piątek, 28 października 2016

Rozdział 26

Przeprowadzenie się do nowego domu kosztowało mnie dużo wysiłku. Zarówno fizycznego jak i psychicznego. Jednak nie żałowałam tego i bardzo dobrze się czułam. Często widywałam się z Fran. Czasami jak nie było Sebastiana nocowałyśmy u siebie. Wiedziałam, że muszę się nauczyć takiego życia i w dużej mierze zacząć sobie sama radzić. Moi rodzice zadeklarowali się, że jak tylko będę czegoś potrzebowała wystarczy do nich jeden telefon. Bardzo polubili Vettela i cieszą się, że zostaną dziadkami. Mimo tego, że zawsze uważali, że w pierwszej kolejności powinien być ślub akceptowali mój, nieformalny związek.
Fran i Lewis z wielką ekscytacją zgodzili się zostać rodzicami chrzestnymi naszego dziecka. Hamilton już na wstępie zapowiedział, że będzie rozpieszczał je bardziej niż jego dziadkowie. Brytyjczyk lubił małe dzieci i razem z Vettelem mieliśmy nadzieję, że z naszym też znajdzie wspólny język i będzie dla niego jak dobry przyjaciel, ale też jak drugi ojciec. Wszystko szło po mojej myśli. Na stan przez który przeszłam i w jakim się znajdowałam czułam się całkiem dobrze. Oczywiście pomijając wszystkie aspekty przez, które musiała przejść każda kobieta. W głębi duszy jednak obawiałam się co będzie jak zostawię Niemca z noworodkiem, co będzie jak umrę podczas porodu, albo umrzemy oboje. Nie chciałam, żeby Seb przeze mnie cierpiał i zniszczył sobie całe życie. Jak to kobieta brałam wszystkie opcje pod uwagę.
Poród zbliżał się wielkimi krokami. Na szczęście termin przypadał akurat na przerwę w kalendarzu Formuły 1. Sebastian będzie w domu, będzie mógł się mną zaopiekować i nie będzie musiał rezygnować z wyścigu. Jednak przed tym chciałam osobiście mu pokibicować na niejednym torze i wybrałam się między innymi na GP Kanady, które skradło moje serce i miałam do niego ogromny sentyment. W końcu tam się wszystko zaczęło. Minttu i Fran też przełożyły wszystkie swoje plany aby udać się tam razem ze mną. Od początku panowała wyjątkowa i bardzo rodzinna atmosfera, do czasu, aż przez przypadek nie wypadłam na jedną, już bardzo dobrze znaną mi osobę.
- Widzę, że niezła z ciebie dziwka. - usłyszałam ostre słowa za swoimi plecami gdy akurat z Minttu kierowałyśmy się padokiem do pomieszczeń na torze należących do Ferrari. Finka spojrzała na mnie i żadna z nas nie miała ochoty się odwrócić bo wiedziałyśmy kto wypowiedział te słowa. Niechętnie jednak to zrobiłyśmy. Nie przejęłam się oskarżeniem bo wiedziałam, że jest ono tylko po to aby mnie zdenerwować. - Nie ma to jak wyrwać faceta na litość i wmówić mu dziecko. Czego to ludzie nie zrobią dla kasy. - dokończyła swoją wypowiedzieć Vivian. Żona Nico Rosberga i matka jego dziecka. Dorosła i świadoma bizneswoman. Przynajmniej za taką się uważała.
- Dziecko jest Vettela, tak dla twojej informacji i nie pozwolę abyś drugi raz rozbiła nasz związek. Naprawdę nie masz lepszych zajęć? - popatrzyłam na nią morderczym wzrokiem i już chciałam odejść.
- Jesteś psychiczna żeby zwracać się tak do kobiety w ciąży. Co ona ci takiego zrobiła?! Jesteś zazdrosna o ich udany związek, a może o Sebastiana? - Minttu nie mogła odejść żeby czegoś jej nie powiedzieć. Nie lubiła jej jeszcze bardziej niż ja. Powiedziała jej jeszcze kilka szczerych słów, odwróciłyśmy się i poszłyśmy w wcześniej wyznaczonym kierunku. Vivian stała w bezruchu i wpatrywała się z niedowierzaniem w jeden punkt.
To ostatnie GP przed porodem i starałam się wykorzystać każdą okazję do wspólnego spędzenia czasu. Każdy był dla mnie miły i pomocy przez co niezwykle ciepło robiło mi się na sercu. Twierdzili, szczególnie mechanicy Ferrari, że ciąża mi służy i promienieję. Podobno żadna z kobiet nie miała tak dobre kontaktu nawet z tymi członkami ekipy. Każda zazwyczaj ich ignorowała i traktowała za gorszy sort. Ja ich bardzo lubiłam. Brakowało mi tej atmosfery, tych ludzi i widoku na żywo jak Sebastian wygrywa wyścig. Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie zgranie kolejne mistrzostwo bo bardzo na to zasługuje.
Po wyścigu Kimi i Min zostali kilka nocy w naszym domu. Finka dużo opowiadała mi o roli matki, samym porodzie a także dała mi kilka cennych wskazówek. Potem kierowcy polecieli na kolejny wyścig. Cieszyłam się, że Sebastian ma swoją pasję sama też polubiłam te wyścigi, ale odkąd byłam w ciąży coraz bardziej się o niego martwiłam. Nie chcąc go ograniczać i sprawiać mu przykrości nie powiedziałam mu o tym.
