Dzień przed wylotem do Miami na imprezę u Lewisa dołączyli do nas Kimi i Minttu. Tego wieczoru głównie rozmawialiśmy. Tworzyliśmy wspaniałą rodzinę, która zawsze mogła na siebie liczyć. Jedni dogadywali się lepiej inni gorzej, jednak wszyscy sobie ufaliśmy i mogliśmy na sobie polegać.
Niestety nie przygotowaliśmy się do wyjazdu wieczorem dlatego rano było totalne zamieszanie. Każdy biegał po mieszkaniu i czegoś szukał obijając się o siebie nawzajem. Zbieraliśmy ostanie rzeczy, doradzaliśmy sobie przekrzykując się. W końcu nam się udało i ruszyliśmy na lotnisko, gdzie czekał na nas samolot przysłany przez Hamiltona.
Stęskniłam się za kierowcą Mercedesa dlatego jak go tylko zobaczyłam od razu do niego podbiegłam i mocno go przytuliłam.
- Ślicznie wyglądasz księżniczko. - przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
- Na zbyt wiele sobie pozwalasz. - powiedział Vettel ze wzrokiem mordercy, który oczywiście był udawany. Wszyscy się zaśmialiśmy. Przywitali się.
Udaliśmy się do apartamentu Lewisa, w którym razem z dziewczynami robiłyśmy się na bóstwa. Z każą chwilą wyglądałyśmy coraz lepiej.
Wieczorem, gdy wszyscy byliśmy już gotowi udaliśmy się na prywatną imprezę naszego kolegi. Przez cały czas bawiliśmy się wyśmienicie. Oprócz nas było jeszcze kilkanaście innych znajomych Hamiltona.
- Zatańczysz? - podszedł do mnie Brytyjczyk z przyjaznym uśmiechem. Spojrzałam na Sebastiana, odstawiłam bezalkoholowego drinka i poszłam z mężczyzną. Za jakiś czas zmienił go blondyn, z którym zatańczyłam do kilku wolniejszych utworów. To był najlepszy Sylwester na jakim byłam.
Tuż przed północą wszyscy wyszliśmy na taras, z którego było widać fajerwerki. Sebastian stanął za mną i z troską objął mnie w pasie. Zaczęło się wspólne odliczanie do 0 i radość z nowego roku. W tym właśnie czasie kolorowe światełka rozbłysły na niebie. Kelnerzy podali szampana, który równo o północy nalano do kieliszków. Odwróciłam się do blondyna i pocałowałam go. Wszyscy złożyli sobie życzenia noworoczne i z zaciekawieniem oglądali fajerwerki. Kątem oka spojrzałam na Fran, która przytulała się do Daniela. Szeroko się uśmiechnęłam i chwyciłam dłonie Vettela, który jeszcze bliżej mnie do siebie przysunął.
Cała impreza skończyła się około 4 nad ranem. Znajomi Hamiltona rozjechali się do swoich domów a nasza szóstka została jeszcze w jego mieszkaniu. Dopiero wyspani wróciliśmy do Stanów. Minttu i Kimi niestety od razu polecieli do swojego domu.
...trzy miesiące później
Po tak cudownym czasie spędzonym z Sebastianem okropnie trudno było mi się z nim rozstać. Nie wyobrażałam sobie, że nie będę mogła go widzieć przez kilkanaście dni, że nie będę mogła go przytulić, spojrzeć w jego oczy. Jeszcze nie wyjechał a ja już za nim tęskniłam. Chociaż chyba znosiłam to zdecydowanie lepiej od Fran. U niej ta nadchodząca tęsknota objawiała się zdecydowanie gorzej. Daniel i Seb kilkukrotnie musieli jechać na jakieś testy, spotkania, wywiady, ale były to tylko chwilowe rozłąki. Teraz zwyczajnie nie mogłyśmy sobie tego wyobrazić. Podziwiałyśmy Minttu z całego serca.
Miałam nadzieję, że jak wpadnę w wir pracy, do której wracałam po bardzo długiej przerwie i tęsknota nie opęta mnie zbyt mocno.
Razem z Fran odwiozłyśmy chłopaków na lotnisko.
