piątek, 25 listopada 2016

Rozdział 30

Zbliżał się weekend wyścigowy w Austin, razem z Sebastianem postanowiliśmy, że to odpowiedni czas aby David pojechał na wyścig. Chłopiec bardzo chciał zobaczyć bolidy na żywo a kierowca Ferrari chciał pochwalić się synem. Austin nie jest zbyt daleko, więc postanowiliśmy go zabrać. Sama stęskniłam się za tą atmosferą i ludźmi, dawno nie byłam na torze.
W tym roku walka o tytuł mistrzowski rozgrywała się między Sebastianem, Lewisem i Danielem. Wszyscy śmieli się z tej sytuacji, ponieważ prywatnie to byli naprawdę wspaniali koledzy a na torze rywalizowali o tytuł mistrza świata. Byliśmy ciekawi jak to się zakończy, na razie na czele jest Niemiec i wyrobił sobie dość sporą przewagę. To on miał największe szansę na ten tytuł.
Minttu razem z Fran chciały zobaczyć jak wygląda moja, dopiero co odebrana z zakładu krawieckiego suknia ślubna. Obie wiedziały jakbym chciała żeby ona wyglądała. Sebastian też znał jej zarys. Razem z dziewczynami poszłam do sypialni i przymierzyłam suknię. Obie zaniemówiły i z podziwem zaczęły oglądać ją z każdej strony.
- Lia. Lia. Gdzie jesteś? - usłyszałam wołanie Vettela zza drzwi.
- Tutaj jesteśmy. - krzyknęłam aby naprowadzić blondyna na nasze położenie. Po chwili drzwi sypialni otworzyły się a w progu stanął kierowca. Szeroko otworzył oczy ze zdziwienia a ja nieśmiało się uśmiechnęłam. Dziewczyny stały i wpatrywały się w nas czekając na rozwój wydarzeń. Stanęłam naprzeciwko niego poprawiając skromną sukienkę, która była idealna na wesele w ciepłą porę roku.
- Wyglądasz jak anioł. - podszedł i pocałował mnie w czoło po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł zamykając drzwi. Wszystkie zaśmiałyśmy się z jego zachowania. Chyba mu się spodobała moja sukienka. Ślub planowaliśmy w letniej przerwie w sezonie, nic konkretnego nie było jeszcze ustalone, ale już ogromnie się z tego cieszyłam. 

Razem z cała rodziną Raikkonen, Lewisem, Danielem i Fran polecieliśmy na tor. Ogromnym ułatwieniem dla mnie i Min, jako matkom z dziećmi było to, że lecieliśmy samolotem Hamiltona. Chłopcy mogli sobie biegać i bawić się jak i gdzie tylko chcieli. Nie musieliśmy im kazać siedzieć przez cały lot w jednym miejscu.
Byliśmy trochę wcześniej niż powinniśmy dlatego cały dzień spędziliśmy razem. Atmosfera była jak zawsze wspaniała jednak wyczuwałam w niej coś innego, pewną zmianę. Tłumaczyłam to nadchodzącą walką o tytuł mistrzowski.
Cały dzień pierwszych treningów spędziłam razem z synem, Min i Robinem w garażu Ferrari. Fran oczywiście poszła do Red Bulla. David był wniebowzięty gdy zobaczył garaż na żywo. Gdy Vettel wsadził go do bolidu chłopiec nie chciał z niego wyjść co zachwyciło mechaników zespołu. Traktowali go jak maskotkę i co chwila ktoś nowy nosił go na rękach. Sebastian pokazywał mu wszystko, tłumaczył mu i zabierał na spacery po padoku gdy tylko miał przerwę. Ciepło na sercu mi się robiło gdy widziałam jak bardzo mój syn jest szczęśliwy i jak słodko moi mężczyźni wyglądają razem. Sebastian jest wspaniałym ojcem i widziałam, że dla niego nasz przyjazd też dużo znaczy. W jednym z wywiadów nawet pochwalił się naszymi zaręczynami.
- Hej mały. - szef zespołu Ferrari Murizio Arrivabene połaskotał Davida siedzącego na moich kolanach. Chłopiec zaczął się radośnie uśmiechać. Nie był wstydliwym dzieckiem.