Przez ostatnie dni, tygodnie Sebastian bardzo rzadko przebywał w domu. Miał bardzo mało wolnego czasu między wyścigami, więc nie opłacało mu się przyjeżdżać. Upierał się, że gdybym tylko chciała aby przy mnie był to mam dzwonić. Chciałam, ale wiedziała, że to nie rozsądne, ponieważ dla jego organizmu nie byłoby to najlepszym krokiem. Dlatego czekałam na przerwę między wyścigami jeszcze bardziej.
Kilka dni po tym jak nacieszyłam się obecnością niemieckiego kierowcy pojechałam do szpitala. Dla  zdrowia mojego oraz dziecka ustaliłam z lekarzem, że zjawię się przed terminem, aby na spokojnie mnie do tego wszystkiego przygotować. Sebastian, Fran z Danielem i mój rodzice zmieniali się co chwila. Nie mogę powiedzieć żebym się nudziła, ale to dobrze. Nie miałam czasu aby myśleć o najgorszych scenariuszach.
Lekarze i pielęgniarki troszczyli się o mnie jak tylko mogli.
- Jak się pani czuje? - do mojego pokoju wszedł lekarz. Uśmiechnął się do mnie promiennie i zaczął mierzyć mi ciśnienie.
- Jest w porządku. - odpowiedziałam. Co chwila ktoś przychodził i pytał się czy aby na pewno dobrze się czuję.
- Już jutro termin. Poród może rozpocząć się w każdym momencie. Czy jest pani na to gotowa? - jego twarz spoważniała. Odczułam, że sam się boi nadchodzących wydarzeń i najlepiej by było aby chłopiec został u mnie w brzuchu.
- Chyba już nie mam wyjścia panie doktorze. - zaśmiałam się chociaż w głębi duszy sama się bałam. Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.
- Mimo tego, że nie powinniśmy już tutaj nikogo wpuszczać jeden pan bardzo upiera się aby się z panią zobaczyć. Mówi, że to bardzo ważna sprawa. - powiedział tajemniczo a ja zaczęłam zastanawiać się kto to może być. Vettel przecież niedawno co poszedł do domu. - Wpuścić go? - pokiwałam energicznie głową. Lekarz wyszedł i zamknął drzwi, które za chwilę i tak się otworzyły.
- Lewis? Co ty tu robisz? Miałeś być na Barbadosie. - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia gdy zobaczyłam Brytyjczyka z bukietem kwiatów i niebieską, prezentową torbą. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w policzek. Kiwnęłam głową w podziękowaniu za prezent.
- Nie mogłem przegapić narodzin mojego chrześniaka. Musiałem tu przyjechać. Jak się czujesz? - usiadł na taborecie obok łóżka.
- Sebastian nie mówił, że przyjedziesz. - zignorowałam jego pytanie i dochodziłam prawdy jego przybycia, chociaż wizja, że jest tu dla mnie napełniła mnie szczęściem.
- Bo sam o tym nie wiedział. - rozmawialiśmy przez chwilę na neutralne tematy, jednak chciałam skorzystać z tej okazji, że jesteśmy tylko we dwoje.
- Lewis. - zrobiłam krótką przerwę, ponieważ nie chciałam sobie nawet wyobrażać takiego rozwoju sytuacji. Brytyjczyk spojrzał na mnie uważnie i czekał na kolejne słowa. - Jakby mi się coś stało, jakbym nie przeżyła. Proszę obiecaj mi, że zajmiesz się Sebastianem. - kierowca Mercedesa pokręcił z dezaprobatą głową a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nawet nie ma takiej opcji! Wszystko będzie dobrze! - zdenerwował się i spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
- Obiecaj. - powiedziałam ledwie słyszalnym głosem.
- Obiecuję. - mężczyzna sam nie wierzył w to co mówi. Nie przyjmował do siebie takiego obrotu sprawy, ale dla mnie, dla mojego lepszego samopoczucia obiecał mi to. Nie pozwoli zrobić mu nic głupiego, przywróci go do porządku dziennego jak będzie tylko taka potrzeba, że będzie go wspierał, że Vettel będzie mógł na niego liczyć.
Po kilku minutach Hamilton opuścił szpital i pojechał do Sebastiana. Wolę sobie nie wyobrażać co dwaj faceci, wieczorem, sami w domu mogą robić.
Trzy dni po planowanym terminie porodu coś zaczęło się dziać. Niezwłocznie zawołam lekarza i pielęgniarki, które tylko umocniły mnie w przekonaniu, że poród właśnie się zaczyna. Od razu zadzwoniłam do Sebastiana i kazałam mu także poinformować Fran. Kilka minut potem moi najbliżsi byli już przy mnie a personel szpitala informował mnie jak postępować.
- Sebastian. - złapałam go mocno za rękę i spojrzałam głęboko w jego błękitne oczy. Wiedział co chce powiedzieć i tylko pocałował mnie w czoło.