- Będę tęsknić. - powiedziałam ze smutkiem mocno przytulając Sebastiana. Spojrzałam mu głęboko w oczy a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Vettel delikatnie je wytarł.
- Nie płacz. Przecież wrócę. - krzywo się uśmiechnął i ponownie mnie przytulił. - Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po plecach. - Tylko nie rób nic głupiego. - zaczesał kosmyk moich włosów za ucho i pocałował.
Fran też trudno było się rozstać z Ricciardo. Ze smutkiem w oczach patrzyłyśmy jak odchodzą. Dwa przeciwieństwa a tak wspaniali koledzy. Żeby zatopić smutki w drodze powrotnej kupiłyśmy sobie kilka niezdrowych przekąsek i wieczorem przy jakieś tandetnej komedii romantycznej wpychałyśmy je wszystkie w siebie.
- Co dzisiaj jemy? - zapytała Fran gdy wróciła z pracy. Siedziałam przed laptopem w salonie i przeglądałam newsy w internecie.
- Mam ochotę na coś słodkiego, może omlety? - zaproponowałam. - Albo może nie, ryż z kurczakiem i jakimś sosem. - zmieniłam zdanie. Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Okres ci się zbliża? - zapytała ze śmiechem. - Masz zachcianki jak kobieta w ciąży. - stukała coś cały czas w swoim telefonie. Właśnie zaczęłam przypominać sobie kiedy ostatni raz przechodziłam ten trudny tydzień. Coś mi się nie zgadzało. Nie odpowiedziałam nic Włoszce a ta spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Odstawiłam laptopa na stolik i zdenerwowana pobiegłam do swojego pokoju. Zaczęłam nerwowo szukać w torebce i innych zakamarkach mojego pokoju tego jednego kalendarzyka. Fran stała opierając się o framugę drzwi i z zaciekawieniem mi się przyglądała. Gdy już go znalazłam i odczytałam z niego potrzebne informacje zamarłam. Spojrzałam na przyjaciółkę i ujrzałam pytające spojrzenie.
- Spóźnia mi się. - powiedziałam ze strachem zaciskając usta.
- Ile? - dopytała nadal stojąc w tej samej pozycji. Serce biło mi jak oszalałe. Z jednej strony cieszyłabym się, ale z drugiej bardzo się bałam.
- Prawie trzy miesiące. - oczy Włoszki zrobiły się jak pięciozłotówki. Weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku.
- Przecież lekarze mówili, że to niemożliwe. - przypomniała mi diagnozę specjalisty. Schowała twarz w dłoniach tak jakby chciała zebrać wszystkie swoje myśli. Nie przeszkadzałam jej w tym. Przez cały czas tylko jej się przyglądałam. Brunetka nagle wstała i wyszła z pokoju. Podążyłam za nią. Dziewczyna chwyciła ze swojego pokoju torebkę i pośpiesznie zaczęła zakładać buty.
- Gdzie idziesz? - zapytałam zdezorientowana stojąc za nią z kalendarzykiem w ręku.
- Po test. Zaraz wrócę. - odparła i wyszła z mieszkania. Stałam zdziwiona zachowaniem przyjaciółki. Nigdy nie sądziłam, że jest w stanie tak się zachować. Zachowała zimny umysł a to było do niej niepodobne.
Siedziałam w łazience z testem ciążowym w ręku. Te kilkanaście sekund trwało zdecydowanie za dużo. Sama nie wiedziałam co chciałabym zobaczyć. Bałam się roli matki, ale jak pomyślałam, że Sebastian będzie ojcem tego małego stworzenia robiło mi się ciepło na sercu. Próbowałam sobie przypomnieć wszystko co lekarze mówili mi na ten temat, jednak chyba byłam zbyt zestresowana żeby cokolwiek znaleźć w pamięci. Bałam się niesamowicie. Nie mogłam siedzieć, nie mogłam stać, myślałam, że zaraz dostanę szału. Fran stała za drzwiami łazienki i co chwila waląc w nie pytała czy już. Gdy zbliżał się czas, w którym wynik testu miał się ukazać zamknęłam oczy i pomyślałam, że nie ważne co wyjdzie będzie dobre. Stałam tak przez chwilę przypominając sobie chwilę ze wspólnej nocy z kierowcą Formuły 1. Gdy otworzyłam oczy szczęka opadła mi do samej ziemi. Ujrzałam wynik testu. Był pozytywny. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Chwilę stałam jak zamurowana zbierając rozbiegane myśli. W końcu postanowiłam wyjść z łazienki i poinformować o wszystkim Fran. Otworzyłam drzwi a siedząca pod ścianą naprzeciwko dziewczyna poderwała się jak oparzona.
