piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 27

Poród trwał już kilka godzin a ja z każdą minutą traciłam kolejne zapasy energii. Nie miałam już siły aby nabrać kolejnego oddechu. Dostałam wcześniej jakieś lekarstwa, ale to dużo mi nie pomogło. Czasem nie do końca wiedziałam co się ze mną dzieję. Dobrze, że Sebastian był obok i myślał za mnie. Chciałam aby to wszystko już się skończyło, a niestety na to się nie zapowiadało. Przez personel szpitala byłam solidnie przygotowana do urodzenia dziecka, tylko ja i mój organizm komplikowaliśmy całą sytuację. Ogromny ból, zmęczenie i cząstka strachu i bezradności nie ułatwiało nikomu pracy. Miałam już dość. Gdyby nie ta cholerna białaczka wszystko potoczyłoby się łatwiej.
Gdy już myślałam, że nie dam rady, że muszę się poddać, że czas już odpuścić spojrzałam na Sebastiana. W jego błękitnych jak fala oceanu oczach ujrzałam wielką miłość, podziw i wiarę. Wierzył w to, że mi się uda. Mocno ścisnął moją dłoń i zagryzł dolną wargę. Chciał mnie uwolnić od tego cierpienia i cały ból wziąć na siebie. Nie mogłam go zawieść. Nie mogłam odpuścić. Nie mogłam mu tego zrobić. Musiałam walczyć do ostatnich sił. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Trzeba było to jak najszybciej skończyć. Kilka minut później po sali rozbiegł się płacz, płacz naszego dziecka. Opadłam z ulgą na łóżko.
- Jestem z ciebie dumny. - wyszeptał wprost do mojego ucha i odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów. Gdyby nie on nie dałabym rady. Pielęgniarki na kilka sekund dali mi Davida na ręce. Mimo ogromnego bólu i zmęczenia jakiego doznałam uznałam ten dzień za jeden z najlepszych w moim życiu, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy cały ból odszedł w zapomnienie. Sebastian uśmiechnął się i oboje pocałowaliśmy naszego syna w główkę. Był taki malutki, drobny i bezbronny. Nie dane mi było nacieszyć się nim długo, ponieważ od razu mi go zabrali aby sprawdzić czy wszystko jest z nim w porządku. Ja sama też nie byłam w najlepszej formie i musiałam odpocząć.
Przewieziono mnie na salę, w której poprzednio leżałam. Z każdą chwilą pomieszczenie pustoszało coraz bardziej. Lekarze, którzy upewnili się, że jestem w stabilnym stanie poszli na zasłużoną przerwę.
Każdy chciał zobaczyć chłopca. Moi rodzice przed chwilą wyszli z pokoju pozwalając abym w końcu zobaczyła znajomych.
- Jak się czujesz? Jak było? Kiedy oddadzą ci Davida? - Fran, jak to zwykle ona, od razu zasypała mnie pytaniami. Przytuliła mnie a potem objęła Sebastiana, który cały czas siedział obok mojego łóżka i patrzył w jeden punkt przy wizycie moich rodziców, gdy weszli chłopacy ożywił się i zaczął cieszyć się z nowej roli. Wcześniej zachowywał się tak jakby to do niego nie docierało. Mężczyźni uściskali się serdecznie, potem ja dostałam kilka buziaków. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Mimo zmęczenia nie chciałam odpoczywać. Cieszyłam się, że oni tu byli.
- To była tragedia. Wszystko mnie boli. W pewnym momencie już nie miałam nawet siły oddychać. Ale teraz już jest w porządku. Odpocznę trochę i będzie dobrze. - odpowiedziałam w końcu na pytania Fran. Brunetka skrzywiła się słysząc moją opowieść.
- Gdzie macie małego? - zapytał Lewis lekko zaniepokojony.
- Zabrali go na badania. Niedługo powinni go oddać. - Sebastian uprzedził mnie w odpowiedzi co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Minttu dzwoniła. - zaczęłam Fran. - Powiedziała, że jak już odpoczniesz to przyjadą. - opowiedziała mi cały przebieg tej rozmowy i przekazała gratulacje od małżeństwa.
Przerywając nasz dialog do pokoju weszła pielęgniarka pchająca łóżeczko z noworodkiem. Kobieta zdziwiła się zamieszaniem i obecnością kilku osób w pomieszczeniu.
- Wszystko jest w porządku. Urodziła pani silnego, zdrowego chłopca. - powiedziała gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Po tym jak nakarmiłam synka i nacieszyłam się jego obecnością na ręce wziął go Lewis. Sprawiło mu to ogromną radość. Od razu pochwalił się nim na swoich portalach społecznościach a wszyscy mieliśmy niezły ubaw z jego zachowania. Jednak było ona urocze i kochane. Nasza decyzja była odpowiednia i w stu procentach trafna.
- Przesłodki jest. - stwierdziła Fran gdy razem z Hamiltonem nachylali się nad łóżeczkiem. Maluch ubrany w przesłodkie ciuszki, które dostał od przyszłego ojca chrzestnego spokojnie spał.
Kilka dni później mogliśmy wyjść ze szpitala. Jakbym chciała to nie robiłabym nic. Wszyscy chcieli mi pomagać. Chociaż odczuwałam jeszcze lekki ból sama wykonywałam wiele zajęć zarówno przy dziecku jak i w domu. Powoli uczyłam się roli matki i prawdziwej pani domu. Chciałam aby mój synek był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie i miał wszystko co potrzebuje.
David na razie był grzecznym dzieckiem. Prawie wcale nie płakał, dlatego miałam więcej czasu na czynności domowe. Przy małym dziecku zawsze jest co robić.
Hamilton nocował u nas kilka dni, jednak niespodziewanie Mercedes wezwał go na bardzo ważne spotkanie i musiał lecieć do Niemiec.
