piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 2

Z racji tego, że obie dużo podróżujemy z pakowaniem się na wyjazd nie było żadnego problemu. Miałyśmy już wprawę w pakowaniu się, stylizacjach na podróż i robieniu listy rzeczy do zabrania. Oczywiście pakowałyśmy się ostatniego dnia, na ostatnią chwilę, jak zawsze. Czekała nas męcząca wyprawa, szczególnie jak jedzie się z kimś takim jak Fran. Ona nie potrafi siedzieć w jednym miejscu dłużej niż przez 10 minut.
- Fran taksówka czeka! - krzyknęłam opierając się o rączkę walizki. Byłam już gotowa i od kilku minut stałam przy drzwiach wyjściowych czekając na dziewczynę.
- Już idę! - latała po mieszkaniu jak opętana i zbierała ostatnie rzeczy. W końcu wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy na lotnisko. Uznałyśmy, że taka droga była najszybsza i najwygodniejsza. Chociaż prawie 4 godziny podróży do przyjemnych nie należy.
W Montrealu byłyśmy około godziny 15. Zostawiłyśmy torby w hotelu i poszłyśmy coś zjeść. Dookoła było pełno przyjemnie wyglądających restauracji, więc nasze poszukiwania nie trwały długo. Wybrałyśmy tą, która była najbliżej.
- Dzień dobry. Mogę przyjąć już zamówienie? - podszedł do nas wysoki, umięśniony brunet.
- A co nam pan poleci? - Fran zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się słodko w kierunku kelnera. Przewróciłam oczami i schowałam się za menu, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Takim pięknym paniom... - modelka zarechotała ze szczęścia wpatrując się w mężczyznę jak w obrazek. Zamówiłyśmy polecone danie. Spojrzałam wymownie na brunetkę gdy mężczyzna się oddalił a ta tylko szeroko się uśmiechnęła.
- Smakowało? - zastanawiam się czy każdy kelner traktuje tak klientki.
- Oczywiście. Na pewno tu jeszcze przyjdziemy. - Fran rozmawiała jeszcze chwilę z mężczyzną. Skończyło się na tym, że wymienili się numerami telefonu.
- Żadnej okazji nie przepuścisz? - wyszłyśmy z restauracji i skierowałyśmy się do hotelu.
- Nie widziałaś jaki on był przystojny?! - oburzyła się Włoszka cicho wzdychając. Z kim ja się zadaję. Ona ma totalną obsesję na punkcie podrywania kolejnych facetów. Nie martwiło mnie to tak jak kiedyś. Powoli zaczyna mnie to śmieszyć.
Resztę dnia spędziłyśmy na zwiedzaniu. Specjalnie przyjechałyśmy trzy dni wcześniej aby móc trochę poznać miasto. Zrobiłyśmy mnóstwo pięknych zdjęć i świetnie się bawiłyśmy.
Fran opuściła mnie kilka minut temu. Poleciała spotkać się z kelnerem. Była taka szczęśliwa, że do niej zadzwonił, że powstrzymałam się od komentarzy. Wolnym krokiem, w promieniach słońca wróciłam do hotelu. Spokojnie wzięłam prysznic, rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i usiadłam wygodnie na dwuosobowym łóżku włączając telewizor.

- O której wróciłaś? - wyszłam z łazienki wycierając ręcznikiem jeszcze mokre włosy. Brunetka właśnie się obudziła.
- O 3 - uśmiechnęła się na myśl wspomnień z poprzedniej nocy. - On jest boski. - zignorowałam ją i wróciłam do łazienki.

- Koniecznie chcesz się spóźnić? - Fran stanęła nade mną łapiąc się za biodra.
- To my gdzieś idziemy? - zdziwiłam się, leniwie otwierając oczy. Przyjechałam tu niechętnie, tylko ze względu na nią. Miałam nadzieję, że po tym jak się zgodziłam da mi już święty spokój. Myślałam, że pójdę na ten wyścig, zrobię z siebie kretynkę i tyle.
- Może na treningi? - pociągnęła mnie za nogę skutecznie zrzucając z łóżka.
Siedziałam na pustych trybunach tępo wpatrując się w głośne pojazdy. Co ludzie mogą w tym widzieć? to pytanie krążyło mi po głowie przez cały czas. W końcu znudziło mi się udawać, że jestem zainteresowana i postanowiłam praktycznie wykorzystać ten czas spędzając go na robieniu zdjęć. Dziwiło mnie zafascynowaniem Włoszki. Przecież ona i sport to nie najlepsze połączenie a cieszyła się jakby była na pokazie mody.