- I jak? - zapytała rozentuzjazmowana. Uśmiechnęłam się, zakryłam jedną dłonią usta i pokiwałam twierdząco głową. Włoszka szeroko się uśmiechnęła i mocno mnie przytuliła. - Gratuluję.
Kolejne dwa testy wykazały to samo. Następnego dnia z samego rano zadzwoniłam do lekarza aby umówić się na wizytę. Specjalista potwierdził wyniki testu, ale od razu kazał mi iść do mojego lekarza prowadzącego.
- Gratuluję z całego serca. - mężczyzna uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń gdy tylko dowiedział się, że zostanę mamą. Jednak na jego twarzy było zauważalne zdziwienie.
- Może mi pan wyjaśnić jak to się stało? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem a ja się zaśmiałam. Nie o takie wyjaśnienia mi chodziło. - Mówił pan, że zajście w ciążę jest niemożliwe. - podrapał się po głowie i spojrzał w moją kartę badań.
- Tak, bo to jest niemożliwe. To jest wręcz nieprawdopodobne. To nie mogło się wydarzyć. - prostym językiem wytłumaczył mi dlaczego nie powinnam być w ciąży. Nie umiał wyjaśnić dlaczego jednak w niej jestem. - Nie ukrywam, że to bardzo niebezpiecznie dla pani zdrowia i zdrowia dziecka. - westchnął jakby się bał dokończyć swoją wypowiedź. - Czy na pewno pani chce…
- Tak! - przerwałam mu i odpowiedziałam na jego pytanie. Tak chce urodzić to dziecko. Nieważne czy kosztem mojego życia. Miałby Sebastiana. Nie ma nawet innej opcji.
Lekarz dał mi kilka wskazówek, powiedział jakie leki teraz mogę brać a jakich się wystrzegać jak ognia. Gdy wyszłam z gabinety w pełni zaczęłam się cieszyć swoim stanem. Byłam zdrowsza, po białaczce prawie nie było śladu, mam wspaniałego chłopaka, z którym już za kila miesięcy zostaniemy rodzicami. Miałam nadzieję, że się nie przestrtaszy i że nie zostawi mnie z tym wszystkim samej. Musiałam z nim porozmawiać jak najszybciej.
Niestety nie przygotowaliśmy się do wyjazdu wieczorem dlatego rano było totalne zamieszanie. Każdy biegał po mieszkaniu i czegoś szukał obijając się o siebie nawzajem. Zbieraliśmy ostanie rzeczy, doradzaliśmy sobie przekrzykując się. W końcu nam się udało i ruszyliśmy na lotnisko, gdzie czekał na nas samolot przysłany przez Hamiltona.
Stęskniłam się za kierowcą Mercedesa dlatego jak go tylko zobaczyłam od razu do niego podbiegłam i mocno go przytuliłam.
- Ślicznie wyglądasz księżniczko. - przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
- Na zbyt wiele sobie pozwalasz. - powiedział Vettel ze wzrokiem mordercy, który oczywiście był udawany. Wszyscy się zaśmialiśmy. Przywitali się.
Udaliśmy się do apartamentu Lewisa, w którym razem z dziewczynami robiłyśmy się na bóstwa. Z każą chwilą wyglądałyśmy coraz lepiej.
Wieczorem, gdy wszyscy byliśmy już gotowi udaliśmy się na prywatną imprezę naszego kolegi. Przez cały czas bawiliśmy się wyśmienicie. Oprócz nas było jeszcze kilkanaście innych znajomych Hamiltona.
- Zatańczysz? - podszedł do mnie Brytyjczyk z przyjaznym uśmiechem. Spojrzałam na Sebastiana, odstawiłam bezalkoholowego drinka i poszłam z mężczyzną. Za jakiś czas zmienił go blondyn, z którym zatańczyłam do kilku wolniejszych utworów. To był najlepszy Sylwester na jakim byłam.