Chcieliśmy ochrzcić Davida dopóki chłopaki mają wolne i nie muszą co tydzień latać do nowego kraju dlatego chrzest odbył się wcześniej niż planowaliśmy. Uroczystość była raczej kameralna. Lewis na szczęście mógł się wyrwać i do nas przylecieć.
Fran i Daniel swój ślub planowali wziąć właśnie w przerwie między wyścigami, jednak żadne z nich nie miało czasu aby zająć się przygotowaniem do niego. Doradziłam im aby na spokojnie wszystko załatwili po zakończeniu sezonu. To kolejny przykład na to, że częste wyjazdy chłopaków komplikują pewne sprawy.
- Na pewno sobie poradzisz? - Vettel razem ze swoimi kolegami musiał już jechać na kolejny wyścig. Niemiec objął mnie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego. Teraz nie będę mogła jechać z nim na wyścigi gdy poczuję taką potrzebę. Będę musiała wyczekiwać go w domu razem z naszym synem.
- Dam radę. Fran jest przecież niedaleko. - z pokoju gościnnego wyszedł Lewis. Zobaczywszy nas uśmiechnął się szeroko i ponownie znikł za drzwiami pokoju. - Nie martw się. Damy radę. - pocałowałam go w usta. Poprzytulaliśmy się jeszcze przez chwilę. Sebastian poszedł pożegnać się z synem a ja uściskałam Lewisa. Wszyscy kierowcy pojechali a kilkanaście minut później do moich drzwi zapukała Fran, która nie mogłam znaleźć sobie miejsca w opustoszałbym mieszkaniu.
David był bardzo podobny do Sebastiana. Ich błękitne oczy były niemal identyczne. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy razem. Towarzyszył mi w każdym zajęciu domowym. Mimo tego, że razem z Sebastianem urządziliśmy mu piękny pokój lubiłam mieć go przy sobie i patrzeć jak blondynek śpi. Był oczkiem w mojej głowie. Był grzeczny, ale rósł na niesamowitego łobuziaka. Dbałam o to w co jest ubrany. Dzięki temu jak leżał w łóżeczku wyglądał jeszcze bardziej uroczo.
Lubiłam patrzeć na to jak zasypia i jak się budzi. Był taki uroczy a ja dzięki niemu czułam się spełniona i szczęśliwa w roli matki. Muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radziłam. Z czasem wszystkiego się nauczyłam a moja przyjaciółka, jak tylko miała czas pomagała mi w opiece nad chłopcem. Razem z Lewisem pokochali go jak własnego syna.
Minttu tak jak obiecała przyjechała nas odwiedzić i też była zachwycona małym chłopcem. Gdy była albo ona albo Fran szybciej leciał mi dzień. Miałam się do kogo odezwać.
Minttu przenocowała dopóki nie dojechali panowie. Wszyscy, mimo odległości  spędzaliśmy dużo czasu razem. Wieczór gdy przyjechali nasi partnerzy spędziliśmy na spokojnej rozmowie.
• • • • •
Serce mi się krajało gdy patrzyłem jak Lia męczy się podczas porodu. W myślach obwiniałem się za to cierpienie, jednak również cieszyłem się, że zostanę tatą. Miałem nadzieję, że jak najszybciej to się skończy.
Po kilku godzinach strachu i całkowitego poświęcenia głównie ze strony Lii na świat przyszedł nasz synek. Początkowo nie dowierzałem, że zostałem tatą, jednak gdy miałem okazję na spokojnie porozmawiać z Danielem i Lewisem dotarło to do mnie.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Davida wiedziałem, że muszę zrobić wszystko aby był szczęśliwy i bezpieczny. Dopóki żyję będę go wspierać i bronić. Nigdy nie sądziłem, że takie uczucie obudzi się właśnie we mnie. Postanowiłem, że będę najlepszym ojcem na świecie. Nigdy nie zapomnę momentu kiedy pierwszy raz wziąłem go na ręce. To było niesamowite uczucie.
Zarówno w szpitalu jak i w domu byłem zmuszony aby dużo zajmować się synem, jednak to nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Starałem się spędzić z nim najwięcej czasu ile się da bo wiedziałem, że zaraz będę musiał jechać na wyścig. Wspierałem Lię jak tylko mogłem.
Matka chłopca, po tym jak zaczął płakać od razu do niego poszła zostawiając mnie z filmem, który do tej pory razem oglądaliśmy. Nie wracała od kilku minut więc postanowiłem sprawdzić co się tam dzieje. Pchnąłem drzwi od ślicznego pokoju Davida. W pomieszczeniu z przytłumionym światłem zauważyłem Lie, która spokojnie stała przy białym łóżeczku chłopca. Na moją twarz wkradł się uśmiech. Powoli podszedłem do niej i ją objąłem. Chwyciła moje dłonie i swobodnie się o mnie oparła.
- Nie sądziłam, że to wszytko tak się skończy. - wyznała po dłuższej ciszy patrzenia na naszego syna.
- Mam wspaniałą rodzinę. Cudownego syna i śliczną dziewczynę. - wyszeptałem aby nie obudzić chłopca i delikatnie pocałowałem ją w kark. Moje słowa wyraźnie sprawiły jej radość. Wiedziała jakim uczuciem ją darzę i nie oczekiwała bym jej to powtarzał na każdym kroku, ale lubiła słyszeć takie słowa z moich ust.
Nad łóżeczkiem Davida mogliśmy stać godzinami. Nie były potrzebne w tej sytuacji żadne słowa. Oboje wiedzieliśmy przez co musieliśmy przejść aby teraz móc cieszyć się jego obecnością.
Nie chciałem ich zostawiać. Obawiałem się, że Lia nie da sobie rady, chociaż bardzo w nią wierzyłem i widziałem jak świetnie sobie radzi jednak dodatkowa osoba do pomocy to duże ułatwienie. Wiedziałem, że dużo zdarzeń z życia Davida mnie ominie. Mogę nie usłyszeć jego pierwszego słowa, nie zobaczyć jak stawia pierwsze kroki, jednak będę się starał robić wszystko aby wiedział, że jestem przy nim.


