Udałem się na kolejny weekend wyścigowy. Lia nadal się nie odzywała a ja zaczynałem wątpić, że kiedykolwiek to nastąpi. Bardzo mi jej brakowało. Tęskniłem za nią, za jej uśmiechem i rozmowami z nią. Zastanawiałem się co mogło się stać, ale żadne rozsądne rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy.
Nawet najdrobniejsza rzecz wytrącała mnie z równowagi. Muszę przyznać, że najczęściej obrywało się Hamiltonowi. Chodziłem naprawdę zły, ale też zawiedziony. Większość kierowców widziało, że u mojego boku pojawił się ktoś nowy, ale po tym co się stało ci najbliżsi nie wspomnieli nawet o tym słowem, a tych dalszych po prostu to nie interesowało.
Czwartkowe popołudnie spędziliśmy na różnego rodzaju spotkaniach. Było ich naprawdę sporo. Ostatnie minuty ciągnęły się w nieskończoność. W nienajlepszym humorze, jaki towarzyszył mi od kilku dni wróciłem do hotelu i poszedłem spać. Nie miałem ochoty na nic, oprócz przytulenia tej drobnej brunetki.
W piątek na tor przybyłem w ostatnim momencie. Zawsze jestem kilka minut przed umówioną godziną a dzisiaj kompletnie nie mogłem się zebrać aby wyjść z tymczasowego miejsca zamieszkania. Nie miałem ochoty wsiadać i się ścigać. Nic nie sprawiało mi przyjemności.
Ubrany w czerwony kombinezon stałem i rozmawiałem z inżynierem wyścigowym co w pierwszej sesji treningowej powinienem przetestować i jakie dane zebrać dla zespołu.
- Sebastian! Słuchasz mnie? - zwrócił się do mnie gdy odpłynąłem. Inżynier stał przede mną i coś nerwowo mi tłumaczył jednak jego słowa kompletnie do mnie nie docierały. Zamyślony wpatrywałem się w jeden punkt. Zaczesałem włosy, które opadały mi na twarz. Nie wiedziałem, że z moją koncentracją będzie aż tak źle. Cały czas w mojej głowie siedziała Lia. Wiedziałem, że to nie będzie najlepszy weekend i to tylko z mojej winy. Od kilku dni na mojej twarzy nie zagościł uśmiech i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem wszystkiego dość. Chociaż gdzieś w głębi miałem nadzieję, że kierowanie tą szybką maszyną poprawi mi humor.
Pierwsza sesja treningowa nie szła mi najlepiej. Cały czas wyjeżdżałem poza tor, niszczyłem opony albo ktoś mnie blokował. Miałem ochotę zatrzymać bolid i wyjść z niego rzucając w kosmos kierownicą. Ostatecznie w ciągu tych kilkunastu minut udało mi się spiąć wszystkie myśli i zebrać wszystkie informacje jakich oczekiwał ode mnie zespół. W ostateczności te same dane mógł dostarczyć im Raikkonen, ale Fin nie byłby zadowolony z mojej postawy. Zespół był zadowolony, ja niekoniecznie.
- Dobra robota. - poklepał mnie po plecach Kimi z lekkim uśmiechem. Słowa pochwały i uniesione kąciki ust z jego strony wskazywały na to, że ze mną jest już naprawdę źle. Spojrzałem na przyjaciela i krzywo się uśmiechnąłem. 3 pozycja to nie był szczyt marzeń, ale to też nie jest złe miejsce, zwarzywszy, że to tylko treningi. Idąc do pokoju na torze czułem, że cześć złej energii ze mnie zeszła. Nie czułem się rewelacyjnie, ale było o niebo lepiej. Wyżyłem się dzięki prowadzeniu pojazdu. Przebrany już w swój cywilny strój chwyciłem po telefon leżący na metalowym stoliku i ujrzałem 7 nieodebranych połączeń od Fran. Zdenerwowany do granic możliwości wybrałem numer Włoszki.
- Cześć. Dzwoniłaś. - przywitałem się jak w każdym innym przypadku jednak szybko zrozumiałem, że coś jest nie tak.
- Lia jest w szpitalu. - powiedziała brunetka łamiącym się głosem. Stanąłem jak wryty. Przez chwilę nawet zapomniałem, że trzeba oddychać.
