piątek, 27 maja 2016

Rozdział 6

Po kilku godzinach pracy nadszedł czas aby coś zjeść. Siedziałam na jednej z kuchennych szafek jedząc pyszną sałatkę. Nie byłam przesadnie głodna jednak od rana nic nie jadłam więc zmuszałam się aby minimalnie wypełnić swój żołądek.
- Zostało coś dla mnie? - Fran ubrana w szary dres weszła do kuchni. Nie wyglądała jak modelka. Nigdy bym nie pomyślała, że nią jest. Gdyby zdjęcia jej dzisiejszego stroju wyciekły do internetu miałaby nie lada problemy. Skinęłam głową w kierunku stojącej nieopodal miseczki. Dziewczyna chwyciła ją i usiadła naprzeciwko mnie.
- Blado wyglądasz. - w jej głosie było słychać zmartwienie i troskę. - Dobrze się czujesz? - zapewniłam ją, że wszystko jest w porządku, jednak nie wyglądała na przekonaną. Nagle na mojej śnieżnobiałej koszulce pojawiła się czerwona kropka, zaraz za nią druga i trzecia. Jedną ręką odstawiłam talerz z jedzeniem a drugą potarłam o nos. Moja dłoń zrobiła się czerwona. Pobiegłam do łazienki po chusteczkę. Opanowanie krwotoku zajęło kilka minut a ja zaczęłam się martwić, że coś jednak jest nie tak. Nigdy nie miałam problemu ze zdrowiem. Chorowałam zaledwie kilka razy i nigdy nie leżałam w szpitalu. Trochę osłabiona a przede wszystkim przerażona usiadłam na kanapie. Fran siedziała obok mnie, ale bała się cokolwiek powiedzieć.
- Auć. - Brunetka złapała mnie za przedramię w geście wsparcia jednak spowodowało to ogromny ból w tym miejscu. Włoszka spojrzała na mnie ze strachem i podciągnęła rękaw od bluzki. Jej oczom ukazał się wielki, fioletowy siniak.
- Co ci się stało? - miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. - Ktoś cię pobił? - Spojrzałam na swoją rękę.
- Pewnie gdzieś nie uderzyłam. - Wzruszyłam ramionami jakby nic się nie stało. Spojrzała na mnie niedowierzając moim słowom.
- Lia czy ty na pewno dobrze się czujesz? - nic nie odpowiedziałam. - Musisz iść do lekarza!
- Po co? - oburzyłam się
- Musimy się dowiedzieć co ci jest. Najpierw ta jednodniowa choroba, teraz krwotok z nosa, siniaki, jesteś blada i ospała. Musi ktoś cię zobaczyć. - tłumaczyła mi nie robiąc nawet przerwy na oddech.
- To tylko przemęczenie. - broniłam się ponieważ nie lubię chodzić do lekarzy.
- Wolałabym to usłyszeć od kogoś kto się na tym zna.
Podążała za mną krok w krok ponad dwie godziny wykorzystując coraz to nowe argumenty. Dla świętego spokoju zgodziłam się i od razu zadzwoniłam aby umówić się na spotkanie żeby jak najszybciej mieć to z głowy. Wolny termin był już za 3 dni co bardzo mnie zaskoczyło. Zawsze czeka się co najmniej tydzień na podobne spotkanie.
Czas do umówionej wizyty spędziłam tak jak każdy inny dzień. Kompletnie nie przejmowałam się diagnozą bo wiedziałam, że nic mi nie jest. Do medyka nie poszłam sama. Towarzyszyła mi przyjaciółka, która oczywiście chciała być przy rozmowie, żebym przypadkiem jej później nie okłamała. Przez te kilka dni nie rozmawiałyśmy na ten temat. Gdy czekałyśmy w poczekalni też omijałyśmy ten wątek. Białe pomieszczenie było trochę przygnębiające. Na ścianach wisiały plakaty z opisami różnych chorób. Tylko na jednym z parapetów samotnie stał różowy storczyk oczywiście w białej doniczce. Wszystko było nieskazitelnie czyste i białe. Młoda blondynka zaprosiła nas do środka. Niechętnie ruszyłam za nią. Fran już na początku wytłumaczyła lekarzowi, trochę starszemu od nas, dlaczego razem ze mną znajduje się w pomieszczeniu. Mężczyzna tylko zaczął się śmiać i pozwolił jej zostać. Uważnie wysłuchał powodu przybycia tutaj. Następnie Fran dodała kilka niepokojących objawów i opisała wszystkie z najdrobniejszymi szczegółami. Lekarz obejrzał mnie dokładnie przyglądając się siniakom i sprawdzając m.in. węzły chłonne. Uważnie notował coś w zeszycie jednak do końca spotkania nie powiedział nawet o swoich przepuszczeniach. Kazał jedynie zrobić zalecone badania i przyjść do niego za kilka dni. Przez cały tydzień chodziłam po różnych lekarzach. Oczywiście nie było to łatwe. Za każdym razem musiałam czekać na swoją kolej co doprowadzało mnie do istnego szaleństwa. Fran na szczęście pojechała na pokaz i przynajmniej nie musiałam słuchać jej ciągłej paplaniny o niczym. Czas spędzony w poczekalni zabijałam oczywiście myśleniem o kierowcy formuły 1, który ostatnio w cudowny sposób wygrał kolejny wyścig. Tak, właśnie przez niego wciągnęłam się w świat wyścigów. Nawet przez ekran telewizora biła od niego energia i szczęście. Szeroki uśmiech i iskry w oczach sprawiały, że pochmurny dzień stawał się jednym z najlepszych w moim życiu. Nie do końca znałam wszystkie zasady obowiązujące w tym sporcie, ale każdą wolną chwilę poświęcałam na naukę. Szperałam po różnych stronach internetowych i dowiadywałam się coraz to nowych rzeczy. Zarówno na temat serii wyścigowej jak i życia kierowców. Przeczytałam na przykład o tym, że ten niewinny blondyn był w długoletnim związku, z kobietą, którą kochał nad życie. Z tego co pamiętam miała na imię Hanna. Jak donoszą media była dla niego bardzo ważna i wiązał z nią swoje plany na przyszłość dopóki trzy lub cztery lata temu ta idealna partnerka go nie zdradziła. Nie wiem z kim dokładnie, ale to akurat mało ważne. Sebastian natychmiast się z nią rozstał, urwał jakikolwiek kontakt i stracił zaufanie do każdej kobiety. Całkowicie poświęcił się karierze. Gdy to przeczytałam nie mogłam w to uwierzyć. Było mi go bardzo szkoda i jeszcze bardziej zaczęłam się obawiać tego czy nasza znajomość nie zakończy się zbyt wcześnie.
Większość wyników badań dostałam pod koniec tygodnia. Z dziwnych nazw, cyferek i wykresów nie zrozumiałam absolutnie nic. Mężczyzna u którego byłam kilka dni temu długo przyglądał się kartkom, które mu dałam. Często podnosił wzrok i uważnie mi się przyglądał jednak nic nie mówił.
- Jak się pani czuje? - zapytał odkładając wyniki i splatając dłonie na biurku.
- W porządku.
Mężczyzna podrapał się po karku. Wiedział coś. Było to widać w jego oczach. Swoją drogą miał je naprawdę niezłe, ale nie tak śliczne jak oczy Niemca. Jego tęczówki nie miały konkurencji.
- Będzie pani musiała zrobić jeszcze trzy badania. - oznajmił w międzyczasie wypisując skierowanie.
- Panie doktorze, co mi jest? - poważnie zaczęłam się martwić o swoje zdrowie. Gdyby wszystko było w porządku nie musiałabym robić kolejnych badań.
- Proszę się nie martwić, zobaczymy jakie będą dalsze wyniki.
To mnie raczej nieuspokoiło. Podarował mi kartkę, wytłumaczył gdzie mam iść i zdawkowo po co.  Po wyjściu z gabinetu zadzwoniłam do Fran. Opowiedziałam jej co powiedział lekarz, nie było tego dużo bo zbyt wiele to sama się nie dowiedziałam, ale cieszyłam się, że mam w niej takie wsparcie. Aby nie myśleć o tych wszystkich badaniach postanowiłam spotkać się z koleżanką, jednak to nie pomogło. Moje myśli biegały od Sebastiana do wyników badań przez co nie mogłam się skupić na rozmowie z dziewczyną.
Włoszka do domu wróciła późnym wieczorem. Bez niej to mieszkanie było strasznie puste i bardzo mi jej brakowało. Jej energii, uśmiechu, poczucia humoru i pozytywnego nastawienia do życia. Przegadałyśmy pół nocy.
Morfologia krwi z ręcznym rozmazem i biopsja szpiku oraz specjalistyczne badania cytogenetyczne i molekularne nie były badaniami ani przyjemnymi ani szybkimi w wykonaniu. Nazwy tych badań poznałam dopiero podczas wędrówki po gabinetach lekarskich. Diagnostyka wykończyła mnie przede wszystkim psychicznie. Zaczęłam domyślać się, że to jest coś poważniejszego ponieważ zaobserwowałam dziwną reakcję spotykanych lekarzy. Jednak starałam się nie martwić zawczasu i wolałam zaczekać na wyniki. Na rezultaty musiałam niestety poczekać dłuższy czas. Byłam bardzo zestresowana i rozkojarzona przez cały ten czas. Próbowałam zachowywać się normalnie. Jakby nic się nigdy nie stało, ale nawet po moim krzywym uśmiechu było widać, że nie jest najlepiej. 
 