• • • • •
Hejka :D  I w taki oto sposób mamy nowego bohatera w tej historii :) Udało się! Zdrowy i słodki synek.
Do ostatniego wyścigu w tym sezonie zostało niewiele, tak samo jak do końca tego opowiadania. Zostało nam tylko GP Brazylii i GP Abu Zabi. Jak myślicie, kto zdobędzie tytuł mistrzowski?
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Do zobaczenia za tydzień. Besos :*




5 komentarzy:

  1. Hej hej!
    No i wszystko dobrze :) David i Lia są cali, zdrowi i szczęśliwi, a Sebastian wniebowzięty :D
    Cieszę się, że po tym wszystkim co przeszli, teraz ich życie już się (mam nadzieję) będzie dobrze układać.
    Jak to koniec opowiadania? Nie chcę końca ;(
    A może skrobiesz już coś nowego? :D
    Całusy, Molly <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to się skończy. Na razie idzie to tak jak zaplanowałam na początku.
      Dziwnie się czuję jak pomyślę, że to prawie koniec no ale zobaczmy co potem.
      Dziękuję że udało Ci się dotrzeć do mnie ❤

      Usuń
  2. Melduję się!
    Kochana, rozdział cudny, naprawdę ^^
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wszystko się układa i w ogóle... że jest tak, jak jest u naszych bohaterów, bo jednak swoje przeszli po drodze.
    Kurczę, trochę szkoda, że niedługo już koniec... ale będzie coś nowego? Po cichu na to liczę :D
    Czekam, weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa, które sprawiają,że staram się dopracować każdy rozdział jAK najlepiej. Dziękuję 😘

      Usuń
  3. JEJU, JA JUŻ SIĘ BAŁAM, ŻE COŚ SIĘ STANIE!! ale na szczęscie wszystko jest dobrze. i musi tak być!!

    OdpowiedzUsuń