- Co z nią? - nie wiedziałem o co na początku powinienem zapytać. Usiadłem z wrażenia i szybko zacząłem zbierać rzeczy do plecaka.
- Jest źle. - odparła krótko. Przez głowę przebiegły mi tysiące pomysłów, ale jeden był najodpowiedniejszy.
- Wyślij mi adres. Niedługo będę. - nerwowo wybiegłem z pomieszczenia. Ludzie, których mijałem po drodze dziwnie mi się przyglądali. Gdy w końcu znalazłem Maurizio Arrivabene, w towarzyskie Kimiego minęła chwila aż złapałem oddech aby móc cokolwiek powiedzieć.
- Sebastian nie możesz! - zdenerwował się szef zespołu gdy usłyszał co mam mu do powiedzenia. Musiałem zrezygnować z tego wyścigu. Nie było innej możliwości. Musiałem tam z nią być. Mamy kierowców testowych, jest trzeci kierowca. Miał mnie kto zastąpić.
- Nie pytam się czy mogę. Ja tylko informuję. - obaj popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. W sumie ja też byłem zaskoczony. Rzadko kiedy, a można nawet powiedzieć, że nigdy się tak nie zachowywałem.
- Niech jedzie. I tak by nie było z niego pożytku. - z kamienną twarzą powiedział drugi kierowca Ferrari. Szef popatrzył na niego z niedowierzaniem i tylko przewrócił oczami.
- Jedź. - powiedział z niechęcią. - Daj znać jak będziesz coś wiedział. - zrobiło mi się ciepło na sercu. Mimo tego, że szef, przecież też jest człowiekiem. Chyba ją polubili a ja zacząłem żałować, że po tym jak zniknęła od razu do niej nie pojechałem.
- Trzymaj się. - Kimi uścisnął moją dłoń. W jego oczach widziałem, że on się wszystkim zajmie, że mam się nie przejmować, tylko być przy niej.
Całkowicie zamyślony i wyrwany z rzeczywistości szybkim krokiem kierowałem się w stronę wyjścia wpadając co chwila na przypadkowe osoby.
- Hej. Gdzie tak pędzisz? - zatrzymał mnie Lewis, na którego też wpadłem. Uśmiechnął się szeroko poprawiając czapkę z daszkiem.
- Fran dzwoniła. Lia jest w szpitalu. - odpowiedziałem nerwowo. Brytyjczyk popatrzył na mnie ze strachem.
- Zaczekaj tutaj. - odwrócił się w błyskawicznym tempie i pobiegł do swojego garażu.
- Facet, ja nie mam czasu czekać. - krzyknąłem, ale mistrz świata nawet nie zareagował. Nie minęło 5 minut a on już był z powrotem.
- Jadę z tobą. - powiedział, lekko zdyszany. Oszalał, pomyślałem. Jeszcze jego mi tam brakowało.
- A wyścig? - z każdą kolejną minutą byłem coraz bardziej zdenerwowany. Dziękowałem Bogu, że mimo tego, że Lia się do mnie nie odzywała Fran powiadomiła mnie o wszystkim.
- Zrezygnuję. Toto już wie. - odparł ze spokojem, nadal łapiąc oddech. Zdziwiłem się, chociaż przed chwilą zrobiłem dokładnie to samo.
- Wiesz, że to może przesądzić o twoim mistrzostwie? - upomniałem go. Ludzie mijali nas i ze zdziwieniem nam się przyglądali. Może gdybyśmy stali gdzieś z boku nie rzucalibyśmy się tak w oczy.
- O twoim też. Trudno. Jedziemy! - wpadliśmy do hotelu jak oparzeni. Na szczęście nasze walizki nie były rozpakowane i cała akcja przebiegła znacznie szybciej. Zebrałem najpierw swoje rzeczy, potem Lewisa, który w tym czasie organizował swój samolot. Po głowie jednak chodziła mi jedna z najgorszych myśli, że możemy nie zdążyć. W końcu lot nie trwał tak krótko. To co najmniej kilka godzin.
Ręce trzęsły mi się tak mocno, że nie mogłem wykręcić numer Fran. Lewis zrobił to za mnie.