Tuż przed północą wszyscy wyszliśmy na taras, z którego było widać fajerwerki. Sebastian stanął za mną i z troską objął mnie w pasie. Zaczęło się wspólne odliczanie do 0 i radość z nowego roku. W tym właśnie czasie kolorowe światełka rozbłysły na niebie. Kelnerzy podali szampana, który równo o północy nalano do kieliszków. Odwróciłam się do blondyna i pocałowałam go. Wszyscy złożyli sobie życzenia noworoczne i z zaciekawieniem oglądali fajerwerki. Kątem oka spojrzałam na Fran, która przytulała się do Daniela. Szeroko się uśmiechnęłam i chwyciłam dłonie Vettela, który jeszcze bliżej mnie do siebie przysunął.
Cała impreza skończyła się około 4 nad ranem. Znajomi Hamiltona rozjechali się do swoich domów a nasza szóstka została jeszcze w jego mieszkaniu. Dopiero wyspani wróciliśmy do Stanów. Minttu i Kimi niestety od razu polecieli do swojego domu.
...trzy miesiące później
Po tak cudownym czasie spędzonym z Sebastianem okropnie trudno było mi się z nim rozstać. Nie wyobrażałam sobie, że nie będę mogła go widzieć przez kilkanaście dni, że nie będę mogła go przytulić, spojrzeć w jego oczy. Jeszcze nie wyjechał a ja już za nim tęskniłam. Chociaż chyba znosiłam to zdecydowanie lepiej od Fran. U niej ta nadchodząca tęsknota objawiała się zdecydowanie gorzej. Daniel i Seb kilkukrotnie musieli jechać na jakieś testy, spotkania, wywiady, ale były to tylko chwilowe rozłąki. Teraz zwyczajnie nie mogłyśmy sobie tego wyobrazić. Podziwiałyśmy Minttu z całego serca.
Miałam nadzieję, że jak wpadnę w wir pracy, do której wracałam po bardzo długiej przerwie i tęsknota nie opęta mnie zbyt mocno.
Razem z Fran odwiozłyśmy chłopaków na lotnisko.
- Będę tęsknić. - powiedziałam ze smutkiem mocno przytulając Sebastiana. Spojrzałam mu głęboko w oczy a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Vettel delikatnie je wytarł.
- Nie płacz. Przecież wrócę. - krzywo się uśmiechnął i ponownie mnie przytulił. - Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po plecach. - Tylko nie rób nic głupiego. - zaczesał kosmyk moich włosów za ucho i pocałował.
Fran też trudno było się rozstać z Ricciardo. Ze smutkiem w oczach patrzyłyśmy jak odchodzą. Dwa przeciwieństwa a tak wspaniali koledzy. Żeby zatopić smutki w drodze powrotnej kupiłyśmy sobie kilka niezdrowych przekąsek i wieczorem przy jakieś tandetnej komedii romantycznej wpychałyśmy je wszystkie w siebie.
- Co dzisiaj jemy? - zapytała Fran gdy wróciła z pracy. Siedziałam przed laptopem w salonie i przeglądałam newsy w internecie.
- Mam ochotę na coś słodkiego, może omlety? - zaproponowałam. - Albo może nie, ryż z kurczakiem i jakimś sosem. - zmieniłam zdanie. Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Okres ci się zbliża? - zapytała ze śmiechem. - Masz zachcianki jak kobieta w ciąży. - stukała coś cały czas w swoim telefonie. Właśnie zaczęłam przypominać sobie kiedy ostatni raz przechodziłam ten trudny tydzień. Coś mi się nie zgadzało. Nie odpowiedziałam nic Włoszce a ta spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Odstawiłam laptopa na stolik i zdenerwowana pobiegłam do swojego pokoju. Zaczęłam nerwowo szukać w torebce i innych zakamarkach mojego pokoju tego jednego kalendarzyka. Fran stała opierając się o framugę drzwi i z zaciekawieniem mi się przyglądała. Gdy już go znalazłam i odczytałam z niego potrzebne informacje zamarłam. Spojrzałam na przyjaciółkę i ujrzałam pytające spojrzenie.
- Spóźnia mi się. - powiedziałam ze strachem zaciskając usta.
