.
- Mam nadzieję, że w końcu odpuści. - wspaniale się czułam będąc na torze. Podczas naszego spaceru spotkaliśmy Hamiltona. Brytyjczyk miał już wolne popołudnie. Wziął Davida na ręce i zaczął mu opowiadać jego odczucia podczas kwalifikacji. Razem z Finką zaśmiałyśmy się słysząc to co tłumaczy chłopcu. 
Na torze w niedzielę wszyscy byli bardzo wcześnie. To był bardzo ważny weekend. David z zaciekawieniem przyglądał się pracom w garażu. Zbliżał się start a ja coraz bardziej się denerwowałam nadal nie wiedząc z jakiego powodu. Czułam niepokój. Sebastian gotowy już do zajęcia miejsca w bolidzie stanął obok mnie. Przytuliłam się mocno do Vettela. 
- Uważaj na siebie. Obiecujesz? - wyszeptałam smutno i namiętnie go pocałowałam. Wcale nie miałam ochoty puszczać go na ten tor. 
- Obiecuję. Kocham cię najbardziej na świecie. - znów mnie objął i pogładził po włosach. Cmoknął mnie jeszcze kilka razy i ukucnął obok Davida.
- Trzymaj kciuki. - uśmiechał się i połaskotał syna. Nagle chłopiec zaczął płakać. Vettel zdezorientowany wziął go na ręce jednak to nic nie pomogło. Gdy chciałam aby dał mi chłopca ten tak mocno się go trzymał, że ledwo dało się go odciągnąć od ojca. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Rzadko kiedy płakał a teraz nie dało się go uspokoić. Sebastian pocałował płaczącego chłopca w czoło i odszedł. Razem z Minttu po jakimś czasie uspokoiłyśmy chłopca. Nawet Robin podawał mu swoją zabawkę żeby przestał płakać. 
Końcówka wyścigu a Sebastian ciągle miał ochotę na coraz to szybszą jazdę. Prowadził ten wyścig i miał bezpieczną przewagę. Ferrari czuło się pewnie dopóki nie nadszedł deszcz. Nie był zbyt wielki, ale jednak zmoczył nawierzchnie toru. Strategia momentalnie się przetasowała. Sama byłam ciekawa co wymyśli zespół. Kilka okrążeń później większość czołowej stawki zmieniła już opony po tym jak stwierdzili, że na obecnych nie ma przyczepności i po jednym błędzie można wylądować na trawie. Kimi już dawno zjechał do pit stopu a Vettela nadal trzymali na torze. Spojrzałam pytająco na Min, którą tylko wzruszyła ramionami. Zaczęłam się martwić bo czasami tracił przyczepność i wyglądało to dość niebezpiecznie. Na szczęście dzięki jego ogromnemu doświadczeniu i opanowaniu nadal utrzymywał bolid na torze.
- Zero przyczepności. Tor jest mokry. Ślizgam się. - tłumaczył kierowca przez zespołowe radio. 
- Plan B Seb. Plan B. - uspokajał go inżynier. W głosie kierowcy było słuchać poirytowanie. Czuł, że to najwyższy czas aby zjechać. Nie widziałam sensu w trzymaniu go na torze. Miał coraz gorsze czasy, dodatkowo bardzo często łapał poślizgi. 
- Czas na boks. Psujecie mi wyścig. - wkurzał się coraz bardziej. Wytłumaczył inżynierowi aktualną sytuację na torze błagając o zmianę opon. Usłyszał, że jest jedynym kierowcą, który jeszcze ich nie zmienił i to za kilka okrążeń da mu przewagę. W odpowiedzi na tą informację poleciało kilka ostrzejszych słów w kierownika strategów zespołu. 
- Jeszcze nie czas. Jedź jak najszybciej możesz. - dostał rozkaz w słuchawkę i postanowił nie komentować tej decyzji bo to przyniesie wymierny skutek. 
- Co się dzieje? Przecież on już nie ma opon. - serce biło mi jak oszalałe. To idiotyczna decyzja, która zepsuje zaraz mu cały wyścig. Miał rację, był doświadczony, zespół powinien go posłuchać.
Wpatrywałam się z lekkim niepokojem w ekran telewizora zawieszonego w garażu Ferrari. Kamery właśnie wskazywały walkę między Fernando Alonso a Carlosem Sainzem. Nagle nastąpiła chaotyczna i nagła zmiana obrazu i na ekranie ujrzałam czerwony bolid na bandzie, a w zasadzie to co z niego zostało. Był to bolid Vettela. Zagotowało się we mnie a do oczu momentalnie napłynęły łzy. Zakryłam twarz dłońmi i błagam o to aby wyszedł z czerwonej strzały. Tak się nie stało i wyścig momentalnie został zatrzymany. Na miejsce zaraz przyjechała straż i karetka a po chwili przyleciał helikopter. Ogromnie się przestraszyłam a ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Wszyscy w garażu mieli szeroko otwarte oczy i od jakiegoś czasu stali w bezruchu. Spojrzałam na Min a ona tylko z przerażoną miną pokiwała głową. Pocałowałam w główkę Davida i wybiegłam z garażu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo pada. Zaczęłam biec aleją serwisową potem wyjazdem z niej i torem. Szpilki nie ułatwiały mi drogi dlatego szybko znalazcy się w moich dłoniach. Moje policzki były całe mokre. Włosy i ubrania po chwili również miałam przemoczone. Bardzo bałam się tego co tam zastanę. Modliłam się o to żeby wszystko było w porządku. 
Miejsce wypadku było szczelnie zabezpieczone przed kamerami a sam bolid z bliska wyglądał jeszcze gorzej. Sebastian w niezbyt ciekawej formie leżał na noszach w helikopterze. Był przytomny. Ogromny kamień spadł mi z serca a na twarz wkradł się krzywy uśmiech. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
- Jesteś nienormalna. Będziesz chora. - zdenerwował się gdy zobaczył moje mokre włosy. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Byłaś miłością mojego życia - zaczął ledwie słyszalnym głosem. Helikopter poderwał się a ja zrozumiałam, że jego stan wcale nie jest tak dobry jak przepuszczałam na początku. - Rób wszystko abyś była szczęśliwa. - do moich oczu ponownie napłynęły łzy. - Nie płacz. Ani teraz. Ani nigdy. - poprawiłam jego blond włosy. Wyglądał bardzo źle. - Opiekuj się naszym synem i powtarzaj mu jak bardzo go kochałem. - ani na moment mu nie przerwałam tylko uważnie słuchałam i szlochałam coraz bardziej. - Uściskaj chłopaków i za wszystko im podziękuj. - schowałam jego dłoń w swoich. - Kocham cię i zawsze będę cię kochał. - pociągnął mnie za rękę i resztkami sił pocałował. - Nie zapomnij o mnie. - na pokładzie helikoptera rozległ się tajemniczy dźwięk, który przeraźliwie piszczał mi w uszach. Wiedziałam co on oznacza jednak nie chciałam aby to do mnie dotarło. Na małej przestrzeni zrobiło się zamieszanie a mnie odepchnięto na bok. Usiadłam w kącie i płacząc patrzyłam jak reanimują mojego chłopaka. Helikopter wylądował na lotnisku szpitala. Sebastiana natychmiast przewieziono na salę, na którą ja nie mogłam wejść. Zostałam na zewnątrz i chodząc wzdłuż korytarza czekałam na jakąś wiadomość. Byłam całkowicie w innej rzeczywistości. Nogi uginały mi się ze zdenerwowania a ręce trzęsły coraz bardziej. Czas okropnie się dłużył. 
Nagle drzwi od sali, do której zawieźli Sebastiana otworzyły się i ujrzałam mężczyznę w białym fartuchu z niezbyt radosną miną. 
- Przykro mi. Nie udało nam się uratować pani męża. - osunęłam się na podłogę i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Świat przestał istnieć.
Poczułam ciepłe dłonie dotykające moich kolan. Przestraszona podniosła wzrok i ujrzałam Daniela a tuż za nim Lewisa i Kimiego. Wszyscy trzej patrzyli na mnie ze strachem. Daniel pomógł mi wstać a ja momentalnie się w niego wtuliłam łkając. Delikatnie głaskał mnie po plecach i próbował uspokoić.
- Straciłam go. On odszedł. Na zawsze. – Nagle dotarł do mnie sens wypowiedzianych słów. Lewis i Daniel odeszli na bok a ich policzki również zrobiły się mokre. Stałam samotna i rozżalona gdy poczułam wspierające i pełne współczucia ramię Kimiego. Zdystansowany i chłodny Fin z lekką obawą mnie przytulił. Był jedyną osobą, która panowała nad swoimi emocjami, jednak też go to dotknęło. Pomagała mi ich obecność. Lewis zabrał mnie do hotelu, gdzie czekała Fran, Minttu oraz chłopcy. Daniel z Kimim załatwiali wszystkie formalności, ponieważ ja nie byłam w stanie.
- I co z nim? - zapytała Fran gdy tylko weszłam do hotelowego pokoju Finów. Lewis pokręcił głową ze smutkiem w oczach. Brunetka przytuliła mnie mocno a Min tylko zakryła usta dłonią nie dowierzając w to co się stało. Nikt nie wierzył w to co stało się dzisiejszego dnia.
Zobaczyłam bawiącego się Davida i Robina i łzy znów popłynęły mi po policzkach. Ucałowałam w główkę syna i zniknęłam z pola jego widzenia aby nie widział mnie w aktualnym stanie. 
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Odczuwałam pustkę i bezradność. Myśl o tym, że nigdy nie usłyszę jego głosu, nie zobaczę jego oczu i cudownego uśmiechu przyprawiała mnie o kolejne zawroty głowy. Stawałam się wrakiem człowieka.