• • • • •
Cześć. To znowu ja :D Zapraszam na 6 rozdział, trochę niepokojący i smutny, ale niedługo cała sytuacja się wyjaśni.
Pierwszy raz korzystam z publikacji ustawiając dany dzień i godzinę, więc mam nadzieję, że rozdział się doda.
Już jutro sobota,  28 maja a co to oznacza? Finał Ligi Mistrzów!! Powtórka z 2014 roku. Na prawdę już nie mogę się doczekać tego wyjątkowego wieczoru. A w niedzielę GP Monako. Jedno z najpiękniejszych wyścigów w sezonie. Mam nadzieję, że w ten weekend będziemy płakać tylko z radości :D 
Do zobaczenia za tydzień :*
 
 

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 5

Zmęczona, bez energii i chęci do życia leżałam na łóżku wpatrując się w biały sufit. Dzisiejszego dnia wydawał mi się bardzo interesujący. Mój humor nie należał do najlepszych. Marzyłam jedynie o ciszy i spokoju. Każdy ma takie dni, w których najchętniej zakopałby się w pościeli i bezczynnie spędził w niej cały dzień. Jestem osobą, której rzadko się to zdarzało. Nieoczekiwanie telefon leżący obok mnie wydał dźwięk przychodzącego połączenia. Leniwie, nie mając ochoty z nikim rozmawiać chwyciłam za urządzenie. Gdy na ekranie zobaczyłam kto dzwoni krew w moich żyłach przyspieszyła. Sebastian. Poderwałam się do pozycji siedzącej. Komórka dzwoniła cały czas w mojej dłoni, a ja nie bardzo wiedziałam co powinnam z nią zrobić. Ogarnęło mnie totalne zdziwienie. W końcu podniosłam się i pobiegłam do salonu, gdzie Fran oglądała swój ulubiony serial. Bez żadnego słowa pokazałam jej ekran a ona kazała mi natychmiast odebrać.
- Słucham? - Serce biło mi jak oszalałe a moja przyjaciółka szeroko się uśmiechała i ewidentnie była z siebie dumna. Nawet na sekundę nie oderwała ode mnie wzroku.
- Cześć tu Sebastian. - Uśmiechnęłam się. Ton jego głosu był tak przyjemny, że mogłabym słuchać go bez granic.
- Wiem. - Zaśmiałam się. Po chwili Niemiec zrobił to samo.
- Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz, ale byłem bardzo zajęty pracą. Wyścigi, wywiady. Sama rozumiesz - tłumaczył się co bardzo mnie śmieszyło. Przecież praktycznie wcale się nie znaliśmy. - Jak się czujesz?
- Dziękuję, dobrze. - Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Rozmawiając z nim czułam się swobodnie, ale też stresowałam się tym, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.
- Bardzo jesteś dzisiaj zajęta? - zapytał Niemiec.
- Nie, byłam już w pracy a na wieczór nie mam żadnych planów. - Fran aż podskoczyła z radości. W jej oczach widziałam, że ma coś z tym wspólnego, ale wolałam nie pytać o szczegóły.
- Miałabyś ochotę gdzieś wyjść? - Zapytał z nadzieją, ale dobrze wiedział, że na pewno się zgodzę.
- Jesteś w Stanach? - Niemal zapiszczałam z radości. Fran zaczęła się śmiać.
- Tak. - Myślałam, że zwariuję z nadmiaru szczęścia. 
Umówiliśmy się w jednej z pobliskich kawiarni za dwie godziny. Po tym jak się rozłączyłam usiadłam na łóżku obok współlokatorki nadal niedowierzając w to co się przed chwilą stało. Głośno westchnęłam. Dzieliły nas tysiące kilometrów a on je pokonał i był w moim mieście. Zamknęłam oczy aby trochę opanować emocje. Fran nadal mi się przyglądała. Minęła chwila kiedy coś do mnie dotarło a w zasadzie coś mi się nie zgadzało.
- Ej! Skąd on wiedział gdzie mieszkam? - Wyprostowałam się i przeszywająco spojrzałam na brunetkę.
- Muszę lecieć, umówiłam się. - Poderwała się z kanapy i z uśmiechem, który próbowała ukryć pognała do swojego pokoju.
- Fran! - krzyknęłam i poszłam za nią. Zła oparłam się o framugę drzwi. - Czy ty chcesz mi coś powiedzieć? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i uważnie się jej przyglądałam.
- Nie, wcale nie. - Wiedziałam, że kłamie. Gdy się postarała można było tego nie dostrzec, ale tym razem chyba chciała żebym dowiedziała się prawdy.
- Rozmawiałaś z nim? - Fran nie odpowiedziała. - Nie odzywaj się do mnie! - powiedziałam, ale tak na prawdę tak nie myślałam. Wiedziała, że aż tak zła nie jestem. To nasze tradycyjne teksty. Postanowiłam ją zostawić i zacząć się szykować na spotkanie z Vettelem. Moja radość nie miała granic. Cieszyłam się jak małe dziecko na wieść, że dostanie prezent. Cały czas zastanawiałam się czy znajdziemy wspólny temat czy nie ośmieszę się w którymś momencie czy po prostu będzie fajnie. Zależało mi. Nawet bardzo.
Nie wystroiłam się jakbym szła na bal. Zrobiłam naturalny makijaż, rozczesałam włosy i założyłam jasne, obcisłe spodnie i białą, zwiewną koszulę. Gdy skończyłam zdałam sobie sprawę z tego, że za 15 minut powinnam być już w kawiarni. Założyłam białe trampki, wzięłam torebkę i bez pożegnania z przyjaciółką wyszłam z mieszkania.