 • • • • •
Dzisiaj trochę później niż zawsze, ale dopiero co skończyłam ten rozdział także wybaczcie :)
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Powrót Vivian, niespodzianka Lewisa no i początek porodu. Jak myślicie? Jak to się skończy? Wszystko pójdzie zgodnie z planem?
Mam teraz kilka dni wolnego, z resztą pewnie jak większość z Was, i postaram się napisać kilka rozdziałów na zapas aby te ostatnie części pojawiły się regularnie.
Życzę Wam miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień. 
Zdradzę Wam, że z każdym rozdziałem będzie działo się coraz więcej.

piątek, 21 października 2016

Rozdział 25

- Lia, co byś powiedziała na zmianę miejsca zamieszkania? - zagaiłem gdy byliśmy sami. Obawiałem się zadania tego pytania a jeszcze bardziej odpowiedzi. Nie byłem pewien czy jesteśmy już na tym etapie aby razem zamieszkać. Chociaż przecież spodziewaliśmy się dziecka, będziemy rodzicami. Dziewczyna spojrzała na mnie ze strachem, ale czułem, że ucieszyła się tą propozycją. - Zostawilibyśmy Fran i Daniela samych i my mielibyśmy więcej prywatności. - kontynuowałem i próbowałem przekonywać.
- A gdzie? - zaciekawiła się nadal krojąc warzywa na obiad. Siedziałem na taborecie i przyglądałem się jej ruchom, zgrabnej sylwetce i powstrzymywałem się aby jej nie przytulić.
- Myślałem, żeby gdzieś niedaleko. Fran i twoi rodzice byliby na miejscu i pomogliby ci gdyby była taka potrzeba. Mnie często nie ma i nawet jakbym chciał nie mogę być cały czas przy tobie. - próbowałem dokładnie jej to wytłumaczyć tak aby się nie obraziła. Nie chciałem, żeby pomyślała, że ze wszystkim będzie musiała sobie radzić sama a swoje obowiązki zwalam na jej rodzinę. To dla jej dobra. - Pięć osób się tutaj nie zmieści. A 9 miesięcy to wcale nie jest tak długi okres czasu. - dziewczyna przerwała wykonywaną czynność i usiadła mi na kolanach.
- Zgadzam się. - wyszeptała i szeroko się uśmiechnęła. - Nie ważne gdzie. Ważne, że razem.
W taki oto sposób zaczęliśmy szukać idealnego mieszkania dla naszej małej rodzinki. Cena nie bardzo miała wpływ na naszą decyzję, jednak podjęcie jej trwało kilka tygodni. Trudno było nam się zdecydować, ale w końcu znaleźliśmy to odpowiednie. Teraz tylko należało je odpowiednio urządzić i można się przeprowadzać. Lia była wniebowzięta zarówno tym pomysłem jak i naszym nowym mieszkaniem. Wiedziałem w jej oczach już kilkanaście pomysłów na zaaranżowanie każdego kąta. Znalezienie czasu na remontowanie mieszkania graniczyło z cudem. Mnie prawie przez cały czas nie było, Lia w bardzo dużej ilości wyjazdów mi towarzyszyła, sama miała pracę i obowiązki. Poza tym nie mogła się zbytnio męczyć. Nadal nie była w pełni zdrowa i trzeba było mieć to na uwadze aby nie kusić losu. Jednak małymi kroczkami mieszkanie stawało się coraz przytulniejsze. Pokój naszego małego szkraba zaczęliśmy urządzać całkowicie neutralnie. Nie wiedzieliśmy jeszcze jaką płeć będzie miało dziecko.

• • • • •
- Fran! - zawołałam gdy znów po założeniu spodni nie mogłam dopiąć guzika. Przyjaciółka wpadła do mojego pokoju przerażona. - Nie mam w co się ubrać. Cały czas tyje i w nic się nie mieszczę. - wyznałam a brunetka pokręciła z dezaprobatą głową.
- Nie masz żadnych leginsów? - zapytała zaglądając do mojej szafy.
- Wszystkie są w praniu. - wyznałam ze smutkiem. Bardzo cieszyłam się, że zostanę mamą. Wiedziałam z czym to się wiąże, ale nawet pocieszające słowa Sebastiana nie sprawiały, że moja samoocena się podnosiła. Czułam się naprawdę fatalnie. Częste zawroty głowy, wymioty i zdecydowane przybranie na wadze nie pozwalały mi się cieszyć błogosławionym stanem.
- Zakładaj to. - podała mi wyjęte przed chwilą z szafki ubrania. - Idziemy na zakupy.
Dzisiejsze zakupy trwały zdecydowanie dłużej niż zawsze. Kupiłyśmy kilka rzeczy dla mnie, dla dziecka a także jakieś małe ozdoby do nowego mieszkania.
Minttu dzwoni do mnie średnio co dwa dni. Bardzo się o mnie martwi i pomaga jak tylko może, często też przyjeżdżała do Stanów. Dostałam od niej kilka rzeczy, które zostały jej po Robinie. Jak byłyśmy obecne ostatnio na wyścigu nie odstępowała mnie na krok, tak samo jak Lewis, o Sebastianie nie wspomnę. To było bardzo miłe z ich strony. Znałam, naprawdę niesamowitych ludzi i nie wyobrażałam sobie gdyby ich nie było.