- Jak się czujesz? - zapytał mnie nadal zaczepiając synka.
- Jest w porządku. - zamieniłam z nim kilka słów, przywitał się jeszcze z Min i przybił piątkę z Robinem i pognał na swoje stanowisko.
Kwalifikacje chłopakom z Ferrari poszły całkiem nieźle. Sebastian był na drugim miejscu tuż za Lewisem a Kimi zajmował 4 pozycję, tuż za kierowcą Red Bulla. Byłam dumna z Niemca, który zaraz po tym jak przyszedł dostał soczystego buziaka i wziął syna na ręce. Chłopiec wtulił się w tatę i za żadne skarby nie chciał z niego zejść, dlatego razem poszli na wywiady, co dla wszystkich było ogromnym zaskoczeniem.
Przez te kilka dni rzadko widywałam się z przyjaciółką, która jak najwięcej czasu chciała spędzić ze swoim mężem. Nie dziwiłam się jej.
- Ciekawe kiedy Vivian coś nowego wymyśli. - spacerowałam właśnie padokiem z Minttu i naszymi synami czekając na całą ekipę. Cały Internet obiegły nasze zdjęcia. Pojawiły się również artykuły o naszej przyjaźni, ale też o tym jak bardzo różnię się od Hanny i jak bardzo Sebastian się zmienił. Lubiłam czasami poczytać co ciekawego piszą portale plotkarskie.
- Mam nadzieję, że w końcu odpuści. - wspaniale się czułam będąc na torze. Podczas naszego spaceru spotkaliśmy Hamiltona. Brytyjczyk miał już wolne popołudnie. Wziął Davida na ręce i zaczął mu opowiadać jego odczucia podczas kwalifikacji. Razem z Finką zaśmiałyśmy się słysząc to co tłumaczy chłopcu. 
Na torze w niedzielę wszyscy byli bardzo wcześnie. To był bardzo ważny weekend. David z zaciekawieniem przyglądał się pracom w garażu. Zbliżał się start a ja coraz bardziej się denerwowałam nadal nie wiedząc z jakiego powodu. Czułam niepokój. Sebastian gotowy już do zajęcia miejsca w bolidzie stanął obok mnie. Przytuliłam się mocno do Vettela. 
- Uważaj na siebie. Obiecujesz? - wyszeptałam smutno i namiętnie go pocałowałam. Wcale nie miałam ochoty puszczać go na ten tor. 
- Obiecuję. Kocham cię najbardziej na świecie. - znów mnie objął i pogładził po włosach. Cmoknął mnie jeszcze kilka razy i ukucnął obok Davida.
- Trzymaj kciuki. - uśmiechał się i połaskotał syna. Nagle chłopiec zaczął płakać. Vettel zdezorientowany wziął go na ręce jednak to nic nie pomogło. Gdy chciałam aby dał mi chłopca ten tak mocno się go trzymał, że ledwo dało się go odciągnąć od ojca. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Rzadko kiedy płakał a teraz nie dało się go uspokoić. Sebastian pocałował płaczącego chłopca w czoło i odszedł. Razem z Minttu po jakimś czasie uspokoiłyśmy chłopca. Nawet Robin podawał mu swoją zabawkę żeby przestał płakać. 
Końcówka wyścigu a Sebastian ciągle miał ochotę na coraz to szybszą jazdę. Prowadził ten wyścig i miał bezpieczną przewagę. Ferrari czuło się pewnie dopóki nie nadszedł deszcz. Nie był zbyt wielki, ale jednak zmoczył nawierzchnie toru. Strategia momentalnie się przetasowała. Sama byłam ciekawa co wymyśli zespół. Kilka okrążeń później większość czołowej stawki zmieniła już opony po tym jak stwierdzili, że na obecnych nie ma przyczepności i po jednym błędzie można wylądować na trawie. Kimi już dawno zjechał do pit stopu a Vettela nadal trzymali na torze. Spojrzałam pytająco na Min, którą tylko wzruszyła ramionami. Zaczęłam się martwić bo czasami tracił przyczepność i wyglądało to dość niebezpiecznie. Na szczęście dzięki jego ogromnemu doświadczeniu i opanowaniu nadal utrzymywał bolid na torze.
- Zero przyczepności. Tor jest mokry. Ślizgam się. - tłumaczył kierowca przez zespołowe radio. 