• • • • •
No i mamy ostatni rozdział. Koniec wielkiej i skomplikowanej historii Lii i Sebastiana oraz ich przyjaciół.
 Pewnie jesteście źli. Prawda? Przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale taki był plan od początku. Mówiłam, że to nie jest taki zwykły romans. Wybaczcie mi.
Mam nadzieję, że miło spędziliście ze mną ten czas, że nie żałujecie, że polubiliście to opowiadanie, że wam się podobało i że was nie znudziło.
Dziękuję za każdy komentarz, wyświetlenie i wsparcie. Każdy nowy komentarz sprawiał, że miałam większą ochotę pisać kolejny rozdział. Z wielką przyjemnością pisało mi się to opowiadanie i zawsze byłam ciekawa waszej reakcji. Dziękuję za wszystko ♥ Jesteście niesamowici.
Na ten moment nie planuje nic nowego, ale za jakiś czas planuję wrócić. Tutaj jednak pojawi się jeszcze epilog, aby oficjalnie zakończyć to opowiadanie. Jeśli mi się uda to może pojawi się jakoś w środku tygodnia.
Ahh polubiłam to opowiadanie i trudno mi je skończyć i pożegnać się z wami.
W ten weekend również koniec sezonu Formuły. Nie sądziłam, że to się zbiegnie w czasie, ale w sumie nie narzekam. Już w niedzielę dowiemy się kto będzie tegorocznym mistrzem świata.
Trochę się rozpisałam. Jeszcze raz za wszystko dziękuję, przepraszam za to smutne zakończenie i liczę na ostatnie komentarze.
Trzymajcie się.

sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 29

••• dwa lata później •••
Mój mały mężczyzna rósł jak na drożdżach. Biegał po całym domu i było go wszędzie pełno. Mimo tego, że byłam młoda i sama miałam sporo energii czasami już brakowało mi siły aby za nim biegać. Był zdrowym dzieckiem, a to jest najważniejsze. Cały czas się uśmiechał i był bardzo radosny. Świat coraz bardziej go ciekawił dlatego cały czas trzeba było mieć go na oku. Lubiłam się z nim bawić, spędzać każdą chwile, rozmawiać i spacerować.
- David, zobacz kto tam jest. - wskazałam na duży telewizor plazmowy, który wisiał na ścianie w salonie naszego domu. Chłopiec podbiegł do mnie i uwiesił mi się na szyi.
- Tatuś. - powiedział swoim słodkim, dziecięcym głosem gdy zobaczył kierowcę Ferrari zdejmującego kask. Sebastian był wzorem dla naszego syna. Gdy tylko przyjeżdżał ja schodziłam na dalszy plan. David nie opuszczał go ani na krok. Bardzo tęsknił za ojcem. Tłumaczyłam mu jaką pracę ma jego tata i dlaczego tak często wyjeżdża jednak dla małego dziecka nieobecność taty to po prostu brak taty. Davidowi jednak bardzo podobały się szybkie samochody i chciał pojechać na wyścig. Vettel obiecał mu, że kiedyś go tam zabierze i będzie mógł usiąść w bolidzie. Radość chłopca gdy usłyszał te słowa była wielka.
- A to kto? - poprawiłam blond włoski chłopca gdy siedział na moich kolanach i uważnie wpatrywał się w telewizor.
- Wujek. - krzyknął radośnie gdy zobaczył Hamiltona i zaczął skakać po moich kolanach. Zaczęłam go łaskotać. Skończyłam dopiero gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam się i pobiegłam do drzwi. W progu ujrzałam moja przyjaciółkę.
- Nie miałaś być na nagrywkach do teledysku? - zdziwiłam się jej obecnością.  Kobieta wręczyła mi torebkę z pysznymi, świeżymi ciastkami i ruszyła korytarzem do salonu. Naprzeciw wybiegł jej David kobieta wzięła go na ręce i podążyła za mną do kuchni.
- Skończyłam wcześniej więc pomyślałam, że wpadnę pogadać. - wyznała co chwila zaczepiając chłopca.
Wyjęłam ciastka, które przyniosła, zrobiłam kawę i usiadłyśmy na kanapie a David pobiegł do swoich zabawek, które leżały na podłodze i grzecznie zajmował się sobą.
- Wszystko w porządku? - zaniepokoiła się gdy przez dłuższy czas nie odrywałam wzroku od jej pierścionka zaręczynowego i obrączki, którą miała na placu dłoni.
- Tak, tak. - ocknęłam się. Przyjaciółka uśmiechnęła się. Prawda była taka, że nie było w porządku. Marzyłam żeby mieć na placu taki pierścionek, o tym aby zostać żoną Sebastiana. Znaliśmy się już bardzo długo a nadal nie zapowiadało się na żadne oświadczyny co ogromnie mnie irytowało. Ślub od zawsze był dla mnie tylko zbędnym papierkiem jednak chciałabym aby się odbył. Wiedziałam, że on jest tym jedynym. Fran z Danielem tworzyli szczęśliwe małżeństwo. Nie widzieli świata poza sobą a samą ceremonię ślubną wspominali bardzo dobrze. Cieszyło mnie ich szczęście jednak sama, w głębi duszy też tego pragnęłam.
- Rozmawiałaś z Sebastianem? - Włoszka właśnie pomogła Davidowi wdrapać się na kanapę.
- Tylko przez chwilę. - wyznałam zabierając gorącą kawę z zasięgu wzroku mojego syna.
- Przyjeżdżają pojutrze. - poinformowała mnie o czym Vettel najwyraźniej zapomniał.
- Min z Kimim też? - zazwyczaj gdy małżeństwo miało zamiar nas odwiedzić kobieta dzwoniła do mnie, jednak wolałam się upewnić.
- Tego nie wiem, ale Lewis przyjedzie na pewno i to mogę ci zagwarantować. - obie się zaśmiałyśmy. Brytyjczyk między wyścigami więcej przebywał u nas niż w swoim domu. - A może zostalibyśmy z Davidem a ty z Sebastianem wyskoczyłabyś na miasto? - zaproponowała. - Przyda wam się trochę czasu tylko we dwoje. - przekonywała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- W sumie, czemu nie? - zgodziłam się a przyjaciółka od razu wygrzebała telefon z torebki i napisała do kogoś wiadomość. Spojrzałam na nią z zainteresowaniem. Ponownie się uśmiechnęła gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie i odrzuciła rozpuszczone włosy. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Dawno nie byliśmy na kolacji tylko we dwoje. Gdy Vettel wracał cały czas spędzał z synem. Starał mu się wynagrodzić to, że go nie było.