- Sebastian, pójdziesz ze mną dzisiaj do lekarza? - zapytałam blondyna leżącego obok mnie na łóżku. Patrząc w jego błękitne oczy nie umiałam określić jak wielkim uczuciem go darzyłam. Kiedyś pochłonięta pracą, teraz kobieta spodziewająca się dziecka z najlepszym facetem na świecie. Miałam umrzeć, miałam nigdy nie zostać mamą, miałam nigdy nie być szczęśliwa. Dziejące się rzeczy uświadamiały mi jak wielką miłość ma moc. Byłam przekonana, że to wszystko jest dzięki Sebastianowi.
Specjalnie zaplanowałam tą wizytę u lekarza w takim dniu aby Vettel był w domu.
- Jasne. - odpowiedział gładząc mnie po głowie i bawiąc się moimi palcami.
Siedzieliśmy na korytarzu cały czas żartując i śmiejąc się. Lekarz, z którym bardzo dobrze już się znaliśmy przeprowadził ze mną tradycyjną rozmowę. Sebastian siedział cicho jak mysz pod miotłą a po jego minie widziałam, że jest zdenerwowany. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Chcecie państwo poznać płeć dziecka? - zapytał lekarz odrywając wzrok od małego komputera i kierując go na mnie. Spojrzałam uważnie na Sebastiana, który cały czas siedział obok mnie i mocno ściskał moją dłoń. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową w kierunku doktora.
- To - zaczął przez śmiech. Serce zaczęło mi szybciej bić. - To chłopiec. - z blondyna zeszło całe napięcie. Podniósł się natychmiast i złożył pocałunek na moich ustach w geście wdzięczności. Mężczyzna w białym fartuchu zaczął się śmiać. Po wizycie pojechaliśmy jeszcze do naszego nowego mieszkania aby zostawić kolejne rzeczy.
- To jak damy mu na imię? - zapytałam przytulając się do Sebastiana, gdy oglądaliśmy telewizję w salonie.
- Może Felix? - spojrzałam na niego z politowaniem. - A jakie imiona tobie się podobają? - delikatnie dotknął mojego brzucha.
- John? Jacob? Alex? - wymieniałam wszystkie imiona jakie przyszły mi do głowy. Sama jednak nie widziałam tego aby nasz syn nosił jedno z nich. Sebastian bez słowa podniósł się i chwycił za laptopa leżącego na stoliku.
- Chcemy żeby to imię było niemieckie czy amerykańskie? - Vettel podrapał się po głowie przeglądając różne strony internetowe z imionami. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
- Co moje słodkie aniołki robią? Jak było u lekarza? Wiadomo czy chłopiec czy dziewczynka? - Fran z Danielem wpadli właśnie do mieszkania. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć a już zostało zadane mi kilka pytań. Jaka pora dnia by nie była brunetka miała za dużo energii.
- Wybieramy imię dla naszego syna, ale nie możemy się zdecydować. - ujrzałam szeroki uśmiech Daniela, który był skierowany do Vettela. Kierowca Ferrari porozumiewawczo poruszył brwiami. Fran jednak posmutniała. Liczyła na różowe sukieneczki, warkoczyki a w przyszłości szpilki i rady miłosne. Niestety, nie tym razem.
- David. - krzyknęła wychodząc z pokoju. Spojrzałam na przyszłego ojca mojego dziecka a on szeroko się uśmiechnął. Spodobało mu się to imię. Mi również przypadło do gustu. Pocałował mnie w czubek głowy a z jego twarzy nie schodził wielki uśmiech. Spojrzałam mu głęboko w oczy i byłam już pewna jakie imię będzie miało nasze dziecko. W między czasie Daniel opuścił pomieszczenie i razem z  Fran zamknął się w jej pokoju.
- Kogo weźmiemy na chrzestnych? - poruszyłam kolejną sprawę związaną z narodzinami dziecka. Wiedziałam, że zostało nam jeszcze bardzo dużo czasu, ale nie chciałam takich decyzji podejmować pochopnie.
- Myślałem nad Lewisem albo Kimim. - wyznał i jednocześnie zadecydował, że to on wybierze ojca chrzestnego. - Sam nie wiem, który będzie odpowiedniejszy. - westchnął w geście bezradności.
- Ja nie umiem wybrać pomiędzy Minttu a Fran - oboje się zaśmialiśmy. Po krótkim omówieniu wszystkich zalet i wad zdecydowaliśmy, że rodzicami chrzestnymi naszego syna będą Hamilton i Russo.

-Lia! Chodź tu! - moja przyjaciółka wydarła się zdenerwowana. Spojrzałam ze strachem na Sebastiana i przewróciłam oczami. Z trudem wstałam z łóżka i skierowałam się do jej pokoju. W progu drzwi minęłam się z Danielem, który z miną zbitego psa i krawatem w ręku szedł do Sebastiana. Wolnym krokiem weszłam do pokoju przyjaciółki, która stała przed lustrem i męczyła się z tylnym zamkiem eleganckiej sukienki. Ze wściekłą miną spojrzała się na mnie, zaśmiałam się i podeszłam do niej aby jej pomóc. Nie wiedziałam o jej wyjściu, ale po jej zachowaniu i ubiorze wywnioskowałam, że to bardzo ważna sprawa. Daniel też był bardzo zestresowany.
- Nie mam butów. - Fran chodziła wściekła po pokoju i przymierzała kolejną parę szpilek. Siedziałam na jej łóżku i próbowałam opanować śmiech.
- Przecież te są dobre. - wskazałam ruchem głowy śliczne, czarne szpilki, które leżały niedbale pod szafą. Brunetka spojrzała na mnie wzrokiem mordercy a ja parsknęłam śmiechem. - Przestań panikować! Te buty są idealne. Wyglądasz ślicznie. - poprawiłam kosmyk jej włosów opadających na twarz. Uśmiechnęła się szeroko. Moje słowa wyraźnie dodały jej otuchy. Po kilkunastu minutach szykowania Włoszki przeze mnie i Daniela przez Sebastiana para opuściła mieszkanie.
- Albo ja oszalałam, albo wiem co się szykuje. - zaśmiałam się i razem z Sebastianem zmęczeni opadliśmy na kanapę w salonie.
Para wróciła późno w nocy i mimo usilnych prób zachowania ciszy obudzili nas.
Sebastian jeszcze słodko spał a ja z powodu nieustającego bólu pleców postanowiłam wstać z cieplutkiego łóżka, w którym leżał mój ideał. Miałam nadzieję, że mi to pomoże i ból ustąpi. Weszłam powolnym i leniwym krokiem do kuchni i zauważyłam Fran, która z wielkim zainteresowaniem wpatrywała się w swoją dłoń. Zdenerwowałam się.
- Stało się coś? - zainteresowałam się dziwnym zachowaniem mojej przyjaciółki i stanęłam za nią. Brunetka odwróciła się twarzą w moją stronę i pomachała mi tuż przed nosem dłonią. Dopiero gdy odsunęła ją na kilka centymetrów zauważyłam na jednym z jej palców pierścionek. Mimo tego, że spodziewałam się takiego obrotu sprawy bardzo się ucieszyłam. Pogratulowałam serdecznie przyjaciółce i w duchu współczułam Danielowi z czego potem sama się zaśmiałam. Panowie spali jeszcze przez kilkanaście minut, więc ten czas spędziłyśmy na szczerej rozmowie. 