Zbliżając się do umówionego miejsca coraz bardziej się stresowałam. W mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie. Czy to jest randka? Niestety nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. Gdy weszłam do kawiarni od razu zobaczyłam Sebastiana. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Nie wierzyłam w to, że tu jest. Kilka metrów przede mną. Miałam ochotę go przytulić i już nigdy nie puścić. Wszystko to co poczułam podczas GP Kanady wróciło. Vettel uniósł rękę żebym go zobaczyła. Zaśmiałam się.
- Miło cię widzieć. - Powiedział Niemiec gdy tylko do niego podeszłam. Delikatnie objął mnie jedną ręką i dotknął mojego policzka swoim. Przyjemny dreszcz przebiegł po moich plecach. Serce biło mi bardzo szybko. Chyba powinnam się przyzwyczaić do tej reakcji.
- Wzajemnie. - uśmiechnęłam się. - Nie wierzę. - powiedziałam zbyt głośno. Nie wierzę, że tu jesteś. Dokończyłam już w myślach.
- W co? - zainteresował się Sebastian.
- Nic, nic. - wybrnęłam. - Spóźniłam się?
- Nie, to ja przyszedłem wcześniej. Ślicznie wyglądasz. - Usiedliśmy na przeciwko siebie. Wpatrywałam się z mężczyznę jak w obrazek. Jego oczy były błękitne jak fale oceanu, a poczochrane jasne włosy i niewielki zarost dodawały mu seksapilu i męskości. To było spełnienie marzeń. Wszystko czego i kogo mi brakowało właśnie się działo. Zamówiliśmy coś do przekąszenia.
- Jak to się stało, że byłaś na GP? - Opowiedziałam mu całą historię. Gdy skończyłam Vettel zaczął się śmiać. Rozmawiało nam się całkiem dobrze jak na pierwsze poważne spotkanie. Mieliśmy mnóstwo tematów do rozmowy. Lepiej poznałam kierowcę i coraz bardziej go lubiłam. Po kilku minutach czułam się całkowicie swobodnie, a cały stres odszedł w zapomnienie.
- Z jakiej okazji przyjechałeś do Stanów? - zapytałam mając nadzieję, że nie zabrzmiał to zbyt wścibsko.
- Mam kilka dni przerwy między wyścigami i postanowiłem spotkać się z jedną bardzo piękną i wyjątkową kobietą. - Czułam, że się rumienię. Zrobiło mi się bardzo miło i ciepło na sercu. Ktoś mnie lubił.
- A jak ona ma na imię? - Zaczęliśmy się śmiać. Na rozmowie spędziliśmy kilka godzin. Nie było momentu żeby żadne z nas nic nie powiedziało. Odnosiłam wrażenie, że znam go od lat. W lokalu zostawiliśmy sami. Doszliśmy do wniosku, że czas się zbierać. Po krótkim spacerze nadszedł czas na rozstanie. Uważam, że za równo ja, jak i on nie chcieliśmy się żegnać.
- Zobaczymy się jeszcze? - Zapytałam z nadzieją. Wpatrywałam się w błękitne oczy najdłużej jak mogłam. Chciałam wykorzystać każdą sekundę.
- Na pewno! - uśmiechnął się szeroko kolejny raz nieśmiało lustrując mnie wzrokiem. - Niedługo jest GP USA.
- Do zobaczenia. - Nieśmiało objęłam mężczyznę, ale ten natychmiast oplótł moją sylwetkę. Czułam się jak w niebie i wcale nie miałam ochoty go puszczać. Z resztą tak samo jak on. Jednak musiałam zwolnić uścisk aby nie wyglądało to zbyt podejrzanie. Początkowo myślałam, że nie jest zbyt umięśniony, ale teraz zmieniłam zdanie. Jego ciało było twarde, ale przyjemne w dotyku.
- Dziękuję za fajnie spędzony czas - powiedziałam szczerze, chociaż miałam ochotę powiedzieć o wiele więcej.
- To ja dziękuję.
Dlaczego to co dobre musi się kiedyś skończyć? To najgorszy moment tego spotkania. Z bólem serca się pożegnaliśmy. Vettel powoli i niepewnie odwrócił się i za chwilę znikł za rogiem budynku. Zrobiłam kilka kroków i usiadłam na krawężniku. Schowałam twarz w dłoniach starając się myśleć tylko o tym, że mogłam z nim porozmawiać a nie o tym, że musiał odjeść. W pobliżu nikogo nie było. Zrobiło się już ciemno, na niebie samotnie widniał księżyc. Podniosłam głowę rozkoszując się ciszą i ciepłym, świeżym powietrzem. Dawno nie czułam się tak szczęśliwa. Czy to możliwe, żeby on mi się podobał?
Weszłam do mieszkania od razu podeszłam do Fran i mocną ją przytuliłam.
- Dziękuję - powiedziałam, mocno ją ściskając.
- Za co? - udała zdziwienie bo dobrze wiedziała o czym mówię.
- Dziękuję za to, że do niego zadzwoniłaś i sprawiłaś, że mogłam go zobaczyć. - Fran uśmiechnęła się, jednak nie przyznała się do tego, że z nim rozmawiała.
- No to opowiadaj! - Opowiedziałam jej przebiegł spotkania ze szczegółami. Przyjaciółka cieszyła się moim szczęściem. Była taka kochana.
- Chyba ktoś tu się zakochał - podsumowała a ja nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Zaprzeczyłabym, ale możliwe, że miała rację. Sama nie wiedziałam.