Sebastian zbierał się do naszego wieczornego wyjścia a ja przygotowywałam wszystkie rzeczy, które mogłyby się przydać Fran i Danielowi w opiece nad Davidem. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc odstawiłam wszystko i pobiegłam otworzyć.
- Poradzimy sobie. Idzi się lepiej przebierz. - zakończyła przyjaciółka gdy skończyłam jej wyjaśniać znaczenie i użytkowanie przygotowanych przedmiotów.
Poszłam do sypialni i wygrzebałam jakieś pierwsze z brzegu ubrania. Szybko się w nie przebrałam i ponownie zeszłam do salonu. Seb nadal siedział w łazience.
- Jeśli dłużej się będziesz tak zbierać to się spóźnicie. - zauważyła bawiąca się z Davidem Fran.
- Ale ja już jestem gotowa. - powiedziałam nieśmiało przyglądając się swoim ubraniom, które miałam na sobie. Włoszka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i niedowierzania, po chwili jej szczęka opadła i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Daniel zabrał chłopca z kolan jego żony i posadził go na swoich.
- Czy ty oszalałaś?! Rozumiem, że jesteś matką, ale nie będziesz na randce wyglądać jak kura domowa. - zaczęła krzyczeć a jej policzki ze złości zrobiły się czerwone. - Co ty byś beze mnie zrobiła. - westchnęła i pociągnęła mnie za rękę za sobą. Stanęła przed moją szafą i przez kilka minut przeglądała półki i wieszaki. Wyrzuciła kilka ubrań na łóżko po czy uważnie im się wszystkim przyjrzała. Kazała mi założyć chyba najbardziej obcisłe rzeczy jakie miałam czarny top na grube ramiączka i czarna, ołówkowa spódnica z wysokim stanem do wpół uda. Do tego dobrała mi wysokie beżowe szpilki. Gdy ja kręciłam sobie włosy ona robiła mi makijaż. Efekt końcowy był powalający. Fran obejrzała mnie z każdej strony, poprawiła kilka drobiazgów i zdecydowała, że jestem gotowa. Zeszłyśmy do salonu gdzie czekał na mnie ubrany w garnitur Sebastian. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Jego perfumy było czuć w całym pomieszczeniu.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział gdy uważnie mi się przyjrzał z bliska.
- Ciekawe czyja to zasługa. - zauważyła Fran mijając nas w korytarzu i siadając obok Daniela.
- Jesteś niesamowita. - pogratulował Ricciardo swojej żonie całując ją w czoło. 
Pożegnaliśmy się  z synem i pożyczyliśmy znajomym powodzenia. Wsiedliśmy do jednego z samochodów Sebastiana i pojechaliśmy do restauracji. Lubiłam jeździć z Vettelem. Ma niewyobrażalną zdolność do jeżdżenia samochodem. Jeździ bardzo płynnie, ale teraz z nutką agresji. Podróżując z nim odczuwa się, że jest mistrzem świata. 
Podjechaliśmy pod jedną z droższych i bardziej ekskluzywnych restauracji w mieście. Spojrzałam pytająco na Sebastiana a on tylko tajemniczo się uśmiechnął. Zdjął dłoń z mojego kolana i wysiadł z pojazdu. 
Trzymając się za ręce weszliśmy do restauracji. Nigdy w niej nie byłam dlatego eleganckie wnętrze mnie zachwyciło. Rozejrzałam się, nawet nie zauważyłam gdy Niemiec odszedł kilka kroków. Zanim się ocknęłam stał już przy mnie. Zaprowadził mnie do części sali, w której były zaledwie dwie inne pary. Pomieszczenie było bardzo romantyczne i nastrojowe. Świece, lampki i dużo świeżych kwiatów. Usiedliśmy przy jednym ze stolików przy oknie, za którym rozpościera się wieczorny krajobraz oświetlonej Florydy. 
- Pięknie tu jest. - stwierdziła jeszcze ukradkiem rozglądając się po pomieszczeniu. I pomyśleć, że chciałam przyjść tutaj w spodniach. Dobrze, że kierowca Ferrari nie widział mnie w tamtym wydaniu. Wieczór mijał w bardzo przyjemniej atmosferze. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wspominaliśmy stare czasy. To był wspaniały pomysł aby wyjść z domu tylko we dwoje. 
Kelner kilka razy proponował nam butelkę szampana jednak oboje wzięliśmy tylko wodę. Ja nie mogłam z powodu leków a Sebastian prowadził. 
-Lia. - zaczął i złapał mnie za dłoń, którą  chwilę wcześniej położyłam na stoliku. - Wiesz dobrze, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nadal pamiętam twój wystraszony wzrok gdy pomogłem ci w Kanadzie. Sprawiłaś, że jestem szczęśliwym facetem i ojcem. Zmieniłaś moje podejście do życia. - Sebastian wylewał swoje uczucia na światło dzienne co ogromnie mnie wzruszało. Przez cały czas patrzył mi prosto w oczy a ja czułam, że się rumienię. Nie przerwałam mu ani razu bo jego słowa były jak z pięknej piosenki. Chciałam ich słuchać w kółko i w kółko. - Kochanie. - wziął głęboki oddech i sięgnął do kieszeni marynarki, z której wyjął czerwone pudełeczko. Otworzyłam usta ze zdziwienia. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał nieśmiało i otworzył pudełko. Moim oczom ukazał się piękny, ale skromny pierścionek. Miałam ochotę zacząć krzyczeć z radości. 
- Tak. - potrzymałam go trochę w niepewności zanim się zgodziłam. Co mogłam innego zrobić? Kochałam tego faceta. Z wielką radością założył mi pierścionek na palec i pocałował. Przyjrzałam się swojej dłoni i nie mogłam wyjść z podziwu jak ładnie biżuteria tam wyglądała. 
Spędziliśmy w restauracji jeszcze kilkanaście minut po czym szczęśliwi wróciliśmy do domu. Od razu gdy tylko weszłam do mieszkania pochwaliłam się nowiną. Zarówno Daniel jak i Fran spojrzeli na mnie po czym ponownie na siebie. Ich wzrok mówił wszystko.
- Nie mówcie, że o wszystkim wiedzieliście. -  spojrzałam na nich badawczym wzrokiem. Oboje się uśmiechnęli i wzruszyli ramionami. Wiedzieli i pomogli Vettelowi w realizacji tego wydarzenia. Małżeństwo podeszło do nas i ucałowali nas w geście gratulacji. 
- Cześć. - mimo później pory odebrałam telefon od  Minttu. Zdziwiłam się, że dzwoni tak późno. Pomyślałam, że coś się stało. - Skąd już o tym wiesz? - zaśmiałam się. - Nie mów, że ty też wiedziałaś. - po krótkiej rozmowie okazało się, że każdy miał w tym swój udział a to właśnie Finka zaczęła realizację tego planu. Podziękowałam za gratuluję i wróciłam na miejsce na kanapie obok Vettela i przytuliłam się do niego.

• • • • •
Cześć wszystkim :) jak tam minął Wam tydzień? Mam nadzieję, że bardzo fajnie.
No i mamy przedostatni "normalny" rozdział. Zostanie nam tylko 30 i epilog. Ale ten czas szybko leci. Przed chwilą zaczęłam to opowiadanie.
Mam nadzieję, że zaręczyny to dla Was bardzo miły rozwój wypadków :)
Buziaki i do zobaczenia już za tydzień :*

piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 28

Mieliśmy już z Davidem opracowany harmonogram dnia postanowiłam więc, że małymi krokami będę wracać do pracy. Brakowało mi tego zajęcia i uważałam, że pracę wraz z przeważnie samotną opieką nad dzieckiem można spokojnie pogodzić. Na początku pracowałam tylko w domu, głównie przed komputerem gdy David spał a wszystkie czynności domowe były już zrobione. Z czasem pojawiały się niewielkie sesje zdjęciowe w dość bliskiej odległości od domu. Postanowiłam poprosić Fran aby została z Małym. Zgodziła się i z wielką radością pobiegłam na moją pierwszą sesję zdjęciową od bardzo długiego czasu.
- Wróciłam. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy wchodząc do domu. Fran z Davidem na rękach wyszła z salonu aby mnie przywitać. Było widać, że chłopiec dopiero wstał i jeszcze jest zaspany. Wraz z czerwonym kocykiem z logiem Ferrari, który dostał od Kimiego wzięłam go na ręce a chłopiec od razu się we mnie wtulił.
- Jak było? Czujesz się spełniona? - skierowałam się do salonu i ułożyłam sobie chłopca na kolanach a Fran przyniosła mi kubek ciepłej kawy. Opowiedziałam jej mój dzisiejszy dzień pracy.
- Kiedy w końcu będzie ten wasz ślub? - nie wiem jak zeszłyśmy na ten temat, jednak chciałam zmotywować przyjaciółkę do tego kroku. Była szczęśliwa z Danielem, cieszyła się z zaręczyn. Ten ślub musiał się odbyć. Pytanie kiedy i gdzie.
- Sama nie wiem. Słabo idą te przygotowania. - wyznała wymijająco przyjaciółka. - Wstępna data jest ustalona dwa tygodnie po zakończeniu sezonu.
- To za dwa miesiące a ty jeszcze niczego nie masz ustalonego?! - zdenerwowałam się. Zawsze powtarzała, że chciałaby mieć ślub dopięty na ostatni guzik a teraz okazuje się że nie ma nic zrobionego. Sezon w tym roku kończył się wcześniej niż zazwyczaj i wydarzenie wypadałoby zaraz na początku grudnia. - Trzeba się wziąć do roboty koleżanko. - zażartowałam dla rozluźnienia atmosfery, jednak chciałam, żeby zaczęła robić coś w tym kierunku. Oczywistym było, że Daniel wiele jej nie pomoże, dlatego od razu zadeklarowałam swoją pomoc.
- Od dzisiaj jesteś moją mamą? - zapytała zirytowana machając przed Davidem jakąś zabawką.
- Nie. Jestem twoją przyjaciółką i chciałabym żeby był to najszczęśliwszy dzień twojego życia. - wyznałam a Włoszka uśmiechnęła się z wdzięcznością. W jej oczach widziałam chęć do działania. - Przynieś jakąś kartkę to spiszemy co trzeba załatwić. - podeszła do szuflady, którą wskazałam jej ruchem głowy i wyciągnęła z niej notatnik i długopis. Przez kilkanaście kolejnych minut rozmawiałyśmy o tym jak chciałaby aby wyglądał ten dzień. Utworzył nam się pewien zarys, jednak Fran musiała jeszcze wszystko omówić z Danielem. W końcu to ich ślub i oboje mają być szczęśliwi.
Kilka dni później Włoszka miała już wszystkie sprawy omówione z przyszłym mężem. Od razu wzięłyśmy się do roboty. Wykonałyśmy kilka telefonów odnośnie sali weselnej. Spotkania umówiłyśmy na dzień, na który obie nie miałyśmy planów. Fran zawsze chciała mieć ślub na powietrzu jednak z powodu niezbyt sprzyjającej pory roku zdecydowała się na przytulną i elegancką salę. Zorganizowanie tego ślubu będzie stanowiło poważne wyzwanie ponieważ musi zawierać aż dwie kultury i dwa różne sposoby świętowania tego wydarzenia. Fran jest Włoszką, Daniel Australijczykiem.
Ubrałam Davida i wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu. Cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu sal weselnych. Szybko jednak zapadła decyzja i Fran nie wyobrażała sobie innego miejsca na tą uroczystość. Tydzień później najważniejsze sprawy miałyśmy już ustalone.
Organizacja tak mnie pochłonęła, że nawet nie zorientowałam się, że już jutro wraca Sebastian. Musiałam przygotować coś dobrego do jedzenia na nasz tradycyjny "Wieczorek po powrocie chłopaków". Znając życie z Danielem i Vettelem przyleci też Lewis, Kimi i Minttu, z którą miałam omówione pewne kroki w sprawie wieczoru panieńskiego. Odkąd mieszkaliśmy z Sebastianem razem, wszystkie tego typu zloty odbywały się u nas, więc miałam dodatkowe zajęcia. Nie były ona dla mnie w żadnym stopniu uciążliwe. Cieszyłam się, że możemy spędzić ten czas razem.
David oczywiście dostał kolejny prezent od swojego chrzestnego, ale i Min przywiozła mu mały pakunek. Zdecydowanie za bardzo rozpieszczają tego mojego syna.
Razem z Min zgodziłyśmy się zostać druhnami na ślubie Fran. Nie przyjmowałyśmy, że ktoś inny mógłby zająć nasze miejsce dlatego już wcześniej zajęłyśmy się organizacją jej ostatniej nocy jako panny. Tak samo postąpili chłopaki.
Przez to całe zamieszanie i organizację nadchodzącego wydarzenia poczułam, że sama chciałabym zostać żoną Vettela. Mieszkaliśmy w jednym domu, mieliśmy syna i byliśmy pewni, że chcemy być razem do końca życia. Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat i poważnie rozważałam poruszenie go przy najbliższej okazji.
Nadszedł czas na wybór sukni ślubnej. Odwiozłam Davida do dziadków i z Włoszką oraz Finką pojechałam do jednego z bliższych salonów sukien ślubnych, niestety na uszycie sukni było już za późno. Pracownice były bardzo cierpliwe i pomagały wymagającej i niezdecydowanej brunetce. Przymierzała właśnie 4 sukienkę, żadna z nich jeszcze nie była taka jaką sobie wymarzyła. Miałyśmy już wychodzić, gdy ekspedientka przyniosła jeszcze jedną sukienkę. Fran, gdy tylko ją zobaczyła zaświeciły jej się oczy. Szybko w nią wskoczyła. Pasowała na nią idealnie. Jakby była na nią szyta. Wyglądała cudownie. Pokazała nam się w pełnym stroju, razem z welonem i szpilkami. Obie wiedziałyśmy, że to jest właśnie to czego szukała. Daniel padnie jak ją zobaczy. Mimo jej dość ostrego i energicznego charakteru wyglądała bardzo spokojnie i delikatnie.
Tego dnia kupiłyśmy też sporo innych rzeczy np. sukienki dla druhen i omówiłyśmy ostatnie rzeczy z właścicielką sali.
Tytuł mistrza świata w tym roku wygrał Nico Rosberg dlatego żaden z kierowców nie miał powodu do radości. O wiele bardziej woleliby aby tytuł "został w rodzinie". Tak się jednak nie stało i szybko trzeba było o tym zapomnieć.
Do ślubu zostało już tylko kilka dni. Fran chodziła nakręcona jeszcze bardziej niż zawsze. Bała się, że o czymś zapomniała, że się pomyli albo, że coś pójdzie nie po jej myśli. Razem z Minttu starałyśmy się ją uspokoić jak tylko mogłyśmy. Faceci zajmowali się sobą. Dla nich nadchodzący dzień był jak każdy inny. Lewis i Min z Kimim nocowali u nas.
Wieczór panieński, podobno i kawalerski, wypadły fantastycznie. Było dużo zabawy i śmiechu. U nas wszystko wypaliło. Nigdy nie przepuszczałam, że Fran wyjdzie za mąż wcześniej niż ja.
David był trochę za mały na śluby dlatego Sebastian zawiózł go poprzedniego wieczoru do moich rodziców.
Razem z Finką okupowałyśmy łazienkę przez dobre dwie godziny. Po wyjściu z łazienki zastałyśmy już prawie gotowego Sebastiana i Kimiego. Vettel perfekcyjnie wyglądał w garniturze. Nie wiem, w którym wydaniu podoba mi się bardziej. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciało. Od razu poczułam jego męskie perfumy, które wręcz kochałam.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział cicho i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Gdzie Lewis? - zapytałam gdy nie zauważyłam Brytyjczyka w salonie.
- Stroi się przed lustrem w sypialni. Pół godziny już włosy układa. - powiedział oschle i z pogardą Kimi. Cała nasza trójka się zaśmiała.
Fran tak naprawdę z przygotowaniem do ślubu mogła liczyć tylko na mnie i Min. Miała oczywiście inne druhny, ale z nami łączyła ją zdecydowanie bliższa relacja. Razem z małżeństwem pojechaliśmy do mieszkania pary młodej. Lewis był zmuszony dojechać potem, ponieważ przerosło go szykowanie się i nie zdążył się z nami zabrać a musieliśmy już wychodzić.
Całe przygotowania zorganizowałyśmy tak, żeby Daniel nie widział panny młodej dopóki nie zaczęła swojej drogi do ołtarza.
Wszyscy zajęli miejsca i z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie ceremonii. Fran wyglądała obłędnie a wyrazu twarzy Danna jak ją zobaczył nie zapomnę do końca życia. Ciepło mi się na sercu robiło gdy widziałam jak bardzo jest szczęśliwa. Mając, w tej ważnej dla wszystkich chwili obok kogoś takiego jak Vettel, też nie narzekałam na brak radości w życiu. Gdy siedzieliśmy obok siebie Seb położył swoją dłoń na moim udzie. Przez moje ciało przebiegła fala ciepła. Spojrzałam mu w oczy i ujęłam jego dłoń. Jak się potem okazało ten obrazek został uwieczniony na zdjęciach weselnych.
Mieliśmy dużo rzeczy na głowie jednak znaleźliśmy czas aby zatańczyć ze sobą kilka dobrych piosenek. Tańczyłam również z Danielem, Kimim a nawet z Jensonem i Fernando. Czułam się wspaniale. Świetnie się bawiłam a wszystko wypadło wręcz idealnie. Razem z chłopakami i Min przygotowałyśmy kilka niespodzianek w tym dniu dla pary młodej.
Wyszłam na oszklony taras przed salą weselną i usiadłam na jednym z foteli. Wpatrywałam się w pełnię księżyca i rozkoszowałam chwilą spokoju. Rozlegał się przytłumiony hałas muzyki i bawiących się ludzi. Zdjęłam czarne szpilki aby moje nogi choć trochę odpoczęły.
- Stało się coś? - usłyszałam niepewny i dość zdenerwowany głos Minttu. Kobieta zajęła miejsce obok mnie i zrobiła to samo ze swoimi butami.
- Wiesz co. - zaczęłam. - Chciałabym tak kiedyś. - westchnęłam a ona tylko cwaniacko się uśmiechnęła. Dokładnie rozumiała o co mi chodzi. Chciałabym zostać żoną Sebastiana i teraz miałam tego pewność.
- Wszystko w swoim czasie. Nic na siłę. Już niedługo będziemy bawić się na twoim weselu. Zobaczysz. - uśmiechnęła się pocieszająco. Założyłyśmy obuwie i wróciłyśmy do sali.