• • • • •
Cześć wszystkim :) przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nie jest zbyt nudny i przesłodzony. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
Do zobaczenia za tydzień :)

piątek, 14 października 2016

Rozdział 24

Wszyscy, którzy wiedzieli już o mojej ciąży mówili, że to bardzo nieodpowiedzialne posunięcie, że zagraża nie tylko mojemu życiu, ale także dziecka. Jednak ja cały czas byłam pozytywnie nastawiona i bardzo cieszyłam się, że razem z Sebastianem zostaniemy rodzicami. To prawda, że tego nie planowałam, ale to nie powód, żeby się poddać. Przeżyłam wiele w ostatnim czasie i postanowiłam podołać i w tej sytuacji. Musiałam teraz jeszcze bardziej uważać i o siebie dbać. Tu nie chodzi tylko o mnie.
- Rozmawiałaś z Sebastianem? - przyjaciółka weszła do pokoju gdy odpoczywałam po sesji zdjęciowej. Spojrzałam na nią. Ostatnio zaczęła mnie inaczej traktować. Bardziej się o mnie martwiła, opiekowała się i była spokojniejsza w rozmowie ze mną.
- Jeszcze nie. - usiadłam na łóżku i zagryzłam dolną wargę. Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem, ale też w jej wzroku był widoczny nakaz natychmiastowego zadzwonienia. Czekałam bardzo długo na odpowiedni moment aby powiedzieć o wszystkim Sebastianowi. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu przez telefon czy zaczekać aż przyjedzie, jednak to miało nastąpić dopiero za kilkanaście dni. Nie mogłam dłużej czekać i zadzwoniłam do niego w momencie, w którym wiedziałam, że nie powinien być zbyt zajęty.
- Jesteś zajęty? Muszę ci coś powiedzieć. - serce biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że mnie kocha, że mu na mnie zależy, ale bardzo bałam się jego reakcji.
- Stało się coś? Źle się czujesz? Mam przyjechać? - Sebastian wyraźnie się zdenerwował.
- Nie, spokojnie. Wszystko jest w porządku. Długo myślałam nad tym czy powiedzieć ci to teraz czy zaczekać aż przyjedziesz, ale stwierdziłam, że powinieneś wiedzieć. - wzięłam głęboki oddech. Vettel w ciszy czekał aż powiem mu to co zaplanowałam. - Sebastian - zaczęłam - zostaniesz tatą. Seb, jestem w ciąży. - oczekiwałam jakieś reakcji. Chociaż jednego, krótkiego zdania a dostałam ciszę. Głuchą ciszę w słuchawce. Odebrało mu głos. - Sebastian? Hallo? - zmartwiłam się gdy przez dłuższy czas nie usłyszałam, żadnej odpowiedzi. Nagle w słuchawce usłyszałam nieśmiałe chlipanie i ciche pociąganie nosem. On płakał. Wzruszył się na moje słowa. Miałam tylko nadzieję, że to wzruszenie ze szczęścia.
- To najwspanialsza rzecz jaką mogłaś mi powiedzieć. Bardzo się cieszę. Mały brzdąc będzie miał najlepszą rodzinę na świecie. Żałuję, że nie mogę teraz być obok ciebie. - odetchnęłam z ulgą - Lia muszę kończyć. Odezwę się jak będę wolny. Całuję. - pożegnałam się z kierowcą i poszłam do Fran aby powiedzieć jej o pozytywnej reakcji mojego rozmówcy. Potem zadzwoniłam do Minttu, która również ucieszyła się na tą nowinę.
• • • • •
- Czekaj, Lia dzwoni. - krzyknąłem do Lewisa, z którym właśnie szedłem padokiem. Brytyjczyk stanął obok mnie. Gdy usłyszałem pierwsze zdania Lii zamarłem. Przestraszyłem się, że znów z jej stanem jest gorzej. Serce podskoczyło mi do gardła a Hamilton lekko zdenerwowany stał i tylko mi się przyglądał czekając na sygnał, że musimy lecieć do Stanów. Moje przepuszczenia na szczęście okazały się nietrafione i brunetka miała mi do powiedzenie o wiele przyjemniejszą wiadomość. Zostanę tatą. Będę ojcem dziecka Lii. Łzy szczęścia poleciały mi z oczu. Nie planowałem tego, ale bardzo się cieszyłem. Próbowałem coś powiedzieć, ale emocje zablokowały mi gardło. W końcu zmusiłem się aby odpowiedzieć na tą wiadomość. Brytyjczyk przez cały czas ze zdziwieniem mi się przyglądał.
- Co się stało? - zapytał Hamilton gdy usiadłem na pierwszym znalezionym podwyższeniu. Schowałem twarz w dłoniach nie dowierzając w to czego się dowiedziałem.
- Zostanę tatą. - podniosłem głowę i uśmiechnąłem się do kolegi. Wyraznie odetchnął z ulgą i pogratulował mi przy okazji klepiąc mnie po plecach i trzęsąc mym ramieniem. Przy okazji próbując uświadomić mi, że naprawdę to się stało. Po chwili podniosłem się i po męsku uścisnąłem kierowcę Mercedesa.
- To już wiadomo co będziemy dzisiaj wieczorem robić. - zaśmiał się znacząco poruszając brwiami.
- Co będziecie robić? - podszedł do nas Kimi, który słyszał ostatnie zdanie Hamiltona.
- Seb zostanie tatą. - wypalił bez zastawienia Brytyjczyk. Fin również serdecznie mi pogratulował i obiecał, że zaraz zadzwoni do Lii, żeby jej współczuć, że jej dziecko będzie miało takiego ojca. Kimi zapowiedział dołączenie do dzisiejszego opijania błogosławionego stanu. Gdy byłem z Hanna bardzo chroniłem swojej prywatności. Robiłem wszystko aby nic nie wyszło na światło dzienne. Teraz mam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że jestem szczęśliwy, że kocham Lie ponad wszystko i że razem spodziewamy się dziecka. Czasami zastanawiałem się jak bardzo obecna partnerka mnie zmieniła a jak bardzo była trzymała mnie pod kloszem. Czasami byłem wdzięczy za to rozstanie.
Ostatecznie w umówionym klubie zebrało się o wiele więcej kierowców niż sądziłem. Przyszedł między innymi Daniel, który był trzecią osobą, która dowiedziała się o ciąży, Jenson i Fernando a także szef zespołu Ferrari Maurizio Arrivabene, który jednak szybko opuścił nasze towarzystwo. Lewis kilka razy żartował na temat braku obecności Nico. Oni byli jak ogień i woda. Nie mogli w swojej obecności przebywać dłużej niż 10 minut.
- To co Seb, wolisz dziewczynkę czy chłopczyka? - zapytał Fernando z wielkim uśmiechem. Zamyśliłem się przez chwilę bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie było dla mnie różnicą jaką płeć będzie miało to dziecko. Będę je kochał niezależnie od tego czy będzie chodzić w różowych spódniczkach czy dresach.
- Jakby był chłopiec to miałby otwartą drogę do wyścigów. - zauważył Kimi rozsiadając się na czerwonej kanapie w barze.
- Tak jak Robin? - Hamilton spojrzał na Fina, który tylko skinął głową.
- Gdyby była dziewczynka to współczuję kandydatkom na męża. - zażartował Jenson puszczając oczko w moją stronę. Nie ujawniłem swojej opinii na ten temat. Wiedziałem, że chłopacy wiedzieli co o tym myślę.
- Czasami się cieszę, że nie jesteś z Hannah. - wypalił nagle Raikkonen, który przez ostatnich kilka minut wcale się nie odzywał. Zdziwiły mnie te słowa. Wiedziałem, że nie przepadał za dziewczyną, nie miał z nią najlepszego kontaktu, ale myślałem, że w miarę ją akceptował. - O wiele bardziej wolę Lię. - dokończył niezważając na mój zdziwiony wyraz twarzy.
- Ja w sumie też wolę Lie. - mój wzrok przeniósł się na Lewisa.
- Lia to fajna dziewczyna. Miałeś szczęście stary. - dodał Jenson. Cieszyłem się, że chłopacy ją polubili. Miała z nimi bardzo dobry kontakt i między nimi panowały bardzo przyjacielskie relacje. Wydaje mi się, że gdyby tylko miała jakiś problem mogłaby się do nich zgłosić i na pewno by jej pomogli. Oczywiście ja też bym to zrobił. Dzięki niej, nasza epika bardziej się zgrała i coraz więcej osób do niej dochodziło.
Kierowcy McLarena i Daniel pomogli mi oraz Kimiemu i Lewiowi doczołgać się do hotelu. O ile ja trzymałem się na poziomie przyzwoitości moi koledzy zdecydowanie zapomnieli o jakiejkolwiek granicy. Zawsze po takich wypadach jestem w stanie sam racjonalnie myśleć i trafić w dane miejsce, ale tym razem postanowiłem się nie ograniczać. W końcu wiadomość o dziecku nie zdarza się codziennie. Na dodatek gdy ono ma być pierwsze.

