piątek, 2 grudnia 2016

Epilog

Każdy kolejny dzień bez niego był coraz to większym wyzwaniem. Serce przeraźliwie za nim tęskniło tak samo jak każda część mojego ciała. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam jego spojrzenie, ostatnie spojrzenie, którego już nigdy nie zapomnę.
Każdy odczuwał brak Sebastiana. David co rusz pytał o tatę i to kiedy znów będzie mógł wsiąść do bolidu. Nie byłam gotowa mu jeszcze powiedzieć prawdy. Był za mały.
Kierowcy, jak i również każdy kto miał jakikolwiek kontakt w padoku z Vettelem urządzili mu przepiękne pożegnanie. Nigdy się po nich czegoś takiego nie spodziewałam. Ich kondukt żałobny był całkowicie w ich stylu. Pożegnali go jak najlepiej potrafili.
Gdyby nie przyjaciele, rodzina moja i Seba sama nie dałabym sobie z tym wszystkim rady. Byłam im za wszystko bardzo wdzięczna. Pomoc, którą otrzymywałam od Lewisa trzymała mnie przy życiu. To właśnie on miał w tym momencie największy wpływ na mnie i mojego syna. Tylko przed Hamiltonem się nie zamknęłam. Potrafiłam z nim rozmawiać a to mi pomagało. Brytyjczyk spędzał również mnóstwo czasu z Davidem. Chciał aby był szczęśliwy i pragnął jak najbardziej zastąpić mu ojca, czego ja nigdy nie będę mogła zrobić.
Daniel i Lewis jednogłośnie i bez zastanowienia zdecydowali, że zrobią wszystko aby tegoroczne mistrzostwo należało do Sebastiana. Razem ze swoimi strategami i szefami zespołu przeliczyli wszystkie możliwe opcje aby tak się stało i Sebastian Vettel, jako jedyny kierowca w historii pośmiertnie został mistrzem świata.
Moje życie przez te kilka chwil w Austin zmieniło się diametralnie. Miałam wychodzić za mąż a straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Nie obwiniałam nikogo za to co się stało. Ryzyko śmierci jest wpisane w ten sport, każdy dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
Teraz jasne było dla mnie zachowanie Davida. Chciał go zatrzymać przed wzięciem udziału w tym grand prix. Wiedział co się stanie, a mój niepokój, który towarzyszył mi przez cały weekend również był uzasadniony.
Aby odpocząć od całego natłoku wydarzeń i zebrać myśli postanowiłam na jakiś czas wyjechać do rodziców Vettela do Niemiec. Każdy zaułek mieszkania przypominał mi o nim. Wiele osób było przeciwnych tej wyprawie jednak byłam pewna swojej decyzji. Ja mogłam pracować na odległość a dziadkowie ucieszą się z wizyty wnuczka.
Przez te kilkanaście tygodni bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Oni stracili syna, Fabian brata a ja przyszłego męża. To trudny czas dla każdego z nas, ale dzięki ich pomocy mogłam odpocząć i wszystko sobie uporządkować. Odciążali mnie i opiekowali jak własną córką.
Postanowiłam, że powinnam udać się na wyścig w Niemczech. Na torze spotkałam przyjaciół, z którymi nie widziałam się od kilku dobrych tygodni. Jedynie z Fran i Min czasami zamieniłyśmy jakąś krótką wiadomość. Odcięłam się od nich całkowicie, nawet od Lewisa.
Hamilton i Daniel zapraszali mnie do swoich garaży, ale ja pozostałam wierna Ferrari. Bycie na wyścigu nie sprawiało mi takiej radości jak wcześniej. Przez cały dzień spotkałam się z wieloma szczerymi wyrazami współczucia i wsparcia. Nie obyło się jednak bez gbury od całej naszej ekipy.
- Lia. - zaczepiła mnie blondynka gdy samotnie kroczyłam padokiem ze łzami w oczach. Byłam pewna, że znów przyszła mnie dręczyć.
- Tak? - odwróciłam się ze sztucznym uśmiechem przecierając łzy.
- Przykro mi. - powiedziała ze smutkiem w głosie Vivian. Szok jakiego doznałam towarzyszył mi przez całą rozmowę. Nie miałam najmniejszej wątpliwości, że mówi szczerze. - Wiem, że nie zawsze miałyśmy idealny kontakt, ale wiedz, że z całego serca ci współczuję. - stałam jak zahipnotyzowana a ona nieśmiało i z lekką obawą kontynuowała. - Jeśli czegoś byś potrzebowała to nie krępuj się.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i odprowadziłam wzrokiem żonę Nico Rosberga.
Wieczór spędziliśmy jak za dawnych dobrych czasów. Cała nasza niewielka rodzina, która bez względu na przeciwności losu zawsze będzie trzymać się razem.
 Nie pogodziłam się z jego śmiercią i nigdy się z tym nie pogodzę, jednak musiałam dalej żyć. Miałam syna, którym musiałam się zaopiekować, dodatkowym czynnikiem, który dodawał mi siły były obietnice skierowane do Seba. Wierzę, że Vettel nad nami czuwa i z czasem wszystko się ułoży.


• • • • •
Oficjalne zakończenie opowiadania. Nie będę Wam się już tutaj rozpisywać. Powiem tylko, że jeszcze raz za wszystko dziękuję i do zobaczenia.

2 komentarze:

  1. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie...... Naprawdę musiałaś to zrobić? Jest mi teraz tak bardzo smutno... Jak on mógł umrzeć... no jak... dlaczego?
    W głowie mi się nie mieści. A David jest taki malutki i w jednym momencie został bez ojca na cały życie.
    Dobrze, że Lia nie załamała się totalnie. Ma dla kogo żyć, ma rodzinę i przyjaciół, którzy zawsze jej pomogą. A Sebastian na pewno nie pozwoli, żeby coś im się stało.
    I jeszcze mi smutno, że to już koniec. Poczytałabym jeszcze o ich historii, ale wierzę że za niedługo powrócisz z czymś nowym ;)
    Tymczasem dziękuję, że mogłam przeczytać Twoje opowiadanie :)
    Całusy, Molly :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale jakoś nie potrafiłam się do tego zabrać.
      Niestety...smutny koniec. Takie zakończenie krążyło mi w głowie juz na samym początku. Myślałam aby je zmienić, ale postanowiłam tego nie robić.
      To ja dziękuję, że mogłam pisać dla Was i zawsze mogłam liczyć na kilka ciepłych słów. Na razie robię sobie przerwę. Nie wiem czy wrócę i kiedy. Na chwilę obecną nie mam pomysłu na kolejne opowiadanie a pisać o niczym tez nie chce. Jednak nie wykluczam powrotu bo bardzo mi się to spodobało.
      Czekam na więcej rozdziałów u Ciebie mimo tego, że ostatnio zaniedbałam Wasze opowiadania.
      Dziękuję za wszystko. Besos 😘

      Usuń