Na spotkaniu z innymi kobietami, które przyjechały tutaj w tym samym celu co my czułam się jak kompletna kretynka. Siedziałam przy dużym, owalnym, szklanym stole podpierając głowę ręką, aby z wielkim hukiem nie upadła na mebel. Wpatrywałam się w łysego, grubego mężczyznę, który objaśniał nam nasze zadanie mocno gestykulując. Wszystkie szczęśliwie notowały każde wypowiedziane przez niego słowo. Co ja tu robię? Wskazówki zegara wiszącego za mężczyzną, za każdym razem jak na nie spojrzałam znajdowały się w tym samym miejscu.
- To tyle. Do zobaczenia w niedzielę. - usłyszałam dwa kluczowe zdania. Natychmiast poderwałam się z krzesła, chwyciłam czarną torebkę i wyszłam energicznie otwierając szklane drzwi.
- Oszalałaś?! Jak ty się zachowujesz? - Fran dobiegła do mnie jak byłam już na końcu korytarza. Spojrzałam na nią, nie wypowiadając ani jednego słowa. Odwróciłam się i ponownie ruszyłam przed siebie. - O co ci chodzi? - dopadła mnie przed budynkiem.
- Byłaś tak wpatrzona w tego gościa jakby był to Brad Pitt. A on mówił jakbyśmy miały po 5 lat. Idę coś zjeść. Idziesz ze mną? - byłam tak wściekła, że wolałam zmienić temat, żeby nie powiedzieć kilku słów za dużo. - Nie, nie tam! - dodałam gdy zobaczyłam jej iskierki w oczach. Jednak w końcu wylądowałyśmy w tej samej restauracji co dzień wcześniej z "boskim" kelnerem i ponownie musiałam patrzeć na flirty tej dwójki.

Przez całe kwalifikacje próbowałam zrozumieć zasady tego sportu. Jednak wydaje mi się, że nie do końca to mi wyszło.

W niedzielę musiałyśmy zawitać na tor godzinę przed rozpoczęciem wyścigu. Nie spodziewałam się, że na formułę przyjeżdża tak dużo ludzi oraz że fotoreporterzy będą latać za Fran. Cieszyłam się, że ten wyścig jest dzisiaj i że będę mogła wrócę do domu.
Poszłyśmy do tego samego pomieszczenia, w którym odbyło się pierwsze spotkanie. Łysy mężczyzna wraz z, w gruncie rzeczy nie brzydką blondynką jeszcze raz powtórzyli nam nasze zadania po czym rozdali stroje, w których miałyśmy wystąpić. Zaprowadzona nas potem do makijażystki i fryzjerki, które każdej z nas zrobiły to samo. Wyglądałyśmy jak swoje własne kopie. Niektóre z moich nowych koleżanek poszły na tor. Na szczęście nie byłam w tej grupie i spokojnie mogłam siedzieć, w już tak przeze mnie znanym pomieszczeniu i przyglądać się rozwojowi wydarzeń przez telewizor. Jako profesjonalny fotograf zostałam wyznaczona do tego aby zrobić dziewczynom kilka zdjęć co zabiło mi chwilę czasu.
Moim oczom ponownie ukazał się mężczyzna. Zbliżała się końcówka wyścigu i musiałyśmy zająć swoje miejsca. W bardzo niewygodnych i wysokich szpilkach ruszyłam za dziewczynami. Chwila musztry, rozkazów, poprawek i już byłyśmy gotowe na przyjęcie chłopaków. Stałyśmy w równej linii pod ścianą, wszystkie w takiej samej pozycji.
- Wszystko w porządku? - w głosie Fran było słychać troskę i zmartwienie. Spojrzałam na nią uważnie bo nie do końca wiedziałam o co jej chodzi.
- Tak, a dlaczego miałoby tak nie być? - modelka wzruszyła ramionami. Stałyśmy tam dobre kilka minut. Nagle poczułam, że moje nogi stają się jedną wielką galaretą a zimny pot przeleciał po moich plecach. Umilkłyśmy i wszystkie w równym tempie zaczęłyśmy klaskać. Przebiegł obok nas jeden kierowca w granatowym kombinezonie, z kaskiem w ręku i z uśmiechnięty od ucha do ucha. Zaraz za nim przyszedł naburmuszony mężczyzna w jasnym stroju. Szedł jakby na ścięcie i całkowicie nie zwrócił na nas uwagi. Czułam, że coś jest nie tak. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki a świat nieoczekiwanie zaczął wirować. Zrobiło mi się duszno i poczułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Wiedziałam co zaraz się stanie. Zamknęłam oczy w nadziei, że dzięki temu mój upadek będzie bolał jak najmniej. Jednak nie poczułam nic oprócz silnych ramion oplatających moją sylwetkę.