Nie mówiłem konkretnie Lii kiedy wracam. Jedyną osobą, która o tym wiedziała był Daniel bo podróżowaliśmy razem. Chciałem, żeby miała niespodziankę a przy okazji miała ją też Fran. Dużo czasu spędzaliśmy w Stanach z dziewczynami. Jedynie co jakiś czas jeździłem do domu aby odwiedzić rodziców i wziąć kolejną walizkę wypchaną rzeczami. Nie mógłbym teraz mieszkać gdzie indziej. Chciałem być przy niej i cały dany nam czasy wykorzystywać w stu procentach.
Zanim skierowaliśmy się do mieszkania dziewczyn zahaczyliśmy o kwiaciarnię. Wybrałem najładniejsze róże jakie tylko tam były i kazałem przystroić je tak, aby wyglądały zjawiskowo. Z kilkoma czerwonymi kwiatami, uśmiechnięty od ucha do ucha zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Fran, która była zdziwiona moją obecnością, ale zachowała dyskrecję i bez słowa wpuściła mnie do środa. Postawiłem walizkę w przedpokoju i wszedłem do salonu. Po całym mieszkaniu rozniósł się niemiłosierny pisk i krzyk radości. Lia podskoczyła do mnie i zachłannie mnie pocałowała, po czym przytuliła się do mojej klatki piersiowej. Fran i Daniel witali się w przedpokoju.
- Jak ja się za tobą stęskniłam. - wyszeptała i jeszcze mocniej się we mnie wtuliła.
- Ja za tobą też. - pocałowałem ją w czubek głowy. - To dla ciebie. - powiedziałem dając jej bukiet kwiatów. Powąchała je i szeroko się uśmiechnęła. Najwyraźniej przypadły jej do gustu. - Sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dziękuję ci za to. - dużymi, ciemnymi oczami wpatrywała się w głąb moich. - Obiecuję, że się wami zaopiekuję. Obiecuję, że będę najlepszym ojcem i facetem. - po chwili czułości poszedłem rozpakować swoje rzeczy.