• • • • •
Cześć :) to znów ja i przychodzę już z 28 rozdziałem. Mam nadzieję, że jest dość ciekawy i Wam się podoba. Czekam na komentarze i opinie bo zostało już coraz mniej do końca.
Co do przyszłego rozdziału, pojawi się na pewno bo już prawie w 100% jest napisany, ale nie wiem czy w piątek uda mi się Was poinformować ponieważ wieczorem mam wyjście i muszę się do niego przygotować. Sami rozumiecie :')
Dziękuję za obecność i komentarze. Do zobaczenia :*

piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 27

Poród trwał już kilka godzin a ja z każdą minutą traciłam kolejne zapasy energii. Nie miałam już siły aby nabrać kolejnego oddechu. Dostałam wcześniej jakieś lekarstwa, ale to dużo mi nie pomogło. Czasem nie do końca wiedziałam co się ze mną dzieję. Dobrze, że Sebastian był obok i myślał za mnie. Chciałam aby to wszystko już się skończyło, a niestety na to się nie zapowiadało. Przez personel szpitala byłam solidnie przygotowana do urodzenia dziecka, tylko ja i mój organizm komplikowaliśmy całą sytuację. Ogromny ból, zmęczenie i cząstka strachu i bezradności nie ułatwiało nikomu pracy. Miałam już dość. Gdyby nie ta cholerna białaczka wszystko potoczyłoby się łatwiej.
Gdy już myślałam, że nie dam rady, że muszę się poddać, że czas już odpuścić spojrzałam na Sebastiana. W jego błękitnych jak fala oceanu oczach ujrzałam wielką miłość, podziw i wiarę. Wierzył w to, że mi się uda. Mocno ścisnął moją dłoń i zagryzł dolną wargę. Chciał mnie uwolnić od tego cierpienia i cały ból wziąć na siebie. Nie mogłam go zawieść. Nie mogłam odpuścić. Nie mogłam mu tego zrobić. Musiałam walczyć do ostatnich sił. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Trzeba było to jak najszybciej skończyć. Kilka minut później po sali rozbiegł się płacz, płacz naszego dziecka. Opadłam z ulgą na łóżko.
- Jestem z ciebie dumny. - wyszeptał wprost do mojego ucha i odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów. Gdyby nie on nie dałabym rady. Pielęgniarki na kilka sekund dali mi Davida na ręce. Mimo ogromnego bólu i zmęczenia jakiego doznałam uznałam ten dzień za jeden z najlepszych w moim życiu, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy cały ból odszedł w zapomnienie. Sebastian uśmiechnął się i oboje pocałowaliśmy naszego syna w główkę. Był taki malutki, drobny i bezbronny. Nie dane mi było nacieszyć się nim długo, ponieważ od razu mi go zabrali aby sprawdzić czy wszystko jest z nim w porządku. Ja sama też nie byłam w najlepszej formie i musiałam odpocząć.
Przewieziono mnie na salę, w której poprzednio leżałam. Z każdą chwilą pomieszczenie pustoszało coraz bardziej. Lekarze, którzy upewnili się, że jestem w stabilnym stanie poszli na zasłużoną przerwę.
Każdy chciał zobaczyć chłopca. Moi rodzice przed chwilą wyszli z pokoju pozwalając abym w końcu zobaczyła znajomych.
- Jak się czujesz? Jak było? Kiedy oddadzą ci Davida? - Fran, jak to zwykle ona, od razu zasypała mnie pytaniami. Przytuliła mnie a potem objęła Sebastiana, który cały czas siedział obok mojego łóżka i patrzył w jeden punkt przy wizycie moich rodziców, gdy weszli chłopacy ożywił się i zaczął cieszyć się z nowej roli. Wcześniej zachowywał się tak jakby to do niego nie docierało. Mężczyźni uściskali się serdecznie, potem ja dostałam kilka buziaków. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Mimo zmęczenia nie chciałam odpoczywać. Cieszyłam się, że oni tu byli.
- To była tragedia. Wszystko mnie boli. W pewnym momencie już nie miałam nawet siły oddychać. Ale teraz już jest w porządku. Odpocznę trochę i będzie dobrze. - odpowiedziałam w końcu na pytania Fran. Brunetka skrzywiła się słysząc moją opowieść.
- Gdzie macie małego? - zapytał Lewis lekko zaniepokojony.
- Zabrali go na badania. Niedługo powinni go oddać. - Sebastian uprzedził mnie w odpowiedzi co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Minttu dzwoniła. - zaczęłam Fran. - Powiedziała, że jak już odpoczniesz to przyjadą. - opowiedziała mi cały przebieg tej rozmowy i przekazała gratulacje od małżeństwa.
Przerywając nasz dialog do pokoju weszła pielęgniarka pchająca łóżeczko z noworodkiem. Kobieta zdziwiła się zamieszaniem i obecnością kilku osób w pomieszczeniu.
- Wszystko jest w porządku. Urodziła pani silnego, zdrowego chłopca. - powiedziała gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Po tym jak nakarmiłam synka i nacieszyłam się jego obecnością na ręce wziął go Lewis. Sprawiło mu to ogromną radość. Od razu pochwalił się nim na swoich portalach społecznościach a wszyscy mieliśmy niezły ubaw z jego zachowania. Jednak było ona urocze i kochane. Nasza decyzja była odpowiednia i w stu procentach trafna.
- Przesłodki jest. - stwierdziła Fran gdy razem z Hamiltonem nachylali się nad łóżeczkiem. Maluch ubrany w przesłodkie ciuszki, które dostał od przyszłego ojca chrzestnego spokojnie spał.
Kilka dni później mogliśmy wyjść ze szpitala. Jakbym chciała to nie robiłabym nic. Wszyscy chcieli mi pomagać. Chociaż odczuwałam jeszcze lekki ból sama wykonywałam wiele zajęć zarówno przy dziecku jak i w domu. Powoli uczyłam się roli matki i prawdziwej pani domu. Chciałam aby mój synek był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie i miał wszystko co potrzebuje.
David na razie był grzecznym dzieckiem. Prawie wcale nie płakał, dlatego miałam więcej czasu na czynności domowe. Przy małym dziecku zawsze jest co robić.
Hamilton nocował u nas kilka dni, jednak niespodziewanie Mercedes wezwał go na bardzo ważne spotkanie i musiał lecieć do Niemiec.
Chcieliśmy ochrzcić Davida dopóki chłopaki mają wolne i nie muszą co tydzień latać do nowego kraju dlatego chrzest odbył się wcześniej niż planowaliśmy. Uroczystość była raczej kameralna. Lewis na szczęście mógł się wyrwać i do nas przylecieć.
Fran i Daniel swój ślub planowali wziąć właśnie w przerwie między wyścigami, jednak żadne z nich nie miało czasu aby zająć się przygotowaniem do niego. Doradziłam im aby na spokojnie wszystko załatwili po zakończeniu sezonu. To kolejny przykład na to, że częste wyjazdy chłopaków komplikują pewne sprawy.
- Na pewno sobie poradzisz? - Vettel razem ze swoimi kolegami musiał już jechać na kolejny wyścig. Niemiec objął mnie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego. Teraz nie będę mogła jechać z nim na wyścigi gdy poczuję taką potrzebę. Będę musiała wyczekiwać go w domu razem z naszym synem.
- Dam radę. Fran jest przecież niedaleko. - z pokoju gościnnego wyszedł Lewis. Zobaczywszy nas uśmiechnął się szeroko i ponownie znikł za drzwiami pokoju. - Nie martw się. Damy radę. - pocałowałam go w usta. Poprzytulaliśmy się jeszcze przez chwilę. Sebastian poszedł pożegnać się z synem a ja uściskałam Lewisa. Wszyscy kierowcy pojechali a kilkanaście minut później do moich drzwi zapukała Fran, która nie mogłam znaleźć sobie miejsca w opustoszałbym mieszkaniu.
David był bardzo podobny do Sebastiana. Ich błękitne oczy były niemal identyczne. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy razem. Towarzyszył mi w każdym zajęciu domowym. Mimo tego, że razem z Sebastianem urządziliśmy mu piękny pokój lubiłam mieć go przy sobie i patrzeć jak blondynek śpi. Był oczkiem w mojej głowie. Był grzeczny, ale rósł na niesamowitego łobuziaka. Dbałam o to w co jest ubrany. Dzięki temu jak leżał w łóżeczku wyglądał jeszcze bardziej uroczo.
Lubiłam patrzeć na to jak zasypia i jak się budzi. Był taki uroczy a ja dzięki niemu czułam się spełniona i szczęśliwa w roli matki. Muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radziłam. Z czasem wszystkiego się nauczyłam a moja przyjaciółka, jak tylko miała czas pomagała mi w opiece nad chłopcem. Razem z Lewisem pokochali go jak własnego syna.
Minttu tak jak obiecała przyjechała nas odwiedzić i też była zachwycona małym chłopcem. Gdy była albo ona albo Fran szybciej leciał mi dzień. Miałam się do kogo odezwać.
Minttu przenocowała dopóki nie dojechali panowie. Wszyscy, mimo odległości  spędzaliśmy dużo czasu razem. Wieczór gdy przyjechali nasi partnerzy spędziliśmy na spokojnej rozmowie.
• • • • •
Serce mi się krajało gdy patrzyłem jak Lia męczy się podczas porodu. W myślach obwiniałem się za to cierpienie, jednak również cieszyłem się, że zostanę tatą. Miałem nadzieję, że jak najszybciej to się skończy.
Po kilku godzinach strachu i całkowitego poświęcenia głównie ze strony Lii na świat przyszedł nasz synek. Początkowo nie dowierzałem, że zostałem tatą, jednak gdy miałem okazję na spokojnie porozmawiać z Danielem i Lewisem dotarło to do mnie.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Davida wiedziałem, że muszę zrobić wszystko aby był szczęśliwy i bezpieczny. Dopóki żyję będę go wspierać i bronić. Nigdy nie sądziłem, że takie uczucie obudzi się właśnie we mnie. Postanowiłem, że będę najlepszym ojcem na świecie. Nigdy nie zapomnę momentu kiedy pierwszy raz wziąłem go na ręce. To było niesamowite uczucie.
Zarówno w szpitalu jak i w domu byłem zmuszony aby dużo zajmować się synem, jednak to nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Starałem się spędzić z nim najwięcej czasu ile się da bo wiedziałem, że zaraz będę musiał jechać na wyścig. Wspierałem Lię jak tylko mogłem.
Matka chłopca, po tym jak zaczął płakać od razu do niego poszła zostawiając mnie z filmem, który do tej pory razem oglądaliśmy. Nie wracała od kilku minut więc postanowiłem sprawdzić co się tam dzieje. Pchnąłem drzwi od ślicznego pokoju Davida. W pomieszczeniu z przytłumionym światłem zauważyłem Lie, która spokojnie stała przy białym łóżeczku chłopca. Na moją twarz wkradł się uśmiech. Powoli podszedłem do niej i ją objąłem. Chwyciła moje dłonie i swobodnie się o mnie oparła.
- Nie sądziłam, że to wszytko tak się skończy. - wyznała po dłuższej ciszy patrzenia na naszego syna.
- Mam wspaniałą rodzinę. Cudownego syna i śliczną dziewczynę. - wyszeptałem aby nie obudzić chłopca i delikatnie pocałowałem ją w kark. Moje słowa wyraźnie sprawiły jej radość. Wiedziała jakim uczuciem ją darzę i nie oczekiwała bym jej to powtarzał na każdym kroku, ale lubiła słyszeć takie słowa z moich ust.
Nad łóżeczkiem Davida mogliśmy stać godzinami. Nie były potrzebne w tej sytuacji żadne słowa. Oboje wiedzieliśmy przez co musieliśmy przejść aby teraz móc cieszyć się jego obecnością.
Nie chciałem ich zostawiać. Obawiałem się, że Lia nie da sobie rady, chociaż bardzo w nią wierzyłem i widziałem jak świetnie sobie radzi jednak dodatkowa osoba do pomocy to duże ułatwienie. Wiedziałem, że dużo zdarzeń z życia Davida mnie ominie. Mogę nie usłyszeć jego pierwszego słowa, nie zobaczyć jak stawia pierwsze kroki, jednak będę się starał robić wszystko aby wiedział, że jestem przy nim.