• • • • •
Na samym początku chciałabym ogromnie podziękować za taką masę komentarzy. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się tego. Na prawdę. Jesteście niesamowici, dziękuję :*
Mam nadzieję, że ten rozdział również wam się spodoba. I kto się okaże tajemniczym bohaterem? - to bardzo trudne i nieprzewidywalne pytanie :')
Życzę wszystkim miłego popołudnia i weekendu, dla niektórych tak jak np. dla mnie, trwającego 9 dni :D
Do zobaczenia :*

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 1

Popatrzyłam na nią z politowaniem, gdy oznajmiła mi, według niej radosną nowinę. Fran z wielką radością poinformowała mnie, że załatwiła możliwość gratulowania, poprzez klaskanie w dłonie kierowcom Formuły 1 zajęcia pierwszych trzech miejsc w wyścigu GP Kanady gdy ci będą podążać na podium.
- A druga wiadomość? - zapytałam spodziewając się odpowiedzi.
- Idziesz ze mną. - uśmiechnęła się
- Chyba cię pogięło! Nawet nie ma takiej opcji! Nigdzie nie idę! - to zdecydowanie nie były moje klimaty. Nie lubiłam uczestniczyć w takich eventach, mimo to, że lubiłam sport. Brunetka zawzięcie próbowała mnie przekonać do zmiany decyzji. Wiedziałam, że moja przyjaciółka jest osobą, która najpierw robi potem myśli, ale jeśli już udało jej się dostać taką propozycję nie może iść sama? Nie potrzebuję do pełni szczęścia robić z siebie klauna w cyrku.
- Lia, co ci szkodzi? Taka okazja może się więcej nie powtórzyć. Byłabyś głupia gdybyś z tego nie skorzystała. - wparowała za mną do pokoju i oparła się o framugę drzwi nadal wyrzucając z siebie milion argumentów, które w założeniu miały mnie przekonać.
- To jestem głupia. - zamknęłam jej drzwi przed nosem dając jasno do zrozumienia, że nie zmienię zdania. Odpuściła. Położyłam się na łóżku, aby przemyśleć propozycję Fran jeszcze raz na spokojnie. Na początku byłam całkowicie przeciwna, ale po chwili przemyśleń doszłam do wniosku, że chciałabym zobaczyć jak to jest. Możliwe, że miałabym okazję zrobić kilka fajnych zdjęć. Wyszłam z pokoju tak samo naburmuszona i zła jak wtedy gdy do niego weszłam aby Włoszka nie zauważyła, że jednak postanowiłam z nią iść. Skierowałam się do kuchni.
- Ej, no chodź ze mną. Jak ty nie pójdziesz to ja też nie idę. - aż podskoczyłam gdy pojawiła się nagle w pomieszczeniu. Nie spodziewałam się aż tak szybkiej reakcji. Ignorowałam ją zajmując się sprawdzaniem zawartości lodówki. Brunetka nagle zamilkła. Odwróciłam się do niej przodem i oparłam się o blat. Popatrzyłam na nią z uwagą a ta momentalnie się uśmiechnęła.
- No dobra, pójdę. - Fran podskoczyła do mnie mocno mnie przytulając. Zastanawiałam się kiedy zacznę żałować podjęcia takiej decyzji. 
- Kiedy to jest? - usiadałam ponownie na kanapie w salonie. Musiałam obrobić chociaż połowę z tych zdjęć.
- Za tydzień. - odkrzyknęła ze swojego pokoju.
Wieczór spędziłyśmy w domu na oglądaniu kolejnego filmu i jedząc chipsy. Obie na szczęście miałyśmy wspaniałą przemianę materii i bez obaw mogłyśmy się opychać niezdrowymi przekąsami, chociaż obie preferowałyśmy zdrowy i aktywny tryb życia. Fran jak to na modelkę przystało, powinna jeść porcje niczym dla wróbla, a tymczasem dałaby sobie odciąć rękę w zmiana za porcję lodów. Jednak dzięki jej idealnym genom mogła jeść to na co miała ochotę i nadal wyglądała pięknie i zgrabnie. Wybrała sobie najlepszy zawód jaki mogła.
- Mam nadzieję, że ci faceci na żywo wyglądają lepiej niż na zdjęciach. - zachwycała się wyglądem kierowców Formuły 1 moja współlokatorka.
- Żeby nie musiała się brzydzić jak wylądujesz z jednym w łóżku? - nie pochwalam jej zachowania. Cieszyłabym się gdyby miała chłopaka chociaż przez dwa miesiące. Dobrze by jej zrobiło gdyby związała się z kimś na dłużej. Nie mówię o mężu, dziecku i psie, na to jest jeszcze za młoda.
- Przecież wiesz, że taka nie jestem. - spojrzałam na nią pytająco bo sama chyba nie wiedziała i nie wierzyła w to co mówi. Pasowało jej takie życie.
- Kup sobie psa może dłużej z tobą wytrzyma niż ci biedni faceci. Może nie ucieknie po dwóch dniach. - brunetka oburzyła się niemal rzucając we mnie popcornem. Zmieniłam temat bo zaraz by się na mnie obraziła i nie odzywała przez tydzień.
Rankiem wstałyśmy, zjadłyśmy lekkie, zdrowe śniadanie i poszłyśmy biegać. Takie rozpoczęcie dnia dawało energii.