• • • • •
Seb niewiarygodnie szczęśliwy, a Wy takim obrotem sprawy? Niesamowite...
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem ♥
Nie wiem co powinnam jeszcze napisać, dlatego życzę wam miłego weekendu i do zobaczenia za tydzień.

piątek, 7 października 2016

Rozdział 23

Dzień przed wylotem do Miami na imprezę u Lewisa dołączyli do nas Kimi i Minttu. Tego wieczoru głównie rozmawialiśmy. Tworzyliśmy wspaniałą rodzinę, która zawsze mogła na siebie liczyć. Jedni dogadywali się lepiej inni gorzej, jednak wszyscy sobie ufaliśmy i mogliśmy na sobie polegać.
Niestety nie przygotowaliśmy się do wyjazdu wieczorem dlatego rano było totalne zamieszanie. Każdy biegał po mieszkaniu i czegoś szukał obijając się o siebie nawzajem. Zbieraliśmy ostanie rzeczy, doradzaliśmy sobie przekrzykując się. W końcu nam się udało i ruszyliśmy na lotnisko, gdzie czekał na nas samolot przysłany przez Hamiltona.
Stęskniłam się za kierowcą Mercedesa dlatego jak go tylko zobaczyłam od razu do niego podbiegłam i mocno go przytuliłam.
- Ślicznie wyglądasz księżniczko. - przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
- Na zbyt wiele sobie pozwalasz. - powiedział Vettel ze wzrokiem mordercy, który oczywiście był udawany. Wszyscy się zaśmialiśmy. Przywitali się.
Udaliśmy się do apartamentu Lewisa, w którym razem z dziewczynami robiłyśmy się na bóstwa. Z każą chwilą wyglądałyśmy coraz lepiej.
Wieczorem, gdy wszyscy byliśmy już gotowi udaliśmy się na prywatną imprezę naszego kolegi. Przez cały czas bawiliśmy się wyśmienicie. Oprócz nas było jeszcze kilkanaście innych znajomych Hamiltona.
- Zatańczysz? - podszedł do mnie Brytyjczyk z przyjaznym uśmiechem. Spojrzałam na Sebastiana, odstawiłam bezalkoholowego drinka i poszłam z mężczyzną. Za jakiś czas zmienił go blondyn, z którym zatańczyłam do kilku wolniejszych utworów. To był najlepszy Sylwester na jakim byłam.
Tuż przed północą wszyscy wyszliśmy na taras, z którego było widać fajerwerki. Sebastian stanął za mną i z troską objął mnie w pasie. Zaczęło się wspólne odliczanie do 0 i radość z nowego roku. W tym właśnie czasie kolorowe światełka rozbłysły na niebie. Kelnerzy podali szampana, który równo o północy nalano do kieliszków. Odwróciłam się do blondyna i pocałowałam go. Wszyscy złożyli sobie życzenia noworoczne i z zaciekawieniem oglądali fajerwerki. Kątem oka spojrzałam na Fran, która przytulała się do Daniela. Szeroko się uśmiechnęłam i chwyciłam dłonie Vettela, który jeszcze bliżej mnie do siebie przysunął.
Cała impreza skończyła się około 4 nad ranem. Znajomi Hamiltona rozjechali się do swoich domów a nasza szóstka została jeszcze w jego mieszkaniu. Dopiero wyspani wróciliśmy do Stanów. Minttu i Kimi niestety od razu polecieli do swojego domu.
...trzy miesiące później
Po tak cudownym czasie spędzonym z Sebastianem okropnie trudno było mi się z nim rozstać. Nie wyobrażałam sobie, że nie będę mogła go widzieć przez kilkanaście dni, że nie będę mogła go przytulić, spojrzeć w jego oczy. Jeszcze nie wyjechał a ja już za nim tęskniłam. Chociaż chyba znosiłam to zdecydowanie lepiej od Fran. U niej ta nadchodząca tęsknota objawiała się zdecydowanie gorzej. Daniel i Seb kilkukrotnie musieli jechać na jakieś testy, spotkania, wywiady, ale były to tylko chwilowe rozłąki. Teraz zwyczajnie nie mogłyśmy sobie tego wyobrazić. Podziwiałyśmy Minttu z całego serca.
Miałam nadzieję, że jak wpadnę w wir pracy, do której wracałam po bardzo długiej przerwie i tęsknota nie opęta mnie zbyt mocno.
Razem z Fran odwiozłyśmy chłopaków na lotnisko.
- Będę tęsknić. - powiedziałam ze smutkiem mocno przytulając Sebastiana. Spojrzałam mu głęboko w oczy a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Vettel delikatnie je wytarł.
- Nie płacz. Przecież wrócę. - krzywo się uśmiechnął i ponownie mnie przytulił. - Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po plecach. - Tylko nie rób nic głupiego. - zaczesał kosmyk moich włosów za ucho i pocałował.
Fran też trudno było się rozstać z Ricciardo. Ze smutkiem w oczach patrzyłyśmy jak odchodzą. Dwa przeciwieństwa a tak wspaniali koledzy. Żeby zatopić smutki w drodze powrotnej kupiłyśmy sobie kilka niezdrowych przekąsek i wieczorem przy jakieś tandetnej komedii romantycznej wpychałyśmy je wszystkie w siebie.
- Co dzisiaj jemy? - zapytała Fran gdy wróciła z pracy. Siedziałam przed laptopem w salonie i przeglądałam newsy w internecie.
- Mam ochotę na coś słodkiego, może omlety? - zaproponowałam. - Albo może nie, ryż z kurczakiem i jakimś sosem. - zmieniłam zdanie. Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Okres ci się zbliża? - zapytała ze śmiechem. - Masz zachcianki jak kobieta w ciąży. - stukała coś cały czas w swoim telefonie. Właśnie zaczęłam przypominać sobie kiedy ostatni raz przechodziłam ten trudny tydzień. Coś mi się nie zgadzało. Nie odpowiedziałam nic Włoszce a ta spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Odstawiłam laptopa na stolik i zdenerwowana pobiegłam do swojego pokoju. Zaczęłam nerwowo szukać w torebce i innych zakamarkach mojego pokoju tego jednego kalendarzyka. Fran stała opierając się o framugę drzwi i z zaciekawieniem mi się przyglądała. Gdy już go znalazłam i odczytałam z niego potrzebne informacje zamarłam. Spojrzałam na przyjaciółkę i ujrzałam pytające spojrzenie.