• • • • •
Hejka :D  I w taki oto sposób mamy nowego bohatera w tej historii :) Udało się! Zdrowy i słodki synek.
Do ostatniego wyścigu w tym sezonie zostało niewiele, tak samo jak do końca tego opowiadania. Zostało nam tylko GP Brazylii i GP Abu Zabi. Jak myślicie, kto zdobędzie tytuł mistrzowski?
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Do zobaczenia za tydzień. Besos :*




piątek, 28 października 2016

Rozdział 26

Przeprowadzenie się do nowego domu kosztowało mnie dużo wysiłku. Zarówno fizycznego jak i psychicznego. Jednak nie żałowałam tego i bardzo dobrze się czułam. Często widywałam się z Fran. Czasami jak nie było Sebastiana nocowałyśmy u siebie. Wiedziałam, że muszę się nauczyć takiego życia i w dużej mierze zacząć sobie sama radzić. Moi rodzice zadeklarowali się, że jak tylko będę czegoś potrzebowała wystarczy do nich jeden telefon. Bardzo polubili Vettela i cieszą się, że zostaną dziadkami. Mimo tego, że zawsze uważali, że w pierwszej kolejności powinien być ślub akceptowali mój, nieformalny związek.
Fran i Lewis z wielką ekscytacją zgodzili się zostać rodzicami chrzestnymi naszego dziecka. Hamilton już na wstępie zapowiedział, że będzie rozpieszczał je bardziej niż jego dziadkowie. Brytyjczyk lubił małe dzieci i razem z Vettelem mieliśmy nadzieję, że z naszym też znajdzie wspólny język i będzie dla niego jak dobry przyjaciel, ale też jak drugi ojciec. Wszystko szło po mojej myśli. Na stan przez który przeszłam i w jakim się znajdowałam czułam się całkiem dobrze. Oczywiście pomijając wszystkie aspekty przez, które musiała przejść każda kobieta. W głębi duszy jednak obawiałam się co będzie jak zostawię Niemca z noworodkiem, co będzie jak umrę podczas porodu, albo umrzemy oboje. Nie chciałam, żeby Seb przeze mnie cierpiał i zniszczył sobie całe życie. Jak to kobieta brałam wszystkie opcje pod uwagę.
Poród zbliżał się wielkimi krokami. Na szczęście termin przypadał akurat na przerwę w kalendarzu Formuły 1. Sebastian będzie w domu, będzie mógł się mną zaopiekować i nie będzie musiał rezygnować z wyścigu. Jednak przed tym chciałam osobiście mu pokibicować na niejednym torze i wybrałam się między innymi na GP Kanady, które skradło moje serce i miałam do niego ogromny sentyment. W końcu tam się wszystko zaczęło. Minttu i Fran też przełożyły wszystkie swoje plany aby udać się tam razem ze mną. Od początku panowała wyjątkowa i bardzo rodzinna atmosfera, do czasu, aż przez przypadek nie wypadłam na jedną, już bardzo dobrze znaną mi osobę.
- Widzę, że niezła z ciebie dziwka. - usłyszałam ostre słowa za swoimi plecami gdy akurat z Minttu kierowałyśmy się padokiem do pomieszczeń na torze należących do Ferrari. Finka spojrzała na mnie i żadna z nas nie miała ochoty się odwrócić bo wiedziałyśmy kto wypowiedział te słowa. Niechętnie jednak to zrobiłyśmy. Nie przejęłam się oskarżeniem bo wiedziałam, że jest ono tylko po to aby mnie zdenerwować. - Nie ma to jak wyrwać faceta na litość i wmówić mu dziecko. Czego to ludzie nie zrobią dla kasy. - dokończyła swoją wypowiedzieć Vivian. Żona Nico Rosberga i matka jego dziecka. Dorosła i świadoma bizneswoman. Przynajmniej za taką się uważała.
- Dziecko jest Vettela, tak dla twojej informacji i nie pozwolę abyś drugi raz rozbiła nasz związek. Naprawdę nie masz lepszych zajęć? - popatrzyłam na nią morderczym wzrokiem i już chciałam odejść.
- Jesteś psychiczna żeby zwracać się tak do kobiety w ciąży. Co ona ci takiego zrobiła?! Jesteś zazdrosna o ich udany związek, a może o Sebastiana? - Minttu nie mogła odejść żeby czegoś jej nie powiedzieć. Nie lubiła jej jeszcze bardziej niż ja. Powiedziała jej jeszcze kilka szczerych słów, odwróciłyśmy się i poszłyśmy w wcześniej wyznaczonym kierunku. Vivian stała w bezruchu i wpatrywała się z niedowierzaniem w jeden punkt.
To ostatnie GP przed porodem i starałam się wykorzystać każdą okazję do wspólnego spędzenia czasu. Każdy był dla mnie miły i pomocy przez co niezwykle ciepło robiło mi się na sercu. Twierdzili, szczególnie mechanicy Ferrari, że ciąża mi służy i promienieję. Podobno żadna z kobiet nie miała tak dobre kontaktu nawet z tymi członkami ekipy. Każda zazwyczaj ich ignorowała i traktowała za gorszy sort. Ja ich bardzo lubiłam. Brakowało mi tej atmosfery, tych ludzi i widoku na żywo jak Sebastian wygrywa wyścig. Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie zgranie kolejne mistrzostwo bo bardzo na to zasługuje.
Po wyścigu Kimi i Min zostali kilka nocy w naszym domu. Finka dużo opowiadała mi o roli matki, samym porodzie a także dała mi kilka cennych wskazówek. Potem kierowcy polecieli na kolejny wyścig. Cieszyłam się, że Sebastian ma swoją pasję sama też polubiłam te wyścigi, ale odkąd byłam w ciąży coraz bardziej się o niego martwiłam. Nie chcąc go ograniczać i sprawiać mu przykrości nie powiedziałam mu o tym.
Przez ostatnie dni, tygodnie Sebastian bardzo rzadko przebywał w domu. Miał bardzo mało wolnego czasu między wyścigami, więc nie opłacało mu się przyjeżdżać. Upierał się, że gdybym tylko chciała aby przy mnie był to mam dzwonić. Chciałam, ale wiedziała, że to nie rozsądne, ponieważ dla jego organizmu nie byłoby to najlepszym krokiem. Dlatego czekałam na przerwę między wyścigami jeszcze bardziej.
Kilka dni po tym jak nacieszyłam się obecnością niemieckiego kierowcy pojechałam do szpitala. Dla  zdrowia mojego oraz dziecka ustaliłam z lekarzem, że zjawię się przed terminem, aby na spokojnie mnie do tego wszystkiego przygotować. Sebastian, Fran z Danielem i mój rodzice zmieniali się co chwila. Nie mogę powiedzieć żebym się nudziła, ale to dobrze. Nie miałam czasu aby myśleć o najgorszych scenariuszach.
Lekarze i pielęgniarki troszczyli się o mnie jak tylko mogli.
- Jak się pani czuje? - do mojego pokoju wszedł lekarz. Uśmiechnął się do mnie promiennie i zaczął mierzyć mi ciśnienie.
- Jest w porządku. - odpowiedziałam. Co chwila ktoś przychodził i pytał się czy aby na pewno dobrze się czuję.
- Już jutro termin. Poród może rozpocząć się w każdym momencie. Czy jest pani na to gotowa? - jego twarz spoważniała. Odczułam, że sam się boi nadchodzących wydarzeń i najlepiej by było aby chłopiec został u mnie w brzuchu.
- Chyba już nie mam wyjścia panie doktorze. - zaśmiałam się chociaż w głębi duszy sama się bałam. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.
- Mimo tego, że nie powinniśmy już tutaj nikogo wpuszczać jeden pan bardzo upiera się aby się z panią zobaczyć. Mówi, że to bardzo ważna sprawa. - powiedział tajemniczo a ja zaczęłam zastanawiać się kto to może być. Vettel przecież niedawno co poszedł do domu. - Wpuścić go? - pokiwałam energicznie głową. Lekarz wyszedł i zamknął drzwi, które za chwilę i tak się otworzyły.
- Lewis? Co ty tu robisz? Miałeś być na Barbadosie. - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia gdy zobaczyłam Brytyjczyka z bukietem kwiatów i niebieską, prezentową torbą. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w policzek. Kiwnęłam głową w podziękowaniu za prezent.
- Nie mogłem przegapić narodzin mojego chrześniaka. Musiałem tu przyjechać. Jak się czujesz? - usiadł na taborecie obok łóżka.
- Sebastian nie mówił, że przyjedziesz. - zignorowałam jego pytanie i dochodziłam prawdy jego przybycia, chociaż wizja, że jest tu dla mnie napełniła mnie szczęściem.
- Bo sam o tym nie wiedział. - rozmawialiśmy przez chwilę na neutralne tematy, jednak chciałam skorzystać z tej okazji, że jesteśmy tylko we dwoje.
- Lewis. - zrobiłam krótką przerwę, ponieważ nie chciałam sobie nawet wyobrażać takiego rozwoju sytuacji. Brytyjczyk spojrzał na mnie uważnie i czekał na kolejne słowa. - Jakby mi się coś stało, jakbym nie przeżyła. Proszę obiecaj mi, że zajmiesz się Sebastianem. - kierowca Mercedesa pokręcił z dezaprobatą głową a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nawet nie ma takiej opcji! Wszystko będzie dobrze! - zdenerwował się i spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
- Obiecaj. - powiedziałam ledwie słyszalnym głosem.
- Obiecuję. - mężczyzna sam nie wierzył w to co mówi. Nie przyjmował do siebie takiego obrotu sprawy, ale dla mnie, dla mojego lepszego samopoczucia obiecał mi to. Nie pozwoli zrobić mu nic głupiego, przywróci go do porządku dziennego jak będzie tylko taka potrzeba, że będzie go wspierał, że Vettel będzie mógł na niego liczyć.
Po kilku minutach Hamilton opuścił szpital i pojechał do Sebastiana. Wolę sobie nie wyobrażać co dwaj faceci, wieczorem, sami w domu mogą robić.
Trzy dni po planowanym terminie porodu coś zaczęło się dziać. Niezwłocznie zawołam lekarza i pielęgniarki, które tylko umocniły mnie w przekonaniu, że poród właśnie się zaczyna. Od razu zadzwoniłam do Sebastiana i kazałam mu także poinformować Fran. Kilka minut potem moi najbliżsi byli już przy mnie a personel szpitala informował mnie jak postępować.
- Sebastian. - złapałam go mocno za rękę i spojrzałam głęboko w jego błękitne oczy. Wiedział co chce powiedzieć i tylko pocałował mnie w czoło.