- Na razie bez zmian. - powiedział, gdy zakończył rozmowę z modelką. Z jednej strony cieszyłem się, że nie jest gorzej, ale mogłoby coś zacząć się poprawiać. - Spokojnie. Jest silna. Wyjdzie z tego. - próbował pocieszyć mnie kierowca, który dla chorej dziewczyny zrezygnował z wyścigu, a w zasadzie, z całego weekendu. Najprawdopodobniej nie wrócimy już do Meksyku. To dużo dla mnie znaczyło. Gdyby nie on, na pewno siedziałbym jeszcze na lotnisku.
- Może zadzwonię do Minttu? - zaproponowałem cały czas nerwowo ruszając stopą i nie mogąc znaleźć najwygodniejszej pozycji do siedzenia.
- Ja z nią pogadam a ty ochłoń. - wyrwał mi telefon z ręki Brytyjczyk. Spojrzałem na niego ze złością a ten tylko się uśmiechnął. - Hej, jesteś zajęta? Lia jest w szpitalu. Nie, nie musisz. My z Sebem już jedziemy. To tylko wyścig. Będą następne. Wiem. Nie ma sprawy. Okej. - mówił do słuchawki a ja wpatrywałem się w widok za oknem. Zakończył rozmowę i oddał mi telefon. - Min mówi, żebyś się trzymał. - streścił mi całą rozmowę.
Przez cały lot bywały momenty, że żaden z nas nic nie mówił, ale były też takie, że chociaż przez chwilę zapominaliśmy gdzie lecimy i w jakiej sprawie. Hamilton starał się jak mógł abym chociaż na kilka sekund się uśmiechnął.
- Fajna ta twoja Lia. - powiedział Brytyjczyk w trakcie jednej z rozmów. Uśmiechnąłem się minimalnie.
- Wiem. - przyznałem mu rację i od razu wróciły wszystkie wspomnienia wspólnie spędzonych chwil.
- Co się w zasadzie stało między wami? - pierwszy raz poruszył ten temat a ja kompletnie nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
- Sam nie wiem. Mam nadzieję, że wkrótce to się wyjaśni. - westchnąłem.
Gdy samolot wylądował szybko zapakowaliśmy się do samochodu, który nie wiadomo skąd wytrzasnął Lewis. Wpadliśmy do szpitala jak burza. Było już na prawdę bardzo późno i bałem się, że nas nie wpuszczą. Nerwowo zaczęliśmy szukać odpowiedniego oddziału i gdy ujrzeliśmy odpowiednią nazwę na tabliczce razem pognaliśmy w tamtym kierunku. Hamilton z impetem otworzył szklane drzwi i ujrzeliśmy drobną brunetkę siedzącą na podłodze opierając się o ścianę. Mimo kilku metrów odległości między nami było widać jej zmęczenie i niepokój. Wchodząc na biały korytarz narobiliśmy całkiem sporego hałasu. Fran podniosła głowę i po zobaczeniu nas natychmiast stanęła na nogi. Podbiegła do mnie i mocno wtuliła się w moje ciało. Lewis delikatnie pogłaskał ją po plecach a ona spojrzała na mnie z bólem, ale wdzięcznością.
Nawet najdrobniejsza rzecz wytrącała mnie z równowagi. Muszę przyznać, że najczęściej obrywało się Hamiltonowi. Chodziłem naprawdę zły, ale też zawiedziony. Większość kierowców widziało, że u mojego boku pojawił się ktoś nowy, ale po tym co się stało ci najbliżsi nie wspomnieli nawet o tym słowem, a tych dalszych po prostu to nie interesowało.
Czwartkowe popołudnie spędziliśmy na różnego rodzaju spotkaniach. Było ich naprawdę sporo. Ostatnie minuty ciągnęły się w nieskończoność. W nienajlepszym humorze, jaki towarzyszył mi od kilku dni wróciłem do hotelu i poszedłem spać. Nie miałem ochoty na nic, oprócz przytulenia tej drobnej brunetki.
W piątek na tor przybyłem w ostatnim momencie. Zawsze jestem kilka minut przed umówioną godziną a dzisiaj kompletnie nie mogłem się zebrać aby wyjść z tymczasowego miejsca zamieszkania. Nie miałem ochoty wsiadać i się ścigać. Nic nie sprawiało mi przyjemności.
