Z racji tego, że obie dużo podróżujemy z pakowaniem się na wyjazd nie było żadnego problemu. Miałyśmy już wprawę w pakowaniu się, stylizacjach na podróż i robieniu listy rzeczy do zabrania. Oczywiście pakowałyśmy się ostatniego dnia, na ostatnią chwilę, jak zawsze. Czekała nas męcząca wyprawa, szczególnie jak jedzie się z kimś takim jak Fran. Ona nie potrafi siedzieć w jednym miejscu dłużej niż przez 10 minut.
- Fran taksówka czeka! - krzyknęłam opierając się o rączkę walizki. Byłam już gotowa i od kilku minut stałam przy drzwiach wyjściowych czekając na dziewczynę.
- Już idę! - latała po mieszkaniu jak opętana i zbierała ostatnie rzeczy. W końcu wsiadłyśmy do taksówki i pojechałyśmy na lotnisko. Uznałyśmy, że taka droga była najszybsza i najwygodniejsza. Chociaż prawie 4 godziny podróży do przyjemnych nie należy.
W Montrealu byłyśmy około godziny 15. Zostawiłyśmy torby w hotelu i poszłyśmy coś zjeść. Dookoła było pełno przyjemnie wyglądających restauracji, więc nasze poszukiwania nie trwały długo. Wybrałyśmy tą, która była najbliżej.
- Dzień dobry. Mogę przyjąć już zamówienie? - podszedł do nas wysoki, umięśniony brunet.
- A co nam pan poleci? - Fran zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się słodko w kierunku kelnera. Przewróciłam oczami i schowałam się za menu, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Takim pięknym paniom... - modelka zarechotała ze szczęścia wpatrując się w mężczyznę jak w obrazek. Zamówiłyśmy polecone danie. Spojrzałam wymownie na brunetkę gdy mężczyzna się oddalił a ta tylko szeroko się uśmiechnęła.
- Smakowało? - zastanawiam się czy każdy kelner traktuje tak klientki.
- Oczywiście. Na pewno tu jeszcze przyjdziemy. - Fran rozmawiała jeszcze chwilę z mężczyzną. Skończyło się na tym, że wymienili się numerami telefonu.
- Żadnej okazji nie przepuścisz? - wyszłyśmy z restauracji i skierowałyśmy się do hotelu.
- Nie widziałaś jaki on był przystojny?! - oburzyła się Włoszka cicho wzdychając. Z kim ja się zadaję. Ona ma totalną obsesję na punkcie podrywania kolejnych facetów. Nie martwiło mnie to tak jak kiedyś. Powoli zaczyna mnie to śmieszyć.
Resztę dnia spędziłyśmy na zwiedzaniu. Specjalnie przyjechałyśmy trzy dni wcześniej aby móc trochę poznać miasto. Zrobiłyśmy mnóstwo pięknych zdjęć i świetnie się bawiłyśmy.
Fran opuściła mnie kilka minut temu. Poleciała spotkać się z kelnerem. Była taka szczęśliwa, że do niej zadzwonił, że powstrzymałam się od komentarzy. Wolnym krokiem, w promieniach słońca wróciłam do hotelu. Spokojnie wzięłam prysznic, rozpakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i usiadłam wygodnie na dwuosobowym łóżku włączając telewizor.
- O której wróciłaś? - wyszłam z łazienki wycierając ręcznikiem jeszcze mokre włosy. Brunetka właśnie się obudziła.
- O 3 - uśmiechnęła się na myśl wspomnień z poprzedniej nocy. - On jest boski. - zignorowałam ją i wróciłam do łazienki.
- Koniecznie chcesz się spóźnić? - Fran stanęła nade mną łapiąc się za biodra.
- To my gdzieś idziemy? - zdziwiłam się, leniwie otwierając oczy. Przyjechałam tu niechętnie, tylko ze względu na nią. Miałam nadzieję, że po tym jak się zgodziłam da mi już święty spokój. Myślałam, że pójdę na ten wyścig, zrobię z siebie kretynkę i tyle.
- Może na treningi? - pociągnęła mnie za nogę skutecznie zrzucając z łóżka.
Siedziałam na pustych trybunach tępo wpatrując się w głośne pojazdy. Co ludzie mogą w tym widzieć? to pytanie krążyło mi po głowie przez cały czas. W końcu znudziło mi się udawać, że jestem zainteresowana i postanowiłam praktycznie wykorzystać ten czas spędzając go na robieniu zdjęć. Dziwiło mnie zafascynowaniem Włoszki. Przecież ona i sport to nie najlepsze połączenie a cieszyła się jakby była na pokazie mody.
Na spotkaniu z innymi kobietami, które przyjechały tutaj w tym samym celu co my czułam się jak kompletna kretynka. Siedziałam przy dużym, owalnym, szklanym stole podpierając głowę ręką, aby z wielkim hukiem nie upadła na mebel. Wpatrywałam się w łysego, grubego mężczyznę, który objaśniał nam nasze zadanie mocno gestykulując. Wszystkie szczęśliwie notowały każde wypowiedziane przez niego słowo. Co ja tu robię? Wskazówki zegara wiszącego za mężczyzną, za każdym razem jak na nie spojrzałam znajdowały się w tym samym miejscu.