• • • • •
Przepełniony radością i szczęściem, ale też smutkiem i żalem szedłem powoli krok za krokiem do hotelu, w którym zatrzymałem się tej nocy. Mimo późnej pory wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Kimiego. Faceta, który krótkimi, wojskowymi słowami zawsze powie co myśli. Czasami wesprze a czasami da kupa w tyłek. Cały Raikkonen.
- Cześć wiem, że jest późno, ale muszę z kimś porozmawiać - spotkanie z Lią było dla mnie bardzo ważne, ale na szczęście wszystko potoczyło się tak jak to sobie wymarzyłem. Kobieta jest właśnie taka jaką ją postrzegałem.
- Co się stało? Nie przyszła? - zapytał chłodnym głosem Fin.
- Przyszła, było wspaniale. - westchnąłem.
- To o co chodzi? - zastanawiałem się jak mam odpowiedzieć na to pytanie aby zrozumiał, wysłuchał do końca i aby odwzorowało to całą prawdę.
- Chyba się zakochałem. - Sam nie wierzyłem w to co powiedziałem, ale po krótkim namyśle stwierdziłem, że właśnie to jest cała prawda. Lia była całkowicie inna niż wszystkie kobiety jakie poznałem. Od początku połączyło nas to coś, mimo że nie spodziewałem się tego po sobie. Nigdy żadna dziewczyna tak na mnie nie działała.
- Co zrobiłeś? - Kimi nie dowierzał w to co powiedziałem, ale jak mu wyjaśniłem całą sytuację cieszył się, że spotkałem kogoś takiego. Rozmawialiśmy dopóki nie doszedłem do hotelu. Tej nocy zaśniecie stanowiło niemały problem. Przewracałem się z boku na bok kilka godzin. 
• • • • •
Cześć wszystkim! Zauważyłam, że każdy rozdział jest coraz dłuższy, ale muszę się przyznać, że to opowiadanie pisze mi się wspaniale. Oczywiście dziękuję za motywujące komentarze i obecność. Chyba nie jestem najlepsza w pisaniu czegoś od siebie, więc życzę Wam miłego weekendu i czekam na opinię. Myślicie, że coś  z tej znajomości wyjdzie?