Ubrany w czerwony kombinezon stałem i rozmawiałem z inżynierem wyścigowym co w pierwszej sesji treningowej powinienem przetestować i jakie dane zebrać dla zespołu.
- Sebastian! Słuchasz mnie? - zwrócił się do mnie gdy odpłynąłem. Inżynier stał przede mną i coś nerwowo mi tłumaczył jednak jego słowa kompletnie do mnie nie docierały. Zamyślony wpatrywałem się w jeden punkt. Zaczesałem włosy, które opadały mi na twarz. Nie wiedziałem, że z moją koncentracją będzie aż tak źle. Cały czas w mojej głowie siedziała Lia. Wiedziałem, że to nie będzie najlepszy weekend i to tylko z mojej winy. Od kilku dni na mojej twarzy nie zagościł uśmiech i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem wszystkiego dość. Chociaż gdzieś w głębi miałem nadzieję, że kierowanie tą szybką maszyną poprawi mi humor.
Pierwsza sesja treningowa nie szła mi najlepiej. Cały czas wyjeżdżałem poza tor, niszczyłem opony albo ktoś mnie blokował. Miałem ochotę zatrzymać bolid i wyjść z niego rzucając w kosmos kierownicą. Ostatecznie w ciągu tych kilkunastu minut udało mi się spiąć wszystkie myśli i zebrać wszystkie informacje jakich oczekiwał ode mnie zespół. W ostateczności te same dane mógł dostarczyć im Raikkonen, ale Fin nie byłby zadowolony z mojej postawy. Zespół był zadowolony, ja niekoniecznie.
- Dobra robota. - poklepał mnie po plecach Kimi z lekkim uśmiechem. Słowa pochwały i uniesione kąciki ust z jego strony wskazywały na to, że ze mną jest już naprawdę źle. Spojrzałem na przyjaciela i krzywo się uśmiechnąłem. 3 pozycja to nie był szczyt marzeń, ale to też nie jest złe miejsce, zwarzywszy, że to tylko treningi. Idąc do pokoju na torze czułem, że cześć złej energii ze mnie zeszła. Nie czułem się rewelacyjnie, ale było o niebo lepiej. Wyżyłem się dzięki prowadzeniu pojazdu. Przebrany już w swój cywilny strój chwyciłem po telefon leżący na metalowym stoliku i ujrzałem 7 nieodebranych połączeń od Fran. Zdenerwowany do granic możliwości wybrałem numer Włoszki.
- Cześć. Dzwoniłaś. - przywitałem się jak w każdym innym przypadku jednak szybko zrozumiałem, że coś jest nie tak.
- Lia jest w szpitalu. - powiedziała brunetka łamiącym się głosem. Stanąłem jak wryty. Przez chwilę nawet zapomniałem, że trzeba oddychać.
- Co z nią? - nie wiedziałem o co na początku powinienem zapytać. Usiadłem z wrażenia i szybko zacząłem zbierać rzeczy do plecaka.
- Jest źle. - odparła krótko. Przez głowę przebiegły mi tysiące pomysłów, ale jeden był najodpowiedniejszy.
- Wyślij mi adres. Niedługo będę. - nerwowo wybiegłem z pomieszczenia. Ludzie, których mijałem po drodze dziwnie mi się przyglądali. Gdy w końcu znalazłem Maurizio Arrivabene, w towarzyskie Kimiego minęła chwila aż złapałem oddech aby móc cokolwiek powiedzieć.
- Sebastian nie możesz! - zdenerwował się szef zespołu gdy usłyszał co mam mu do powiedzenia. Musiałem zrezygnować z tego wyścigu. Nie było innej możliwości. Musiałem tam z nią być. Mamy kierowców testowych, jest trzeci kierowca. Miał mnie kto zastąpić.
- Nie pytam się czy mogę. Ja tylko informuję. - obaj popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. W sumie ja też byłem zaskoczony. Rzadko kiedy, a można nawet powiedzieć, że nigdy się tak nie zachowywałem.
- Niech jedzie. I tak by nie było z niego pożytku. - z kamienną twarzą powiedział drugi kierowca Ferrari. Szef popatrzył na niego z niedowierzaniem i tylko przewrócił oczami.