- Plan B Seb. Plan B. - uspokajał go inżynier. W głosie kierowcy było słuchać poirytowanie. Czuł, że to najwyższy czas aby zjechać. Nie widziałam sensu w trzymaniu go na torze. Miał coraz gorsze czasy, dodatkowo bardzo często łapał poślizgi. 
- Czas na boks. Psujecie mi wyścig. - wkurzał się coraz bardziej. Wytłumaczył inżynierowi aktualną sytuację na torze błagając o zmianę opon. Usłyszał, że jest jedynym kierowcą, który jeszcze ich nie zmienił i to za kilka okrążeń da mu przewagę. W odpowiedzi na tą informację poleciało kilka ostrzejszych słów w kierownika strategów zespołu. 
- Jeszcze nie czas. Jedź jak najszybciej możesz. - dostał rozkaz w słuchawkę i postanowił nie komentować tej decyzji bo to przyniesie wymierny skutek. 
- Co się dzieje? Przecież on już nie ma opon. - serce biło mi jak oszalałe. To idiotyczna decyzja, która zepsuje zaraz mu cały wyścig. Miał rację, był doświadczony, zespół powinien go posłuchać.
Wpatrywałam się z lekkim niepokojem w ekran telewizora zawieszonego w garażu Ferrari. Kamery właśnie wskazywały walkę między Fernando Alonso a Carlosem Sainzem. Nagle nastąpiła chaotyczna i nagła zmiana obrazu i na ekranie ujrzałam czerwony bolid na bandzie, a w zasadzie to co z niego zostało. Był to bolid Vettela. Zagotowało się we mnie a do oczu momentalnie napłynęły łzy. Zakryłam twarz dłońmi i błagam o to aby wyszedł z czerwonej strzały. Tak się nie stało i wyścig momentalnie został zatrzymany. Na miejsce zaraz przyjechała straż i karetka a po chwili przyleciał helikopter. Ogromnie się przestraszyłam a ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Wszyscy w garażu mieli szeroko otwarte oczy i od jakiegoś czasu stali w bezruchu. Spojrzałam na Min a ona tylko z przerażoną miną pokiwała głową. Pocałowałam w główkę Davida i wybiegłam z garażu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo pada. Zaczęłam biec aleją serwisową potem wyjazdem z niej i torem. Szpilki nie ułatwiały mi drogi dlatego szybko znalazcy się w moich dłoniach. Moje policzki były całe mokre. Włosy i ubrania po chwili również miałam przemoczone. Bardzo bałam się tego co tam zastanę. Modliłam się o to żeby wszystko było w porządku. 
Miejsce wypadku było szczelnie zabezpieczone przed kamerami a sam bolid z bliska wyglądał jeszcze gorzej. Sebastian w niezbyt ciekawej formie leżał na noszach w helikopterze. Był przytomny. Ogromny kamień spadł mi z serca a na twarz wkradł się krzywy uśmiech. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
- Jesteś nienormalna. Będziesz chora. - zdenerwował się gdy zobaczył moje mokre włosy. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Byłaś miłością mojego życia - zaczął ledwie słyszalnym głosem. Helikopter poderwał się a ja zrozumiałam, że jego stan wcale nie jest tak dobry jak przepuszczałam na początku. - Rób wszystko abyś była szczęśliwa. - do moich oczu ponownie napłynęły łzy. - Nie płacz. Ani teraz. Ani nigdy. - poprawiłam jego blond włosy. Wyglądał bardzo źle. - Opiekuj się naszym synem i powtarzaj mu jak bardzo go kochałem. - ani na moment mu nie przerwałam tylko uważnie słuchałam i szlochałam coraz bardziej. - Uściskaj chłopaków i za wszystko im podziękuj. - schowałam jego dłoń w swoich. - Kocham cię i zawsze będę cię kochał. - pociągnął mnie za rękę i resztkami sił pocałował. - Nie zapomnij o mnie. - na pokładzie helikoptera rozległ się tajemniczy dźwięk, który przeraźliwie piszczał mi w uszach. Wiedziałam co on oznacza jednak nie chciałam aby to do mnie dotarło. Na małej przestrzeni zrobiło się zamieszanie a mnie odepchnięto na bok. Usiadłam w kącie i płacząc patrzyłam jak reanimują mojego chłopaka. Helikopter wylądował na lotnisku szpitala. Sebastiana natychmiast przewieziono na salę, na którą ja nie mogłam wejść. Zostałam na zewnątrz i chodząc wzdłuż korytarza czekałam na jakąś wiadomość. Byłam całkowicie w innej rzeczywistości. Nogi uginały mi się ze zdenerwowania a ręce trzęsły coraz bardziej. Czas okropnie się dłużył. 