Po powrocie wzięłam prysznic. Gdy Fran się kąpała przygotowałam sobie jedzenie i sprzęt do pracy. Czekał mnie drugi dzień sesji na plaży. Modelka wskoczyła w czerwone szpilki i poszła do pracy. Ja miałam jeszcze chwilę dlatego zrobiłam sobie kawę i wyszłam na balkon.

Wiatr delikatnie owiewał moje włosy, słońce ogrzewało skórę a piasek miło przesypywał się między palcami u stup. Z każdą minutą czułam się coraz gorzej jednak zacisnęłam zęby i ignorowałam pogarszający się stan zdrowia.
- 5 minut przerwy i idziemy na molo. - złapałam butelkę wody i ledwo doszłam do najbliższego zacienionego miejsca. Po kilu łykach płynu poczułam się znacznie lepiej. Nie wiedziałam jaki może być powód, tłumaczyłam sobie, że to przez całodzienną pracę na słońcu. Poszłam na molo i dokończyłam pracę. Wytrzymałam a zdjęcia nie były najgorsze. Cała ekipa była zadowolona.

Odświeżający prysznic zdecydowanie mi pomógł, ale mimo to poszłam się zdrzemnąć. Fran była na tyle miła, że dała mi pospać i obudziła mnie dopiero na obiad.

- Ubieraj się. Jedziemy na zakupy. - Fran wpadła do domu jak burza. Wyjazd do Kanady zbliżał się wielkimi krokami.
- Gdzie? Po co? - popatrzyłam na tego diabła, który nie zależnie od pory dnia ma stanowczo za dużo energii.
- Po nowe ciuchy do Kanady. Nie marudź. Jedziemy. - można by powiedzieć, że zostałam zmuszona siłą. Nie miałam wyjścia, żeby z nią nie jechać. Kupiłyśmy mnóstwo rzeczy spędzając w galerii kilka godzin. Mimo to świetnie się bawiłyśmy. Z zakupów byłam zadowolona, ale jednocześnie bardzo zmęczona.

Cały tydzień miałam bardzo zabiegany. Mnóstwo sesji. Zdążyłam być nawet na Kubie.

• • • • • 
Po całym tygodniu testów i kartkówek w końcu napisałam 1 rozdział. Nie miałam czasu ani weny aby usiąść nad nim w tygodniu, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeśli w ogóle ktoś to czyta. Bo powiem szczerze, że jak widzę napis "Brak komentarzy" jest mi trochę smutno.
Życzę miłego weekendu.