- Jedź. - powiedział z niechęcią. - Daj znać jak będziesz coś wiedział. - zrobiło mi się ciepło na sercu. Mimo tego, że szef, przecież też jest człowiekiem. Chyba ją polubili a ja zacząłem żałować, że po tym jak zniknęła od razu do niej nie pojechałem.
- Trzymaj się. - Kimi uścisnął moją dłoń. W jego oczach widziałem, że on się wszystkim zajmie, że mam się nie przejmować, tylko być przy niej.
Całkowicie zamyślony i wyrwany z rzeczywistości szybkim krokiem kierowałem się w stronę wyjścia wpadając co chwila na przypadkowe osoby.
- Hej. Gdzie tak pędzisz? - zatrzymał mnie Lewis, na którego też wpadłem. Uśmiechnął się szeroko poprawiając czapkę z daszkiem.
- Fran dzwoniła. Lia jest w szpitalu. - odpowiedziałem nerwowo. Brytyjczyk popatrzył na mnie ze strachem.
- Zaczekaj tutaj. - odwrócił się w błyskawicznym tempie i pobiegł do swojego garażu.
- Facet, ja nie mam czasu czekać. - krzyknąłem, ale mistrz świata nawet nie zareagował. Nie minęło 5 minut a on już był z powrotem.
- Jadę z tobą. - powiedział, lekko zdyszany. Oszalał, pomyślałem. Jeszcze jego mi tam brakowało.
- A wyścig? - z każdą kolejną minutą byłem coraz bardziej zdenerwowany. Dziękowałem Bogu, że mimo tego, że Lia się do mnie nie odzywała Fran powiadomiła mnie o wszystkim.
- Zrezygnuję. Toto już wie. - odparł ze spokojem, nadal łapiąc oddech. Zdziwiłem się, chociaż przed chwilą zrobiłem dokładnie to samo.
- Wiesz, że to może przesądzić o twoim mistrzostwie? - upomniałem go. Ludzie mijali nas i ze zdziwieniem nam się przyglądali. Może gdybyśmy stali gdzieś z boku nie rzucalibyśmy się tak w oczy.
- O twoim też. Trudno. Jedziemy! - wpadliśmy do hotelu jak oparzeni. Na szczęście nasze walizki nie były rozpakowane i cała akcja przebiegła znacznie szybciej. Zebrałem najpierw swoje rzeczy, potem Lewisa, który w tym czasie organizował swój samolot. Po głowie jednak chodziła mi jedna z najgorszych myśli, że możemy nie zdążyć. W końcu lot nie trwał tak krótko. To co najmniej kilka godzin.
Ręce trzęsły mi się tak mocno, że nie mogłem wykręcić numer Fran. Lewis zrobił to za mnie.
- Na razie bez zmian. - powiedział, gdy zakończył rozmowę z modelką. Z jednej strony cieszyłem się, że nie jest gorzej, ale mogłoby coś zacząć się poprawiać. - Spokojnie. Jest silna. Wyjdzie z tego. - próbował pocieszyć mnie kierowca, który dla chorej dziewczyny zrezygnował z wyścigu, a w zasadzie, z całego weekendu. Najprawdopodobniej nie wrócimy już do Meksyku. To dużo dla mnie znaczyło. Gdyby nie on, na pewno siedziałbym jeszcze na lotnisku.
- Może zadzwonię do Minttu? - zaproponowałem cały czas nerwowo ruszając stopą i nie mogąc znaleźć najwygodniejszej pozycji do siedzenia.
- Ja z nią pogadam a ty ochłoń. - wyrwał mi telefon z ręki Brytyjczyk. Spojrzałem na niego ze złością a ten tylko się uśmiechnął. - Hej, jesteś zajęta? Lia jest w szpitalu. Nie, nie musisz. My z Sebem już jedziemy. To tylko wyścig. Będą następne. Wiem. Nie ma sprawy. Okej. - mówił do słuchawki a ja wpatrywałem się w widok za oknem. Zakończył rozmowę i oddał mi telefon. - Min mówi, żebyś się trzymał. - streścił mi całą rozmowę.
Przez cały lot bywały momenty, że żaden z nas nic nie mówił, ale były też takie, że chociaż przez chwilę zapominaliśmy gdzie lecimy i w jakiej sprawie. Hamilton starał się jak mógł abym chociaż na kilka sekund się uśmiechnął.