Nagle drzwi od sali, do której zawieźli Sebastiana otworzyły się i ujrzałam mężczyznę w białym fartuchu z niezbyt radosną miną. 
- Przykro mi. Nie udało nam się uratować pani męża. - osunęłam się na podłogę i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Świat przestał istnieć.
Poczułam ciepłe dłonie dotykające moich kolan. Przestraszona podniosła wzrok i ujrzałam Daniela a tuż za nim Lewisa i Kimiego. Wszyscy trzej patrzyli na mnie ze strachem. Daniel pomógł mi wstać a ja momentalnie się w niego wtuliłam łkając. Delikatnie głaskał mnie po plecach i próbował uspokoić.
- Straciłam go. On odszedł. Na zawsze. – Nagle dotarł do mnie sens wypowiedzianych słów. Lewis i Daniel odeszli na bok a ich policzki również zrobiły się mokre. Stałam samotna i rozżalona gdy poczułam wspierające i pełne współczucia ramię Kimiego. Zdystansowany i chłodny Fin z lekką obawą mnie przytulił. Był jedyną osobą, która panowała nad swoimi emocjami, jednak też go to dotknęło. Pomagała mi ich obecność. Lewis zabrał mnie do hotelu, gdzie czekała Fran, Minttu oraz chłopcy. Daniel z Kimim załatwiali wszystkie formalności, ponieważ ja nie byłam w stanie.
- I co z nim? - zapytała Fran gdy tylko weszłam do hotelowego pokoju Finów. Lewis pokręcił głową ze smutkiem w oczach. Brunetka przytuliła mnie mocno a Min tylko zakryła usta dłonią nie dowierzając w to co się stało. Nikt nie wierzył w to co stało się dzisiejszego dnia.
Zobaczyłam bawiącego się Davida i Robina i łzy znów popłynęły mi po policzkach. Ucałowałam w główkę syna i zniknęłam z pola jego widzenia aby nie widział mnie w aktualnym stanie. 
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Odczuwałam pustkę i bezradność. Myśl o tym, że nigdy nie usłyszę jego głosu, nie zobaczę jego oczu i cudownego uśmiechu przyprawiała mnie o kolejne zawroty głowy. Stawałam się wrakiem człowieka.


• • • • •
No i mamy ostatni rozdział. Koniec wielkiej i skomplikowanej historii Lii i Sebastiana oraz ich przyjaciół.
 Pewnie jesteście źli. Prawda? Przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale taki był plan od początku. Mówiłam, że to nie jest taki zwykły romans. Wybaczcie mi.
Mam nadzieję, że miło spędziliście ze mną ten czas, że nie żałujecie, że polubiliście to opowiadanie, że wam się podobało i że was nie znudziło.
Dziękuję za każdy komentarz, wyświetlenie i wsparcie. Każdy nowy komentarz sprawiał, że miałam większą ochotę pisać kolejny rozdział. Z wielką przyjemnością pisało mi się to opowiadanie i zawsze byłam ciekawa waszej reakcji. Dziękuję za wszystko ♥ Jesteście niesamowici.
Na ten moment nie planuje nic nowego, ale za jakiś czas planuję wrócić. Tutaj jednak pojawi się jeszcze epilog, aby oficjalnie zakończyć to opowiadanie. Jeśli mi się uda to może pojawi się jakoś w środku tygodnia.
Ahh polubiłam to opowiadanie i trudno mi je skończyć i pożegnać się z wami.
W ten weekend również koniec sezonu Formuły. Nie sądziłam, że to się zbiegnie w czasie, ale w sumie nie narzekam. Już w niedzielę dowiemy się kto będzie tegorocznym mistrzem świata.