- To tyle. Do zobaczenia w niedzielę. - usłyszałam dwa kluczowe zdania. Natychmiast poderwałam się z krzesła, chwyciłam czarną torebkę i wyszłam energicznie otwierając szklane drzwi.
- Oszalałaś?! Jak ty się zachowujesz? - Fran dobiegła do mnie jak byłam już na końcu korytarza. Spojrzałam na nią, nie wypowiadając ani jednego słowa. Odwróciłam się i ponownie ruszyłam przed siebie. - O co ci chodzi? - dopadła mnie przed budynkiem.
- Byłaś tak wpatrzona w tego gościa jakby był to Brad Pitt. A on mówił jakbyśmy miały po 5 lat. Idę coś zjeść. Idziesz ze mną? - byłam tak wściekła, że wolałam zmienić temat, żeby nie powiedzieć kilku słów za dużo. - Nie, nie tam! - dodałam gdy zobaczyłam jej iskierki w oczach. Jednak w końcu wylądowałyśmy w tej samej restauracji co dzień wcześniej z "boskim" kelnerem i ponownie musiałam patrzeć na flirty tej dwójki.
Przez całe kwalifikacje próbowałam zrozumieć zasady tego sportu. Jednak wydaje mi się, że nie do końca to mi wyszło.
W niedzielę musiałyśmy zawitać na tor godzinę przed rozpoczęciem wyścigu. Nie spodziewałam się, że na formułę przyjeżdża tak dużo ludzi oraz że fotoreporterzy będą latać za Fran. Cieszyłam się, że ten wyścig jest dzisiaj i że będę mogła wrócę do domu.
Poszłyśmy do tego samego pomieszczenia, w którym odbyło się pierwsze spotkanie. Łysy mężczyzna wraz z, w gruncie rzeczy nie brzydką blondynką jeszcze raz powtórzyli nam nasze zadania po czym rozdali stroje, w których miałyśmy wystąpić. Zaprowadzona nas potem do makijażystki i fryzjerki, które każdej z nas zrobiły to samo. Wyglądałyśmy jak swoje własne kopie. Niektóre z moich nowych koleżanek poszły na tor. Na szczęście nie byłam w tej grupie i spokojnie mogłam siedzieć, w już tak przeze mnie znanym pomieszczeniu i przyglądać się rozwojowi wydarzeń przez telewizor. Jako profesjonalny fotograf zostałam wyznaczona do tego aby zrobić dziewczynom kilka zdjęć co zabiło mi chwilę czasu.
Moim oczom ponownie ukazał się mężczyzna. Zbliżała się końcówka wyścigu i musiałyśmy zająć swoje miejsca. W bardzo niewygodnych i wysokich szpilkach ruszyłam za dziewczynami. Chwila musztry, rozkazów, poprawek i już byłyśmy gotowe na przyjęcie chłopaków. Stałyśmy w równej linii pod ścianą, wszystkie w takiej samej pozycji.
- Wszystko w porządku? - w głosie Fran było słychać troskę i zmartwienie. Spojrzałam na nią uważnie bo nie do końca wiedziałam o co jej chodzi.
- Tak, a dlaczego miałoby tak nie być? - modelka wzruszyła ramionami. Stałyśmy tam dobre kilka minut. Nagle poczułam, że moje nogi stają się jedną wielką galaretą a zimny pot przeleciał po moich plecach. Umilkłyśmy i wszystkie w równym tempie zaczęłyśmy klaskać. Przebiegł obok nas jeden kierowca w granatowym kombinezonie, z kaskiem w ręku i z uśmiechnięty od ucha do ucha. Zaraz za nim przyszedł naburmuszony mężczyzna w jasnym stroju. Szedł jakby na ścięcie i całkowicie nie zwrócił na nas uwagi. Czułam, że coś jest nie tak. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki a świat nieoczekiwanie zaczął wirować. Zrobiło mi się duszno i poczułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Wiedziałam co zaraz się stanie. Zamknęłam oczy w nadziei, że dzięki temu mój upadek będzie bolał jak najmniej. Jednak nie poczułam nic oprócz silnych ramion oplatających moją sylwetkę.
• • • • •
Na samym początku chciałabym ogromnie podziękować za taką masę komentarzy. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się tego. Na prawdę. Jesteście niesamowici, dziękuję :*
Mam nadzieję, że ten rozdział również wam się spodoba. I kto się okaże tajemniczym bohaterem? - to bardzo trudne i nieprzewidywalne pytanie :')
Życzę wszystkim miłego popołudnia i weekendu, dla niektórych tak jak np. dla mnie, trwającego 9 dni :D
Do zobaczenia :*