piątek, 13 maja 2016

Rozdział 4

Siedziałyśmy na łóżku naprzeciwko siebie a telefon, ustawiony na tryb głośnomówiący leżał pomiędzy nami. Z każdą kolejną sekundą miałam ochotę rozłączyć połączenie wychodząc z założenia, że nawet nie pamięta kim jestem oraz, że to wszystko potoczy się nie w taką stronę jakby sobie tego życzyła. Gdy usłyszałam pierwszy sygnał o mało co nie pożegnał się z życiem. Strasznie się stresowałam. Drugi, trzeci sygnał, nadal nie usłyszałyśmy żadnego głosu. Ręce coraz bardziej mi się trzęsły, ale powoli traciłam nadzieję na to, że odbierze. Z mojej twarzy znikał uśmiech.
- Tak? - zamurowało mnie. Jednak odebrał. Wpatrywałam się w telefon z niedowierzaniem a moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Ten głos, jego głos był miodem na moje uszy. Ukojeniem na moje serce. Fran uderzyła mnie w ramię, abym przywrócić mi myślenie i aby cokolwiek powiedziała. Gdyby jej przy mnie nie było pewnie nawet bym się nie odezwała. Już nie mówiąc o tym, że pewnie wcale bym nie zadzwoniła.
- Cześć. Mówi Lia. - wydukałam a brunetka szeroko się uśmiechnęła unosząc kciuki do góry. - Dziewczyna z Kanady. - dodałam dla pewności.
- Jak się czujesz? - w jego głosie słyszałam radość, ale też zdziwienie. Byłam pewna, że od samego początku wiedział z kim rozmawia, co bardzo mnie ucieszyło.
- W porządku. To kwestia przemęczenia. - rozważałam kilka opcji przebiegu tej rozmowy, ale nie przepuszczałam, że dojdzie ona aż do takiego momentu. Byłam pewna, że zrezygnuję. - Dzwonię, żeby ci podziękować. Dziękuję, że mi pomogłeś. - pewnie w moim głosie było słuchać lekkie zdenerwowanie, ale nic nie mogłam z tym zrobić, nawet jeśli starałam się ze wszystkich sił sprawić aby brzmiało to naturalnie. Za bardzo mi zależało. Na rozmowie i na nim.
- Nie masz za co. Każdy by się tak zachował. - Fran dała mi znak, żebym kończyła tą rozmowę. Ona lepiej zna się na takich sprawach, więc postanowiłam się jej posłuchać.
- I tak dziękuję. - mimo tego, że chciałam już zakończyć tą rozmowę, nie umiałam. Bałam się, że więcej go nie usłyszę, że więcej nie będę mogła z nim porozmawiać, że to wszystko się skończy mimo tego, że nawet się nie zaczęło. Bo jak można tu mówić o czymś  więcej. Przecież widzieliśmy się raz nie zamieniając ze sobą żadnego konkretnego zdania. - Muszę kończyć. Wołają mnie. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - wymyśliłam na poczekaniu bo nie miałam zielonego pojęcia jak inaczej to zakończyć. W oczach Fran widziałam radość, ale też ulgę. Chciała żebym była szczęśliwa.
- Na pewno. Do zobaczenia. I...uważaj na siebie. - gdy się rozłączyłam upadłam na łóżko a Fran zaczęła się śmiać.
- Widzisz, przeżyłaś. Teraz czekamy na jego krok. - powiedziała wychodząc z pokoju, tym samym zostawiając mnie samą. Niby krótka, nic nie znacząca rozmowa a tak bardzo mnie dotknęła. Moje całkowite uspokojenie się trochę trwało. Cały czas słyszałam trzy ostatnie słowa "uważaj na siebie". To było takie słodkie a zarazem takie normalne. Każdy wypowiedziany przez niego wyraz rozłożyłam na czynniki pierwsze. Nigdy nie zwariowałam tak na punkcie żadnego faceta. Moje miłości życia były przelotne i nie trwały zbyt długo. Po kolejnym rozczarowaniu nową znajomością doszłam do wniosku, że skupię się na pracy i karierze. Jak widać wyszło mi to na dobre. Jednak to co poczułam do Sebastiana nigdy mi się nie zdarzyło. Kompletnie nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. Spędziliśmy razem nawet niecałe 5 minut, ale wiedziałam, że jest dla mnie kimś ważnym. To prawda, że nie miałam chłopaka już dłuższy czas, ale nie byłam z tych co lecą na każdego kto się pojawi. Nigdy też nie przepuszczałam, że zainteresuje mnie facet, ale tylko dzięki temu, że mnie złapał.
- I co teraz? - weszłam do kuchni gdzie Fran robiła coś do jedzenia.
- Czekamy aż zadzwoni. - powiedziała z pewnością i przekonaniem doświadczona brunetka.
- A jak tego nie zrobi? - wstawiłam wodę na herbatę i usiadłam na jednej z szafek.
- Na pewno zadzwoni. Zaufaj mi. - zjadłyśmy pyszne danie przygotowane przez moją przyjaciółkę i poszłyśmy spotkać się ze znajomymi. Spędziliśmy z nimi całe popołudnie.