Trochę się rozpisałam. Jeszcze raz za wszystko dziękuję, przepraszam za to smutne zakończenie i liczę na ostatnie komentarze.
Trzymajcie się.

sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 29

••• dwa lata później •••
Mój mały mężczyzna rósł jak na drożdżach. Biegał po całym domu i było go wszędzie pełno. Mimo tego, że byłam młoda i sama miałam sporo energii czasami już brakowało mi siły aby za nim biegać. Był zdrowym dzieckiem, a to jest najważniejsze. Cały czas się uśmiechał i był bardzo radosny. Świat coraz bardziej go ciekawił dlatego cały czas trzeba było mieć go na oku. Lubiłam się z nim bawić, spędzać każdą chwile, rozmawiać i spacerować.
- David, zobacz kto tam jest. - wskazałam na duży telewizor plazmowy, który wisiał na ścianie w salonie naszego domu. Chłopiec podbiegł do mnie i uwiesił mi się na szyi.
- Tatuś. - powiedział swoim słodkim, dziecięcym głosem gdy zobaczył kierowcę Ferrari zdejmującego kask. Sebastian był wzorem dla naszego syna. Gdy tylko przyjeżdżał ja schodziłam na dalszy plan. David nie opuszczał go ani na krok. Bardzo tęsknił za ojcem. Tłumaczyłam mu jaką pracę ma jego tata i dlaczego tak często wyjeżdża jednak dla małego dziecka nieobecność taty to po prostu brak taty. Davidowi jednak bardzo podobały się szybkie samochody i chciał pojechać na wyścig. Vettel obiecał mu, że kiedyś go tam zabierze i będzie mógł usiąść w bolidzie. Radość chłopca gdy usłyszał te słowa była wielka.
- A to kto? - poprawiłam blond włoski chłopca gdy siedział na moich kolanach i uważnie wpatrywał się w telewizor.
- Wujek. - krzyknął radośnie gdy zobaczył Hamiltona i zaczął skakać po moich kolanach. Zaczęłam go łaskotać. Skończyłam dopiero gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam się i pobiegłam do drzwi. W progu ujrzałam moja przyjaciółkę.
- Nie miałaś być na nagrywkach do teledysku? - zdziwiłam się jej obecnością.  Kobieta wręczyła mi torebkę z pysznymi, świeżymi ciastkami i ruszyła korytarzem do salonu. Naprzeciw wybiegł jej David kobieta wzięła go na ręce i podążyła za mną do kuchni.
- Skończyłam wcześniej więc pomyślałam, że wpadnę pogadać. - wyznała co chwila zaczepiając chłopca.
Wyjęłam ciastka, które przyniosła, zrobiłam kawę i usiadłyśmy na kanapie a David pobiegł do swoich zabawek, które leżały na podłodze i grzecznie zajmował się sobą.
- Wszystko w porządku? - zaniepokoiła się gdy przez dłuższy czas nie odrywałam wzroku od jej pierścionka zaręczynowego i obrączki, którą miała na placu dłoni.
- Tak, tak. - ocknęłam się. Przyjaciółka uśmiechnęła się. Prawda była taka, że nie było w porządku. Marzyłam żeby mieć na placu taki pierścionek, o tym aby zostać żoną Sebastiana. Znaliśmy się już bardzo długo a nadal nie zapowiadało się na żadne oświadczyny co ogromnie mnie irytowało. Ślub od zawsze był dla mnie tylko zbędnym papierkiem jednak chciałabym aby się odbył. Wiedziałam, że on jest tym jedynym. Fran z Danielem tworzyli szczęśliwe małżeństwo. Nie widzieli świata poza sobą a samą ceremonię ślubną wspominali bardzo dobrze. Cieszyło mnie ich szczęście jednak sama, w głębi duszy też tego pragnęłam.
- Rozmawiałaś z Sebastianem? - Włoszka właśnie pomogła Davidowi wdrapać się na kanapę.
- Tylko przez chwilę. - wyznałam zabierając gorącą kawę z zasięgu wzroku mojego syna.
- Przyjeżdżają pojutrze. - poinformowała mnie o czym Vettel najwyraźniej zapomniał.
- Min z Kimim też? - zazwyczaj gdy małżeństwo miało zamiar nas odwiedzić kobieta dzwoniła do mnie, jednak wolałam się upewnić.