- Ile? - dopytała nadal stojąc w tej samej pozycji. Serce biło mi jak oszalałe. Z jednej strony cieszyłabym się, ale z drugiej bardzo się bałam.
- Prawie trzy miesiące. - oczy Włoszki zrobiły się jak pięciozłotówki. Weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku.
- Przecież lekarze mówili, że to niemożliwe. - przypomniała mi diagnozę specjalisty. Schowała twarz w dłoniach tak jakby chciała zebrać wszystkie swoje myśli. Nie przeszkadzałam jej w tym. Przez cały czas tylko jej się przyglądałam. Brunetka nagle wstała i wyszła z pokoju. Podążyłam za nią. Dziewczyna chwyciła ze swojego pokoju torebkę i pośpiesznie zaczęła zakładać buty.
- Gdzie idziesz? - zapytałam zdezorientowana stojąc za nią z kalendarzykiem w ręku.
- Po test. Zaraz wrócę. - odparła i wyszła z mieszkania. Stałam zdziwiona zachowaniem przyjaciółki. Nigdy nie sądziłam, że jest w stanie tak się zachować. Zachowała zimny umysł a to było do niej niepodobne.
Siedziałam w łazience z testem ciążowym w ręku. Te kilkanaście sekund trwało zdecydowanie za dużo. Sama nie wiedziałam co chciałabym zobaczyć. Bałam się roli matki, ale jak pomyślałam, że Sebastian będzie ojcem tego małego stworzenia robiło mi się ciepło na sercu. Próbowałam sobie przypomnieć wszystko co lekarze mówili mi na ten temat, jednak chyba byłam zbyt zestresowana żeby cokolwiek znaleźć w pamięci. Bałam się niesamowicie. Nie mogłam siedzieć, nie mogłam stać, myślałam, że zaraz dostanę szału. Fran stała za drzwiami łazienki i co chwila waląc w nie pytała czy już. Gdy zbliżał się czas, w którym wynik testu miał się ukazać zamknęłam oczy i pomyślałam, że nie ważne co wyjdzie będzie dobre. Stałam tak przez chwilę przypominając sobie chwilę ze wspólnej nocy z kierowcą Formuły 1. Gdy otworzyłam oczy szczęka opadła mi do samej ziemi. Ujrzałam wynik testu. Był pozytywny. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Chwilę stałam jak zamurowana zbierając rozbiegane myśli. W końcu postanowiłam wyjść z łazienki i poinformować o wszystkim Fran. Otworzyłam drzwi a siedząca pod ścianą naprzeciwko dziewczyna poderwała się jak oparzona.
- I jak? - zapytała rozentuzjazmowana. Uśmiechnęłam się, zakryłam jedną dłonią usta i pokiwałam twierdząco głową. Włoszka szeroko się uśmiechnęła i mocno mnie przytuliła. - Gratuluję.
Kolejne dwa testy wykazały to samo. Następnego dnia z samego rano zadzwoniłam do lekarza aby umówić się na wizytę. Specjalista potwierdził wyniki testu, ale od razu kazał mi iść do mojego lekarza prowadzącego.
- Gratuluję z całego serca. - mężczyzna uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń gdy tylko dowiedział się, że zostanę mamą. Jednak na jego twarzy było zauważalne zdziwienie.
- Może mi pan wyjaśnić jak to się stało? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem a ja się zaśmiałam. Nie o takie wyjaśnienia mi chodziło. - Mówił pan, że zajście w ciążę jest niemożliwe. - podrapał się po głowie i spojrzał w moją kartę badań.
- Tak, bo to jest niemożliwe. To jest wręcz nieprawdopodobne. To nie mogło się wydarzyć. - prostym językiem wytłumaczył mi dlaczego nie powinnam być w ciąży. Nie umiał wyjaśnić dlaczego jednak w niej jestem. - Nie ukrywam, że to bardzo niebezpiecznie dla pani zdrowia i zdrowia dziecka. - westchnął jakby się bał dokończyć swoją wypowiedź. - Czy na pewno pani chce…
- Tak! - przerwałam mu i odpowiedziałam na jego pytanie. Tak chce urodzić to dziecko. Nieważne czy kosztem mojego życia. Miałby Sebastiana. Nie ma nawet innej opcji.