• • • • •
Dzwoniący telefon znalazłem w ostatniej chwili. Nigdy nie wiem jakie jest jego aktualne położenie. Gdy usłyszałem imię osoby dzwoniącej z wrażenia usiadłem na najbliższym fotelu. Radość i ulga opanowały moje serce. Wierzyłem w to, że zadzwoni, ale nie przepuszczałem, że naprawdę to zrobi. Nie wyglądała na taką, która robi pierwszy krok. Krótka rozmowa z nią przywróciła uczucia, wspomnienia i nadzieję. Nadzieję na to, że nasza znajomość nie skończy się na takim poziomie. Nawet po zakończeniu rozmowy serce nadal mocno biło. Chyba mi na niej zależało. Bardziej niż na kimkolwiek dotychczas. Nie poznawałem siebie i własnego zachowania.
- Ej stary!? - aż podskoczyłem gdy Fabian klepnął mnie w ramię. - Stało się coś? - zapytał gdy zobaczył moją przerażoną i zdezorientowaną twarz.
- Nie! - zaprzeczyłem a młodszy brat tylko tajemniczo się uśmiechał jakby słyszał każde słowo z mojej rozmowy. Mimo tego, że między nami była dość duża różnica wieku zawsze mieliśmy dobry kontakt. Obaj wiedzieliśmy, że nawet o 3 nad ranem możemy zadzwonić do tego drugiego i liczyć na jego pomoc. Jednak teraz wziął mnie z takiego zaskoczenia, że nie byłem w stanie nic mu powiedzieć.
Miałem chwilę przerwy między wyścigami więc postanowiłem odwiedzić rodziców. Tory wyścigowe znajdowały się niedaleko mojego rodzinnego domu co w znacznej mierze ułatwiło mi spotkanie z nimi.
Nie mogłem spędzać z nimi tyle czasu co kiedyś dlatego zawsze korzystam z takiej możliwości. Czasami nawet kilka godzin spędzonych w rodzinnym domu daje dużo motywacji i radości.
Siedziałem na jednym z krzeseł i przyglądałem się pracom mechaników przy czerwonym bolidzie. Wcale nie myślałem o nadchodzących kwalifikacjach, w których muszę być maksymalnie skupiony aby mieć ułatwiony niedzielny wyścig. Myślałem tylko o niej. Myślałem o tym co mógłbym zrobić żeby jeszcze ją zobaczyć. Teraz była pora ma mój krok. Nie chciałem wykonać go zbyt pochopnie aby wszystkiego nie zniszczyć. Jednak teraz jest weekend wyścigowy. Muszę być maksymalnie skupiony aby zdobywać kolejne punktu i zdobyć kolejne mistrzostwo, albo chociaż sprawić żeby nie zdobył go Nico. Przez pracę nie miałem kompletnie siły ani czasu.
• • • • •
Mijały kolejne dni, tygodnie a Sebastian nadal nie dzwonił. Powoli traciłam nadzieję. Zależało mi na nim, ale postanowiłam nie robić z siebie kretynki i nie wydzwaniać do niego co drugi dzień. Zadzwoniłam raz. Ma już mój numer, wie jak mam na imię, też może to zrobić. Każdego dnia jego błękitne tęczówki coraz bardziej znikały za mgłą, która przypominała mi o tym jak dawno się widzieliśmy. Dodatkowo postanowiłam, że nie dam się tak oplątać jego cudownym oczom i nie będę co chwile o nich myśleć. Nie będę bo robię sobie tylko większą nadzieję a i tak z tego nic nie będzie. Wydarzyło się, koniec. Trzeba żyć dalej.

- Lia wstawaj bo nie zdążysz! - Fran weszła do pokoju. Powinnam wstać już 15 minut temu, ale zupełnie nie miałam na to siły, wszystko mnie bolało. Nawet najdrobniejszy mięsień i to na pewno nie były zakwasy. Zwykle nie miałam problemu z porannym wstaniem. Rzadko kiedy też się spóźniałam. Wolałam wyjść wcześniej i zaczekać. - Lia! - powoli i niepewnie podeszła do mojego łóżka, usiadła na brzegu i złapała mnie za ramię. Z wielkim trudem przewróciłam się na plecy. - Dobrze się czujesz? - pokręciłam głową, zgodnie z prawdą. Nie miałam nawet siły na to aby cokolwiek jej odpowiedzieć. Delikatnie dotknęła mojego czoła. - Masz gorączkę. - oznajmiła i pobiegła po termometr. Miałam prawie 39 stopni, ale już 30 minut później tylko 35 stopni. Cały dzień spędziłam w łóżku. Chciałam iść do pracy, ale Fran mi na to nie pozwoliła. Ona też nie poszła. Została ze mną za co byłam jej bardzo wdzięczna. Raźniej mi było. Raz czułam się koszmarnie, ale za chwilę wszystko było w porządku. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Następnego dnia stan mojego zdrowia był już całkowicie inny. Sto razy lepszy. Żadnej temperatury, osłabienia, zawrotów głowy, nic. Byłam w pełni zdrowia i mogłam bez problemu iść do pracy. Oczywiście musiałam się sporo tłumaczyć bo nikt mi nie chciał uwierzyć, że wczoraj nie miałam nawet siły wstać z łóżka a dzisiaj stoję przed nimi zdrowa jak ryba. Na szczęście nie było sporo czasu na dyskutowanie i zajęliśmy się pracą.
• • • • •
Szczerze mówiąc już myślałam, że ten rozdział się nie pojawi, ale zacisnęłam zęby i jest tak jak co tydzień! Nie mogłam was zawieść a był prawie skończony. Mamy kolejny etap historii. Zapraszam i czekam na opinię :)
Życzę miłego weekendu a jutro formuła ♥ Całuję