- Tego nie wiem, ale Lewis przyjedzie na pewno i to mogę ci zagwarantować. - obie się zaśmiałyśmy. Brytyjczyk między wyścigami więcej przebywał u nas niż w swoim domu. - A może zostalibyśmy z Davidem a ty z Sebastianem wyskoczyłabyś na miasto? - zaproponowała. - Przyda wam się trochę czasu tylko we dwoje. - przekonywała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- W sumie, czemu nie? - zgodziłam się a przyjaciółka od razu wygrzebała telefon z torebki i napisała do kogoś wiadomość. Spojrzałam na nią z zainteresowaniem. Ponownie się uśmiechnęła gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie i odrzuciła rozpuszczone włosy. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Dawno nie byliśmy na kolacji tylko we dwoje. Gdy Vettel wracał cały czas spędzał z synem. Starał mu się wynagrodzić to, że go nie było.

Sebastian zbierał się do naszego wieczornego wyjścia a ja przygotowywałam wszystkie rzeczy, które mogłyby się przydać Fran i Danielowi w opiece nad Davidem. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc odstawiłam wszystko i pobiegłam otworzyć.
- Poradzimy sobie. Idzi się lepiej przebierz. - zakończyła przyjaciółka gdy skończyłam jej wyjaśniać znaczenie i użytkowanie przygotowanych przedmiotów.
Poszłam do sypialni i wygrzebałam jakieś pierwsze z brzegu ubrania. Szybko się w nie przebrałam i ponownie zeszłam do salonu. Seb nadal siedział w łazience.
- Jeśli dłużej się będziesz tak zbierać to się spóźnicie. - zauważyła bawiąca się z Davidem Fran.
- Ale ja już jestem gotowa. - powiedziałam nieśmiało przyglądając się swoim ubraniom, które miałam na sobie. Włoszka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i niedowierzania, po chwili jej szczęka opadła i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Daniel zabrał chłopca z kolan jego żony i posadził go na swoich.
- Czy ty oszalałaś?! Rozumiem, że jesteś matką, ale nie będziesz na randce wyglądać jak kura domowa. - zaczęła krzyczeć a jej policzki ze złości zrobiły się czerwone. - Co ty byś beze mnie zrobiła. - westchnęła i pociągnęła mnie za rękę za sobą. Stanęła przed moją szafą i przez kilka minut przeglądała półki i wieszaki. Wyrzuciła kilka ubrań na łóżko po czy uważnie im się wszystkim przyjrzała. Kazała mi założyć chyba najbardziej obcisłe rzeczy jakie miałam czarny top na grube ramiączka i czarna, ołówkowa spódnica z wysokim stanem do wpół uda. Do tego dobrała mi wysokie beżowe szpilki. Gdy ja kręciłam sobie włosy ona robiła mi makijaż. Efekt końcowy był powalający. Fran obejrzała mnie z każdej strony, poprawiła kilka drobiazgów i zdecydowała, że jestem gotowa. Zeszłyśmy do salonu gdzie czekał na mnie ubrany w garnitur Sebastian. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Jego perfumy było czuć w całym pomieszczeniu.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział gdy uważnie mi się przyjrzał z bliska.
- Ciekawe czyja to zasługa. - zauważyła Fran mijając nas w korytarzu i siadając obok Daniela.
- Jesteś niesamowita. - pogratulował Ricciardo swojej żonie całując ją w czoło. 
Pożegnaliśmy się  z synem i pożyczyliśmy znajomym powodzenia. Wsiedliśmy do jednego z samochodów Sebastiana i pojechaliśmy do restauracji. Lubiłam jeździć z Vettelem. Ma niewyobrażalną zdolność do jeżdżenia samochodem. Jeździ bardzo płynnie, ale teraz z nutką agresji. Podróżując z nim odczuwa się, że jest mistrzem świata. 
Podjechaliśmy pod jedną z droższych i bardziej ekskluzywnych restauracji w mieście. Spojrzałam pytająco na Sebastiana a on tylko tajemniczo się uśmiechnął. Zdjął dłoń z mojego kolana i wysiadł z pojazdu. 