sobota, 9 kwietnia 2016

Prolog

Zmęczona po całym dniu ciężkiej pracy siedziałam na ciemnej kanapie w salonie, w którym dzięki znajomościom mojej współlokatorki a zarazem najlepszej przyjaciółki, wszystko idealnie tworzyło całość. Od zawsze moim skrytym marzeniem było mieć mieszkanie, które jest praktyczne oraz, w którym każda znajdująca się w nim rzecz pasowała do reszty. Nasz dom nie był przesadnie duży, ale widok rozciągający się na Florydę zapierał dech w piersiach. Można pomyśleć, że za rachunki płacimy majątek, ale nie było tragicznie. W przeciwnym razie znalazłybyśmy sobie coś innego. Jednak Tampa była miejscem, w którym było nam bardzo dobrze i nie miałyśmy na razie zamiaru zmieniać miejsca zamieszkania.
Fran, moja przyjaciółka, z którą znam się już przeszło 7 lat jeszcze nie wróciła albo z pokazu mody, albo z sesji zdjęciowej, albo z randki z kolejnym przypadkowo poznanym chłopakiem. Już nie wnikałam w to gdzie i z kim wychodzi. Przestałam o to pytać bo i tak w połowie opowieści tracę wątek. Niech chodzi gdzie chce, nie będę jej kontrolować.
Z kubkiem lekko już chłodnej kawy swobodnie wyciągnęłam nogi przed siebie kładąc je na szarym stoliku. Z ogromną niechęcią odpaliłam laptopa i bezmyślnie, rozpaczając nad tym ile mam jeszcze do zrobienia oglądałam owoce mojej dzisiejszej pracy. Nie zatrzymałam się na żadnym zdjęciu na dłużej niż na sekundę. W bardzo szybkim tempie obejrzałam całą galerię.
Wzięłam kolejny łyk kawy po czym położyłam głowę na oparciu łóżka i głośnio westchnęłam. Lubiłam swoją pracę. Już pod koniec podstawówki każdy mówił mi, że mam talent do robienia zdjęć, że jestem do tego stworzona. Z czasem polubiłam to na tyle, że postanowiłam hobby połączyć z pracą i właśnie w taki sposób odkryłam plany na przyszłość. Jestem zadowolona z wyboru, ale czasami mam dość. Niespodziewane wyjazdy, szybki tryb życia i samolubne współpracownice potrafią dać nieźle w kość. Każda praca posiada plusy, ale również i minusy.
Zabrałam się za obróbkę pierwszego zdjęcia, na którym prezentowała się zgrabna blondynka a w jej tle fale błękitnego oceanu z beztroską uderzały o brzeg. Usłyszałam nieudolny dźwięk otwierania drzwi. Fran była jedyną osobą, która miała klucze do mieszkania, ale gdyby miało je nawet 15 osób i tak zawsze poznałabym kiedy to ona. Nigdy nie wie, w którą stronę kręcić kluczem. Czasami zamiast otworzyć to zamknie dolny zamek nawet jeśli jestem w domu i ta czynność jest zupełnie niepotrzebna. Niejedna osoba pomyślałaby, że zwyczajnie chce się włamać bo nie widziałam, żeby udało jej się otworzyć drzwi szybciej niż w przeciągu 2 - 3 minut.
- Czy ty w końcu nauczysz się otwierać te drzwi? - podparłam głowę lewą ręką spoglądając na nią pytająco.
- Dobra, daj mi spokój. - Fran rzuciła torbę i klucze na komodę stojącą nieopodal wejścia i pospiesznie zdjęła czarne trampki. Była drobną brunetką, kroczącą przez życie zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy, pewną siebie osobą. Ciemnooka kobieta bez wątpienia miała powodzenie u facetów. Ma ogromne poczucie humoru i w pełni korzysta z życia.
Z telefonem w ręku, bez którego nigdy nie ruszy się z domu, szczęśliwa usiadała po turecku na łóżku obok mnie. Aktorsko odrzuciła włosy i czekała aż zapytam o cokolwiek. Patrzyłam na nią chwilę z politowaniem.
- Stało się coś? - jej uśmiech zrobił się jeszcze większy a w jej oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
- Mam dwie wiadomości - oznajmiła w międzyczasie odpisując na wiadomość, które dostaje praktycznie cały czas.
- Mów - zamknęłam laptopa, odłożyłam go na stolik i usiadłam na przeciwko niej spodziewając się wiadomości o ciąży, utracie pracy lub o czymkolwiek innym, ale tego co mi powiedziała zupełnie się nie spodziewałam. Myślałam, że po tylu latach bardziej się znamy i nigdy nie kazałaby mi robić czegoś takiego.



• • • • •
Witam ponownie. Tak jak obiecałam zaczynam pisanie nowego opowiadanie. Powiem szczerze, że już nie mogłam się doczekać kiedy zacznę bo pisanie bardzo mi się spodobało i zwyczajnie zaczęłam tęsknić.
Mam nadzieję, że ta historia przypadnie wam do gustu i pozostaniecie ze mną na dłużej. Zdradzę tylko, że będzie zupełnie inna od poprzedniej.
Czekam na opinię na temat prologu i może jakieś spekulacje na temat przyszłych wydarzeń. Zapraszam :*