 • • • • •
Dzisiaj trochę później niż zawsze, ale dopiero co skończyłam ten rozdział także wybaczcie :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Powrót Vivian, niespodzianka Lewisa no i początek porodu. Jak myślicie? Jak to się skończy? Wszystko pójdzie zgodnie z planem?
Mam teraz kilka dni wolnego, z resztą pewnie jak większość z Was, i postaram się napisać kilka rozdziałów na zapas aby te ostatnie części pojawiły się regularnie.
Życzę Wam miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień. 
Zdradzę Wam, że z każdym rozdziałem będzie działo się coraz więcej.

piątek, 21 października 2016

Rozdział 25

- Lia, co byś powiedziała na zmianę miejsca zamieszkania? - zagaiłem gdy byliśmy sami. Obawiałem się zadania tego pytania a jeszcze bardziej odpowiedzi. Nie byłem pewien czy jesteśmy już na tym etapie aby razem zamieszkać. Chociaż przecież spodziewaliśmy się dziecka, będziemy rodzicami. Dziewczyna spojrzała na mnie ze strachem, ale czułem, że ucieszyła się tą propozycją. - Zostawilibyśmy Fran i Daniela samych i my mielibyśmy więcej prywatności. - kontynuowałem i próbowałem przekonywać.
- A gdzie? - zaciekawiła się nadal krojąc warzywa na obiad. Siedziałem na taborecie i przyglądałem się jej ruchom, zgrabnej sylwetce i powstrzymywałem się aby jej nie przytulić.
- Myślałem, żeby gdzieś niedaleko. Fran i twoi rodzice byliby na miejscu i pomogliby ci gdyby była taka potrzeba. Mnie często nie ma i nawet jakbym chciał nie mogę być cały czas przy tobie. - próbowałem dokładnie jej to wytłumaczyć tak aby się nie obraziła. Nie chciałem, żeby pomyślała, że ze wszystkim będzie musiała sobie radzić sama a swoje obowiązki zwalam na jej rodzinę. To dla jej dobra. - Pięć osób się tutaj nie zmieści. A 9 miesięcy to wcale nie jest tak długi okres czasu. - dziewczyna przerwała wykonywaną czynność i usiadła mi na kolanach.
- Zgadzam się. - wyszeptała i szeroko się uśmiechnęła. - Nie ważne gdzie. Ważne, że razem.
W taki oto sposób zaczęliśmy szukać idealnego mieszkania dla naszej małej rodzinki. Cena nie bardzo miała wpływ na naszą decyzję, jednak podjęcie jej trwało kilka tygodni. Trudno było nam się zdecydować, ale w końcu znaleźliśmy to odpowiednie. Teraz tylko należało je odpowiednio urządzić i można się przeprowadzać. Lia była wniebowzięta zarówno tym pomysłem jak i naszym nowym mieszkaniem. Wiedziałem w jej oczach już kilkanaście pomysłów na zaaranżowanie każdego kąta. Znalezienie czasu na remontowanie mieszkania graniczyło z cudem. Mnie prawie przez cały czas nie było, Lia w bardzo dużej ilości wyjazdów mi towarzyszyła, sama miała pracę i obowiązki. Poza tym nie mogła się zbytnio męczyć. Nadal nie była w pełni zdrowa i trzeba było mieć to na uwadze aby nie kusić losu. Jednak małymi kroczkami mieszkanie stawało się coraz przytulniejsze. Pokój naszego małego szkraba zaczęliśmy urządzać całkowicie neutralnie. Nie wiedzieliśmy jeszcze jaką płeć będzie miało dziecko.