Trzymając się za ręce weszliśmy do restauracji. Nigdy w niej nie byłam dlatego eleganckie wnętrze mnie zachwyciło. Rozejrzałam się, nawet nie zauważyłam gdy Niemiec odszedł kilka kroków. Zanim się ocknęłam stał już przy mnie. Zaprowadził mnie do części sali, w której były zaledwie dwie inne pary. Pomieszczenie było bardzo romantyczne i nastrojowe. Świece, lampki i dużo świeżych kwiatów. Usiedliśmy przy jednym ze stolików przy oknie, za którym rozpościera się wieczorny krajobraz oświetlonej Florydy. 
- Pięknie tu jest. - stwierdziła jeszcze ukradkiem rozglądając się po pomieszczeniu. I pomyśleć, że chciałam przyjść tutaj w spodniach. Dobrze, że kierowca Ferrari nie widział mnie w tamtym wydaniu. Wieczór mijał w bardzo przyjemniej atmosferze. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wspominaliśmy stare czasy. To był wspaniały pomysł aby wyjść z domu tylko we dwoje. 
Kelner kilka razy proponował nam butelkę szampana jednak oboje wzięliśmy tylko wodę. Ja nie mogłam z powodu leków a Sebastian prowadził. 
-Lia. - zaczął i złapał mnie za dłoń, którą  chwilę wcześniej położyłam na stoliku. - Wiesz dobrze, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nadal pamiętam twój wystraszony wzrok gdy pomogłem ci w Kanadzie. Sprawiłaś, że jestem szczęśliwym facetem i ojcem. Zmieniłaś moje podejście do życia. - Sebastian wylewał swoje uczucia na światło dzienne co ogromnie mnie wzruszało. Przez cały czas patrzył mi prosto w oczy a ja czułam, że się rumienię. Nie przerwałam mu ani razu bo jego słowa były jak z pięknej piosenki. Chciałam ich słuchać w kółko i w kółko. - Kochanie. - wziął głęboki oddech i sięgnął do kieszeni marynarki, z której wyjął czerwone pudełeczko. Otworzyłam usta ze zdziwienia. - Wyjdziesz za mnie? - zapytał nieśmiało i otworzył pudełko. Moim oczom ukazał się piękny, ale skromny pierścionek. Miałam ochotę zacząć krzyczeć z radości. 
- Tak. - potrzymałam go trochę w niepewności zanim się zgodziłam. Co mogłam innego zrobić? Kochałam tego faceta. Z wielką radością założył mi pierścionek na palec i pocałował. Przyjrzałam się swojej dłoni i nie mogłam wyjść z podziwu jak ładnie biżuteria tam wyglądała. 
Spędziliśmy w restauracji jeszcze kilkanaście minut po czym szczęśliwi wróciliśmy do domu. Od razu gdy tylko weszłam do mieszkania pochwaliłam się nowiną. Zarówno Daniel jak i Fran spojrzeli na mnie po czym ponownie na siebie. Ich wzrok mówił wszystko.
- Nie mówcie, że o wszystkim wiedzieliście. -  spojrzałam na nich badawczym wzrokiem. Oboje się uśmiechnęli i wzruszyli ramionami. Wiedzieli i pomogli Vettelowi w realizacji tego wydarzenia. Małżeństwo podeszło do nas i ucałowali nas w geście gratulacji. 
- Cześć. - mimo później pory odebrałam telefon od  Minttu. Zdziwiłam się, że dzwoni tak późno. Pomyślałam, że coś się stało. - Skąd już o tym wiesz? - zaśmiałam się. - Nie mów, że ty też wiedziałaś. - po krótkiej rozmowie okazało się, że każdy miał w tym swój udział a to właśnie Finka zaczęła realizację tego planu. Podziękowałam za gratuluję i wróciłam na miejsce na kanapie obok Vettela i przytuliłam się do niego.

• • • • •
Cześć wszystkim :) jak tam minął Wam tydzień? Mam nadzieję, że bardzo fajnie.
No i mamy przedostatni "normalny" rozdział. Zostanie nam tylko 30 i epilog. Ale ten czas szybko leci. Przed chwilą zaczęłam to opowiadanie.