piątek, 6 maja 2016

Rozdział 3

Silne ramiona, zanim zdążyłam otworzyć oczy podniosły mnie. Bezwiednie oplotłam tajemniczą postać. Byłam przerażona, nie wiedziałam co się dzieję.
- Podajcie wodę! - rozkazał spokojny, troskliwy głos. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam pięknie błyszczące niebieskie tęczówki. Nie mogłam uspokoić oddechu. Siedziałam na ciemnym, miękkim fotelu a tajemnicza postać klęczała tuż przede mną trzymając butelkę zimnej wody. Nieśmiało rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu. Obok stały jeszcze dwa identyczne fotele jak ten na którym siedziałam. Dwóch mężczyzn opierając się o stół wycierało zmęczone twarze i z uwagą przyglądali się rozwojowi wydarzeń nie odzywając się ani słowem. - Już lepiej? - zapytał lekko unosząc kąciki ust. Pokiwałam głową nie mogąc złożyć żadnego zdania. Po kilku łykach wody poczułam się znacznie lepiej, ale nadal bałam się gwałtowanie ruszyć.
- Sebastian idziemy! - elegancko ubrany mężczyzna latał po pomieszczeniu jak oparzony, krzycząc na wszystkich. Jednak nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Kierowca w czerwonym kombinezonie rozejrzał się po pomieszczeniu. Wstał i podszedł do starszego mężczyzny stojącego obok wagi, który też nie był zachwycony tym co się dzieje. Szepnął mu coś na ucho, po czym stanął z powrotem obok mnie. Wyciągając dłoń pomógł mi wstać. Nogi cały czas mi się trzęsły. Nie wiem czy to z powodu kiepskiego stanu zdrowia czy magicznych tęczówek, które skutecznie pozbawiły mnie jakiegokolwiek myślenia. Delikatnie odrzucił kosmyk włosów spadający na moją twarz.
- Nie można tu wchodzić! - mężczyzna w garniturze powstrzymywał od wejścia do pomieszczenia Fran, która na początku chciała wszystko spokojnie załatwić.
- To moja przyjaciółka! - krzyknęła modelka odpychając mistrza ceremonii.
- Jakby coś się działo, dzwoń! - mój bohater wręczył mi małą karteczkę i nieśmiało się uśmiechnął. Dziękowałam Bogu, że Fran była na tyle rozsądna, że stała cicho i się nie wtrąciła. Mężczyzna w garniturze, z czerwonym kaskiem w ręku prawie siłą zaciągnął kierowcę na podium. Ze smutkiem patrzyłam jak odchodzi, jednak gdy ujrzałam jego uśmiech kiedy przed samym zniknięciem za szklanymi drzwiami odwrócił się moje tętno nienaturalnie przyspieszyło.
- Wszystko w porządku? - Fran podeszła do mnie i dla asekuracji objęła mnie jedną ręką. Pokiwałam głową nadal wpatrując się w drzwi, w których znikł kierowca. W prawej dłoni mocno ściskałam kawałek kartki, aby przypadkiem mi nie wypadła. Czułam, że gdybym ją zgubiła zapłakałabym się na śmierć.
Razem z dziewczynami poszłyśmy przebrać się w swoje codzienne ubrania. Chodzenie w szpilkach dało o sobie znać. Stopy i łydki okropnie mnie bolały. Po tym jak podziękowałyśmy za możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu i pożegnaniu się ze wszystkimi wróciłyśmy do hotelu. Fran jak tylko weszła do naszego pokoju wpadła do łazienki. Położyłam się na łóżko, gdy tylko zamknęłam oczy widziałam te błękitne tęczówki. A więc Sebastian? Pewnie tak. Na pewno tak. To imię idealnie do niego pasuje. Sebastian. Sebastian. Sebastian. To imię cały czas chodziło mi po głowie. Gdy leżałam i wpatrywałam się w kilka cyfr starannie napisanych na białej kartce przypomniałam sobie, że przecież nawet nie powiedziałam jak mam na imię. Nie mówiąc już o podaniu swojego numeru. Ale jestem głupia. Pewnie ma mnie teraz za kretynkę.
Fran w końcu wyszła z łazienki i pierwsze co zrobiła wyrwała mi kartkę z ręki, której nie zdążyłam przed nią schować.
- Co to? - zapytała ciekawie przyglądając się numerowi
- Nie twoja sprawa? - poderwałam się z łóżka aby odebrać już tak ważną dla mnie rzecz. Nie bardzo mi się to udało. Włoszka zdążyła zapisać numer w swoim telefonie.
- No weź powiedz. - oddała mi kartkę. Opowiedziałam jej wszystko. Musiałam się komuś wygadać a wiem, że akurat mimo to jaka jest  mogę jej ufać. - Czy ty się zakochałaś? - uśmiechnęła się cwaniacko.
- Nie! - krzyknęłam i zajęłam się pakowaniem rzeczy do walizki.
Miałyśmy jeszcze sporo czasu do odlotu samolotu, dlatego postanowiłyśmy ostatni raz przejść się uliczkami Montrealu. Spacerowałam w okolicach toru w nadziei, że spotkam tą jedyną osobę. Jednak tak się nie stało. Byłam bardzo zawiedziona, ale zrozumiałam, że ma swoje życie i swoje plany.