• • • • •
- Fran! - zawołałam gdy znów po założeniu spodni nie mogłam dopiąć guzika. Przyjaciółka wpadła do mojego pokoju przerażona. - Nie mam w co się ubrać. Cały czas tyje i w nic się nie mieszczę. - wyznałam a brunetka pokręciła z dezaprobatą głową.
- Nie masz żadnych leginsów? - zapytała zaglądając do mojej szafy.
- Wszystkie są w praniu. - wyznałam ze smutkiem. Bardzo cieszyłam się, że zostanę mamą. Wiedziałam z czym to się wiąże, ale nawet pocieszające słowa Sebastiana nie sprawiały, że moja samoocena się podnosiła. Czułam się naprawdę fatalnie. Częste zawroty głowy, wymioty i zdecydowane przybranie na wadze nie pozwalały mi się cieszyć błogosławionym stanem.
- Zakładaj to. - podała mi wyjęte przed chwilą z szafki ubrania. - Idziemy na zakupy.
Dzisiejsze zakupy trwały zdecydowanie dłużej niż zawsze. Kupiłyśmy kilka rzeczy dla mnie, dla dziecka a także jakieś małe ozdoby do nowego mieszkania.
Minttu dzwoni do mnie średnio co dwa dni. Bardzo się o mnie martwi i pomaga jak tylko może, często też przyjeżdżała do Stanów. Dostałam od niej kilka rzeczy, które zostały jej po Robinie. Jak byłyśmy obecne ostatnio na wyścigu nie odstępowała mnie na krok, tak samo jak Lewis, o Sebastianie nie wspomnę. To było bardzo miłe z ich strony. Znałam, naprawdę niesamowitych ludzi i nie wyobrażałam sobie gdyby ich nie było.

- Sebastian, pójdziesz ze mną dzisiaj do lekarza? - zapytałam blondyna leżącego obok mnie na łóżku. Patrząc w jego błękitne oczy nie umiałam określić jak wielkim uczuciem go darzyłam. Kiedyś pochłonięta pracą, teraz kobieta spodziewająca się dziecka z najlepszym facetem na świecie. Miałam umrzeć, miałam nigdy nie zostać mamą, miałam nigdy nie być szczęśliwa. Dziejące się rzeczy uświadamiały mi jak wielką miłość ma moc. Byłam przekonana, że to wszystko jest dzięki Sebastianowi.
Specjalnie zaplanowałam tą wizytę u lekarza w takim dniu aby Vettel był w domu.
- Jasne. - odpowiedział gładząc mnie po głowie i bawiąc się moimi palcami.
Siedzieliśmy na korytarzu cały czas żartując i śmiejąc się. Lekarz, z którym bardzo dobrze już się znaliśmy przeprowadził ze mną tradycyjną rozmowę. Sebastian siedział cicho jak mysz pod miotłą a po jego minie widziałam, że jest zdenerwowany. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Chcecie państwo poznać płeć dziecka? - zapytał lekarz odrywając wzrok od małego komputera i kierując go na mnie. Spojrzałam uważnie na Sebastiana, który cały czas siedział obok mnie i mocno ściskał moją dłoń. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową w kierunku doktora.
- To - zaczął przez śmiech. Serce zaczęło mi szybciej bić. - To chłopiec. - z blondyna zeszło całe napięcie. Podniósł się natychmiast i złożył pocałunek na moich ustach w geście wdzięczności. Mężczyzna w białym fartuchu zaczął się śmiać. Po wizycie pojechaliśmy jeszcze do naszego nowego mieszkania aby zostawić kolejne rzeczy.
- To jak damy mu na imię? - zapytałam przytulając się do Sebastiana, gdy oglądaliśmy telewizję w salonie.
- Może Felix? - spojrzałam na niego z politowaniem. - A jakie imiona tobie się podobają? - delikatnie dotknął mojego brzucha.
- John? Jacob? Alex? - wymieniałam wszystkie imiona jakie przyszły mi do głowy. Sama jednak nie widziałam tego aby nasz syn nosił jedno z nich. Sebastian bez słowa podniósł się i chwycił za laptopa leżącego na stoliku.
- Chcemy żeby to imię było niemieckie czy amerykańskie? - Vettel podrapał się po głowie przeglądając różne strony internetowe z imionami. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
- Co moje słodkie aniołki robią? Jak było u lekarza? Wiadomo czy chłopiec czy dziewczynka? - Fran z Danielem wpadli właśnie do mieszkania. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć a już zostało zadane mi kilka pytań. Jaka pora dnia by nie była brunetka miała za dużo energii.
- Wybieramy imię dla naszego syna, ale nie możemy się zdecydować. - ujrzałam szeroki uśmiech Daniela, który był skierowany do Vettela. Kierowca Ferrari porozumiewawczo poruszył brwiami. Fran jednak posmutniała. Liczyła na różowe sukieneczki, warkoczyki a w przyszłości szpilki i rady miłosne. Niestety, nie tym razem.
- David. - krzyknęła wychodząc z pokoju. Spojrzałam na przyszłego ojca mojego dziecka a on szeroko się uśmiechnął. Spodobało mu się to imię. Mi również przypadło do gustu. Pocałował mnie w czubek głowy a z jego twarzy nie schodził wielki uśmiech. Spojrzałam mu głęboko w oczy i byłam już pewna jakie imię będzie miało nasze dziecko. W między czasie Daniel opuścił pomieszczenie i razem z  Fran zamknął się w jej pokoju.
- Kogo weźmiemy na chrzestnych? - poruszyłam kolejną sprawę związaną z narodzinami dziecka. Wiedziałam, że zostało nam jeszcze bardzo dużo czasu, ale nie chciałam takich decyzji podejmować pochopnie.
- Myślałem nad Lewisem albo Kimim. - wyznał i jednocześnie zadecydował, że to on wybierze ojca chrzestnego. - Sam nie wiem, który będzie odpowiedniejszy. - westchnął w geście bezradności.
- Ja nie umiem wybrać pomiędzy Minttu a Fran - oboje się zaśmialiśmy. Po krótkim omówieniu wszystkich zalet i wad zdecydowaliśmy, że rodzicami chrzestnymi naszego syna będą Hamilton i Russo.

-Lia! Chodź tu! - moja przyjaciółka wydarła się zdenerwowana. Spojrzałam ze strachem na Sebastiana i przewróciłam oczami. Z trudem wstałam z łóżka i skierowałam się do jej pokoju. W progu drzwi minęłam się z Danielem, który z miną zbitego psa i krawatem w ręku szedł do Sebastiana. Wolnym krokiem weszłam do pokoju przyjaciółki, która stała przed lustrem i męczyła się z tylnym zamkiem eleganckiej sukienki. Ze wściekłą miną spojrzała się na mnie, zaśmiałam się i podeszłam do niej aby jej pomóc. Nie wiedziałam o jej wyjściu, ale po jej zachowaniu i ubiorze wywnioskowałam, że to bardzo ważna sprawa. Daniel też był bardzo zestresowany.
- Nie mam butów. - Fran chodziła wściekła po pokoju i przymierzała kolejną parę szpilek. Siedziałam na jej łóżku i próbowałam opanować śmiech.
- Przecież te są dobre. - wskazałam ruchem głowy śliczne, czarne szpilki, które leżały niedbale pod szafą. Brunetka spojrzała na mnie wzrokiem mordercy a ja parsknęłam śmiechem. - Przestań panikować! Te buty są idealne. Wyglądasz ślicznie. - poprawiłam kosmyk jej włosów opadających na twarz. Uśmiechnęła się szeroko. Moje słowa wyraźnie dodały jej otuchy. Po kilkunastu minutach szykowania Włoszki przeze mnie i Daniela przez Sebastiana para opuściła mieszkanie.
- Albo ja oszalałam, albo wiem co się szykuje. - zaśmiałam się i razem z Sebastianem zmęczeni opadliśmy na kanapę w salonie.
Para wróciła późno w nocy i mimo usilnych prób zachowania ciszy obudzili nas.
Sebastian jeszcze słodko spał a ja z powodu nieustającego bólu pleców postanowiłam wstać z cieplutkiego łóżka, w którym leżał mój ideał. Miałam nadzieję, że mi to pomoże i ból ustąpi. Weszłam powolnym i leniwym krokiem do kuchni i zauważyłam Fran, która z wielkim zainteresowaniem wpatrywała się w swoją dłoń. Zdenerwowałam się.
- Stało się coś? - zainteresowałam się dziwnym zachowaniem mojej przyjaciółki i stanęłam za nią. Brunetka odwróciła się twarzą w moją stronę i pomachała mi tuż przed nosem dłonią. Dopiero gdy odsunęła ją na kilka centymetrów zauważyłam na jednym z jej palców pierścionek. Mimo tego, że spodziewałam się takiego obrotu sprawy bardzo się ucieszyłam. Pogratulowałam serdecznie przyjaciółce i w duchu współczułam Danielowi z czego potem sama się zaśmiałam. Panowie spali jeszcze przez kilkanaście minut, więc ten czas spędziłyśmy na szczerej rozmowie. 


• • • • •
Cześć wszystkim :) przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nie jest zbyt nudny i przesłodzony. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
Do zobaczenia za tydzień :)