- Fajna ta twoja Lia. - powiedział Brytyjczyk w trakcie jednej z rozmów. Uśmiechnąłem się minimalnie.
- Wiem. - przyznałem mu rację i od razu wróciły wszystkie wspomnienia wspólnie spędzonych chwil.
- Co się w zasadzie stało między wami? - pierwszy raz poruszył ten temat a ja kompletnie nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
- Sam nie wiem. Mam nadzieję, że wkrótce to się wyjaśni. - westchnąłem.
Gdy samolot wylądował szybko zapakowaliśmy się do samochodu, który nie wiadomo skąd wytrzasnął Lewis. Wpadliśmy do szpitala jak burza. Było już na prawdę bardzo późno i bałem się, że nas nie wpuszczą. Nerwowo zaczęliśmy szukać odpowiedniego oddziału i gdy ujrzeliśmy odpowiednią nazwę na tabliczce razem pognaliśmy w tamtym kierunku. Hamilton z impetem otworzył szklane drzwi i ujrzeliśmy drobną brunetkę siedzącą na podłodze opierając się o ścianę. Mimo kilku metrów odległości między nami było widać jej zmęczenie i niepokój. Wchodząc na biały korytarz narobiliśmy całkiem sporego hałasu. Fran podniosła głowę i po zobaczeniu nas natychmiast stanęła na nogi. Podbiegła do mnie i mocno wtuliła się w moje ciało. Lewis delikatnie pogłaskał ją po plecach a ona spojrzała na mnie z bólem, ale wdzięcznością.
• • • • •
Dzisiaj wtorek a ja znów spóźniona...ale są też plusy bo do następnego rozdziału nie musicie czekać całego tygodnia :)
A bohaterowie naszego, mojego opowiadania wzięli ślub *.* mowa tu o Kimim i Minttu. Ten ślub musiał być niesamowity. Sukienka Min była przepiękna. Szkoda, że podobno było mało osób związanych z f1.
Do końca wakacji już tak mało czasu :/ ale to szybko leci. Miałam tyle rzeczy zrobić w te wakacje a jak zawsze nie wyszło.
Przepraszam za opóźnienie i czekam na opinię.
Wasze opowiadanie systematycznie nadrabiam.
Besos :*
Żeby tylko nic jej się nie stało ;O
OdpowiedzUsuńOni muszą sobie przecież wszystko wyjaśnić.
Szkoda, że musieli zrezygnować z tego wyścigu, no a przynajmniej Seb, bo pewnie i tak by nie było z niego pożytku, gdyby się tylko zamartwiał. Lewis zachował sie jak prawdziwy najlepszy przyjaciel. Nie dosyć, że postawił na szali swoje zwycięstwo to jeszcze w tak krótkim czasie wszystko ogarnął, aby dotarli z Sebem bezproblemowo w inne miejsce. Oby teraz wszystko się dobrze skończyło.
Ściskam ;*
Obecność Lewisa w tym momencie jest na wagę złota. Jako jedyny chyba zachowuje zimna krew i jest naprawdę pomocy. Miło z jego strony że pojechał z Vettelem.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz 😘 bo ostatnio jest ich naprawdę mało...
Zapraszam na kolejny rozdział który jest już na blogu.
Besos 😘
JEZU, CO
OdpowiedzUsuńchyba żartujesz tym rozdziałem...
jeny, myślałam, że to będzie przełomowy moment, ale no... że się pogodzą! Lii się pogorszyło... zdecydowanie wpływ na to miała obecna sytuacja, w jakiej znajdowała się para... :| jeny!
liczę, że z Lią będzie wszystko dobrze, bo musi być zdrowa... wyjść z tego... ma przecież dla kogo.
hehe, widze, że nie tylko mnie oczarowała postawa Lewisa! :D wspaniały przyjaciel :')
czekam na kolejny! dużo weny :*
Jest przełom ale chyba nie taki na jaki wszyscy liczyli 🤔 z każdym rozdziałem będzie się coś nowego wyjaśniać i okazywać. Niestety, a może stety kilka rozdziałów jest napisanych tylko z perspektywy Vettela. Mam nadzieje że nie jesteście za bardzo źli i że wam to się ne znudziło.
UsuńDziękuję za komentarz.
Nowy rozdział jest juz na blogu dlatego serdecznie zapraszam.
Besos 😘