• • • • •
Wyścig był długi i męczący. Wymagał dużo skupienia i uwagi na każdym kroku. Rosberg i Ricciardo nie byli takimi łatwymi przeciwnikami jak mogłoby się wydawać. Musiałem się sporo namęczyć aby ich pokonać. Jednak udało się! Udało się wygrać kolejny wyścig! To był na prawdę niesamowity wyścig. Zespół był dumny i faktycznie miał z czego. Bolid przez cały weekend spisywał się perfekcyjnie. Po tym jak zaparkowałem w alei, zdjąłem kask i  poszedłem pogratulować chłopakom z zespołu. Mieliśmy powód do radości. Potem tradycyjna piątka z Nico i Danielem. Wymieniłem się opinią z kierowcą Red Bulla, który dzięki szybkiej reakcji po błędzie Niemca wskoczył na drugą pozycję. Obaj cieszyliśmy się ze swoich miejsc, w przeciwieństwie do Nico, który wyglądał jakby chciał nas wszystkich pozabijać. Zdecydowanie nie był to zadowolony Rosberg. Z kaskiem w ręku ruszyłem w stronę pokoju, który był tradycyjnym przystankiem przed wejściem na podium. Chłopaki już poszli a mnie zatrzymał jeden z mechaników. Idąc wąskim korytarzem zauważyłem, że jedna z kobiet chyba nie czuje się najlepiej. Gdy przechodziłem obok niej zachwiała się a ja bez sekundy zawahania rzuciłem kaskiem na podłogę i złapałem drobną osóbkę. Nie mogłem tak jej zostawić i zabrałem ją do pokoju. Moi koledzy byli wyraźnie zdziwieni całą sytuacją. Jednak jej delikatny i wystraszony uśmiech sprawiał, że czułem się onieśmielony i nie obchodziło mnie nic poza nią. A jej ciemne oczy, które uważnie mi się przyglądały sprawiały, że krew w moim ciele krążyła zdecydowanie za szybko. Była piękną kobietą. Poczułem, że nie mogę zwyczajnie jej zostawić. Na małej karteczce wziętej od faceta, który zapisywał naszą wagę napisałem numer swojego telefonu w nadziei, że kiedyś zadzwoni. Mistrz ceremonii był już na tyle zirytowany całą sytuacją, że nie pozwolił na nic więcej. Nie zdążyłem o nic zapytać ani nic powiedzieć. Podczas słuchania hymnu na podium wpatrywałem się w jeden punkt tuż przed sobą rozmyślając nad tym czy wszystko z nią w porządku. Nie znałem jej imienia, nie wiedziałem skąd pochodzi, nie wiedziałem czy ma chłopaka, dzieci, rodzinę, nie wiedziałem o niej kompletnie nic, ale...ale nie mogłem o niej zapomnieć. Chciałbym ją poznać, chciałbym się nią zaopiekować, chciałbym sprawić aby czuła się bezpiecznie. Ej Sebastian! Co się z tobą dzieje?! To zwykła dziewczyna, której pomogłeś. Każdy by się tak zachował!

• • • • •
Początek tygodnia spędziłam w pracy jednak cały czas myślałam o tych magicznych oczach, koszącym uśmiechu oraz sylwetce, którą poznałabym nawet na najciemniejszym miejscu. Nie mogłam przestać myśleć właśnie o nim. Nie mogłam skupić się na żadnej rzeczy za jaką się zabrałam co nie uszło czujnemu oku mojej przyjaciółki.
- Co tam u Sebastiana? - gdy usłyszałam jego imię moje policzki natychmiast zrobiły się czerwone. Fran szeroko się uśmiechnęła, potem uważnie mi się przyjrzała. - Tylko mi nie mów, że do niego nie zadzwoniłaś. - skrzyżowała ręce na piersi i stanęła naprzeciwko mnie.
- Nie zadzwoniłam. - potwierdziłam jej domysły. Myślałam o tym aby do niego zadzwonić jednak zabrakło mi odwagi. Nie wiedziałam co mogłabym mu powiedzieć, a o tym jak bardzo bym się zestresowała gdybym usłyszała jego głos nawet nie chciałam myśleć. Fran wyszła z pomieszczenia, ale za kilka sekund z powrotem stała w tym samym miejscu trzymając w dłoni mój telefon.
- Dzwonisz! - rozkazała. Próbowałam ją przekonać, że ta czynność nie jest odpowiednia i sam kierowca pewnie nawet nie pamięta kim jestem. Fran uśmiechała się tylko z politowaniem. Nie miałam wyjścia po tym jak zagroziła, że sama do niego zadzwoni. Wyrwałam jej telefon z dłoni i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, ale wiedziałam, że i tak będzie pod nimi stała i wszystkiego słuchała. Jednak uznałam, że w samotności lepiej mi pójdzie. Uważnie wbiłam każdą cyfrę, ale wciśnięcie zielonej słuchawki nie było tak proste jak mi się wydawało. Przerosło mnie to.
- Dzwonisz? Jakoś nie słyszę! - Fran uchyliła drzwi i wsadziła głowę do pokoju. Bez niej nie dam rady. Kiwnęłam głową, żeby weszła a ta uradowana wskoczyła na moje łóżko. Zabrała mi telefon, sprawdziła czy numer jest poprawnie przepisany i bez zawahania nacisnęła słuchawkę.
• • • • •  
Ten rozdział wyszedł dosyć długi, ale mam nadzieję, że nie stanowi to większego problemu. Starałam się, że żeby był dopracowany do ostatniej kropki. Mam nadzieję, że mi to wyszło. Dziękuję za tyle miłych komentarzy pod ostaniem rozdziałem. Na prawdę się nie spodziewałam, ale oczywiście jest mi bardzo miło.
No i poznaliśmy tajemniczego bohatera ^^ wcale nikt się tego nie spodziewał :P
Jak myślicie jak pójdzie rozmowa? Lia nie zrezygnuje?