Lekarz dał mi kilka wskazówek, powiedział jakie leki teraz mogę brać a jakich się wystrzegać jak ognia. Gdy wyszłam z gabinety w pełni zaczęłam się cieszyć swoim stanem. Byłam zdrowsza, po białaczce prawie nie było śladu, mam wspaniałego chłopaka, z którym już za kila miesięcy zostaniemy rodzicami. Miałam nadzieję, że się nie przestrtaszy i że nie zostawi mnie z tym wszystkim samej. Musiałam z nim porozmawiać jak najszybciej.
• • • • •
Dzisiejszego dnia taki pozytywny rozdział. Lia i Sebastian zostaną rodzicami. To wspaniała nowina, prawda?
Muszę wam powiedzieć, że bardzo mi się ten rozdział podoba. Cieszę się, że udało mi się napisać coś takiego :D no ale ostateczną opinię pozostawiam wam.
Co do waszych opowiadań to staram się nadrabiać, tylko nie idzie mi to zbyt dobrze, ale w miarę możliwości będę to zmieniać.
Do zobaczenia za tydzień :D jutro kolejny weekend z Formułą ♥ szkoda tylko, że trzeba wstać tak wcześnie, no, ale czego się nie robi dla F1.
Besos :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńNo nie spodziewałam się, że Lia będzie w ciąży.
Przecież to miało być nieprawdopodobne, ale jak widać zdarzył się jakiś cud.
Jestem ciekawa reakcji Sebastiana.
Myślę jednak, że się ucieszy, przecież on strasznie ją kocha.
Rozdział wspaniały! Ogromnie przypadł mi do gustu ^^
Do kolejnego!
Buziaki ;***
Widocznie prawdziwa miłość może pokonać nawet niemożliwe. Tak widocznie miało być i Lia zostanie mama.
UsuńBardzo dziękuję 😘
Cóż, tak czułam, że to co niemożliwe jest możliwe :D I choć to ryzykowne to cieszę się, że chce tej ciąży i dziecka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lia prezentuje nam wspaniała postawę. Nie jedna by spanikowała w takiej sytacji.
UsuńDziękuję 😘
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i... trochę zaskakujący, przynajmniej dla mnie :)
Nie spodziewałam się, że Lia będzie w ciąży. W końcu to dość ryzykowny krok w jej stanie, ale... mam nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze. Innej wersji nie przyjmuję :D Jestem ciekawa, co na to Sebastian.
Czekam, weny!
Buziaki :**
Dziękuję. Dziękuję. Dziękuje. Jam czytam te wasze komentarze to aż mi sie głupio robi że nie mam czasu nadrabiać waszych opowiadan a jak już je przeczytam to nie mam kiedy skomentowac. Teraz szykuje się dłuższy weekend więc może coś się zmieni. 😘
UsuńDawno mnie tu nie było, ale nawał nauki w szkole dał mi się we znaki. Przepraszam, ale nadrobiłam już wszystkie rozdziały i teraz mordka mi się cieszy :D
OdpowiedzUsuńRobi się słodko xD Lia będzie mamą, a przecież miało to być niemożliwe. No ale cuda się zdarzają każdego dnia :)
Ciekawa jestem jak zareaguje Sebastian, i oczywiście czy dziecko przyjdzie na świat zdrowe.
Do następnego, Molly ;*
Nie ma problemu. Tez sama jako czytelnik trochę zawalam sprawę i mam sporo zaległości. Jednak bardzo się ciesze, że się nie poddałaś i narobiłaś ❤
UsuńDziękuję za miły komentarz i ciągłą ciekawość kolejnych rozdziałów.
Nadal będę Cię próbować zmusić do kontynuacji swojego opowiadania i mam nadzieje że wrócisz.
Całuje 😘
o boże, CZEMU JA MAM TAK MAŁO CZASU I DOPIERO TERAZ SIĘ ZA TO WZIĘŁAM
OdpowiedzUsuń....boże, chyba zartujesz, że to ciąża. co, jeśli Lia umrze po porodzie?
Ja tez wiecznie jestem spozniona więc wiem co czujesz. Ale tym bardziej dziękuję za przyjście. ❤
UsuńTak Lia jest w ciąży. JAK to się skończy to zobaczymy.