- Spóźnia mi się. - powiedziałam ze strachem zaciskając usta.
- Ile? - dopytała nadal stojąc w tej samej pozycji. Serce biło mi jak oszalałe. Z jednej strony cieszyłabym się, ale z drugiej bardzo się bałam.
- Prawie trzy miesiące. - oczy Włoszki zrobiły się jak pięciozłotówki. Weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku.
- Przecież lekarze mówili, że to niemożliwe. - przypomniała mi diagnozę specjalisty. Schowała twarz w dłoniach tak jakby chciała zebrać wszystkie swoje myśli. Nie przeszkadzałam jej w tym. Przez cały czas tylko jej się przyglądałam. Brunetka nagle wstała i wyszła z pokoju. Podążyłam za nią. Dziewczyna chwyciła ze swojego pokoju torebkę i pośpiesznie zaczęła zakładać buty.
- Gdzie idziesz? - zapytałam zdezorientowana stojąc za nią z kalendarzykiem w ręku.
- Po test. Zaraz wrócę. - odparła i wyszła z mieszkania. Stałam zdziwiona zachowaniem przyjaciółki. Nigdy nie sądziłam, że jest w stanie tak się zachować. Zachowała zimny umysł a to było do niej niepodobne.
Siedziałam w łazience z testem ciążowym w ręku. Te kilkanaście sekund trwało zdecydowanie za dużo. Sama nie wiedziałam co chciałabym zobaczyć. Bałam się roli matki, ale jak pomyślałam, że Sebastian będzie ojcem tego małego stworzenia robiło mi się ciepło na sercu. Próbowałam sobie przypomnieć wszystko co lekarze mówili mi na ten temat, jednak chyba byłam zbyt zestresowana żeby cokolwiek znaleźć w pamięci. Bałam się niesamowicie. Nie mogłam siedzieć, nie mogłam stać, myślałam, że zaraz dostanę szału. Fran stała za drzwiami łazienki i co chwila waląc w nie pytała czy już. Gdy zbliżał się czas, w którym wynik testu miał się ukazać zamknęłam oczy i pomyślałam, że nie ważne co wyjdzie będzie dobre. Stałam tak przez chwilę przypominając sobie chwilę ze wspólnej nocy z kierowcą Formuły 1. Gdy otworzyłam oczy szczęka opadła mi do samej ziemi. Ujrzałam wynik testu. Był pozytywny. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Chwilę stałam jak zamurowana zbierając rozbiegane myśli. W końcu postanowiłam wyjść z łazienki i poinformować o wszystkim Fran. Otworzyłam drzwi a siedząca pod ścianą naprzeciwko dziewczyna poderwała się jak oparzona.
- I jak? - zapytała rozentuzjazmowana. Uśmiechnęłam się, zakryłam jedną dłonią usta i pokiwałam twierdząco głową. Włoszka szeroko się uśmiechnęła i mocno mnie przytuliła. - Gratuluję.
Kolejne dwa testy wykazały to samo. Następnego dnia z samego rano zadzwoniłam do lekarza aby umówić się na wizytę. Specjalista potwierdził wyniki testu, ale od razu kazał mi iść do mojego lekarza prowadzącego.
- Gratuluję z całego serca. - mężczyzna uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń gdy tylko dowiedział się, że zostanę mamą. Jednak na jego twarzy było zauważalne zdziwienie.
- Może mi pan wyjaśnić jak to się stało? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem a ja się zaśmiałam. Nie o takie wyjaśnienia mi chodziło. - Mówił pan, że zajście w ciążę jest niemożliwe. - podrapał się po głowie i spojrzał w moją kartę badań.
- Tak, bo to jest niemożliwe. To jest wręcz nieprawdopodobne. To nie mogło się wydarzyć. - prostym językiem wytłumaczył mi dlaczego nie powinnam być w ciąży. Nie umiał wyjaśnić dlaczego jednak w niej jestem. - Nie ukrywam, że to bardzo niebezpiecznie dla pani zdrowia i zdrowia dziecka. - westchnął jakby się bał dokończyć swoją wypowiedź. - Czy na pewno pani chce…
- Tak! - przerwałam mu i odpowiedziałam na jego pytanie. Tak chce urodzić to dziecko. Nieważne czy kosztem mojego życia. Miałby Sebastiana. Nie ma nawet innej opcji.
Lekarz dał mi kilka wskazówek, powiedział jakie leki teraz mogę brać a jakich się wystrzegać jak ognia. Gdy wyszłam z gabinety w pełni zaczęłam się cieszyć swoim stanem. Byłam zdrowsza, po białaczce prawie nie było śladu, mam wspaniałego chłopaka, z którym już za kila miesięcy zostaniemy rodzicami. Miałam nadzieję, że się nie przestrtaszy i że nie zostawi mnie z tym wszystkim samej. Musiałam z nim porozmawiać jak najszybciej.


• • • • •
Dzisiejszego dnia taki pozytywny rozdział. Lia i Sebastian zostaną rodzicami. To wspaniała nowina, prawda?
Muszę wam powiedzieć, że bardzo mi się ten rozdział podoba. Cieszę się, że udało mi się napisać coś takiego :D no ale ostateczną opinię pozostawiam wam.
Co do waszych opowiadań to staram się nadrabiać, tylko nie idzie mi to zbyt dobrze, ale w miarę możliwości będę to zmieniać.
Do zobaczenia za tydzień :D jutro kolejny weekend z Formułą ♥ szkoda tylko, że trzeba wstać tak wcześnie, no, ale czego się nie robi dla F1.
Besos :*