Mam nadzieję, że zaręczyny to dla Was bardzo miły rozwój wypadków :)
Buziaki i do zobaczenia już za tydzień :*

piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 28

Mieliśmy już z Davidem opracowany harmonogram dnia postanowiłam więc, że małymi krokami będę wracać do pracy. Brakowało mi tego zajęcia i uważałam, że pracę wraz z przeważnie samotną opieką nad dzieckiem można spokojnie pogodzić. Na początku pracowałam tylko w domu, głównie przed komputerem gdy David spał a wszystkie czynności domowe były już zrobione. Z czasem pojawiały się niewielkie sesje zdjęciowe w dość bliskiej odległości od domu. Postanowiłam poprosić Fran aby została z Małym. Zgodziła się i z wielką radością pobiegłam na moją pierwszą sesję zdjęciową od bardzo długiego czasu.
- Wróciłam. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy wchodząc do domu. Fran z Davidem na rękach wyszła z salonu aby mnie przywitać. Było widać, że chłopiec dopiero wstał i jeszcze jest zaspany. Wraz z czerwonym kocykiem z logiem Ferrari, który dostał od Kimiego wzięłam go na ręce a chłopiec od razu się we mnie wtulił.
- Jak było? Czujesz się spełniona? - skierowałam się do salonu i ułożyłam sobie chłopca na kolanach a Fran przyniosła mi kubek ciepłej kawy. Opowiedziałam jej mój dzisiejszy dzień pracy.
- Kiedy w końcu będzie ten wasz ślub? - nie wiem jak zeszłyśmy na ten temat, jednak chciałam zmotywować przyjaciółkę do tego kroku. Była szczęśliwa z Danielem, cieszyła się z zaręczyn. Ten ślub musiał się odbyć. Pytanie kiedy i gdzie.
- Sama nie wiem. Słabo idą te przygotowania. - wyznała wymijająco przyjaciółka. - Wstępna data jest ustalona dwa tygodnie po zakończeniu sezonu.
- To za dwa miesiące a ty jeszcze niczego nie masz ustalonego?! - zdenerwowałam się. Zawsze powtarzała, że chciałaby mieć ślub dopięty na ostatni guzik a teraz okazuje się że nie ma nic zrobionego. Sezon w tym roku kończył się wcześniej niż zazwyczaj i wydarzenie wypadałoby zaraz na początku grudnia. - Trzeba się wziąć do roboty koleżanko. - zażartowałam dla rozluźnienia atmosfery, jednak chciałam, żeby zaczęła robić coś w tym kierunku. Oczywistym było, że Daniel wiele jej nie pomoże, dlatego od razu zadeklarowałam swoją pomoc.
- Od dzisiaj jesteś moją mamą? - zapytała zirytowana machając przed Davidem jakąś zabawką.
- Nie. Jestem twoją przyjaciółką i chciałabym żeby był to najszczęśliwszy dzień twojego życia. - wyznałam a Włoszka uśmiechnęła się z wdzięcznością. W jej oczach widziałam chęć do działania. - Przynieś jakąś kartkę to spiszemy co trzeba załatwić. - podeszła do szuflady, którą wskazałam jej ruchem głowy i wyciągnęła z niej notatnik i długopis. Przez kilkanaście kolejnych minut rozmawiałyśmy o tym jak chciałaby aby wyglądał ten dzień. Utworzył nam się pewien zarys, jednak Fran musiała jeszcze wszystko omówić z Danielem. W końcu to ich ślub i oboje mają być szczęśliwi.
Kilka dni później Włoszka miała już wszystkie sprawy omówione z przyszłym mężem. Od razu wzięłyśmy się do roboty. Wykonałyśmy kilka telefonów odnośnie sali weselnej. Spotkania umówiłyśmy na dzień, na który obie nie miałyśmy planów. Fran zawsze chciała mieć ślub na powietrzu jednak z powodu niezbyt sprzyjającej pory roku zdecydowała się na przytulną i elegancką salę. Zorganizowanie tego ślubu będzie stanowiło poważne wyzwanie ponieważ musi zawierać aż dwie kultury i dwa różne sposoby świętowania tego wydarzenia. Fran jest Włoszką, Daniel Australijczykiem.
Ubrałam Davida i wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu. Cały dzień spędziliśmy na zwiedzaniu sal weselnych. Szybko jednak zapadła decyzja i Fran nie wyobrażała sobie innego miejsca na tą uroczystość. Tydzień później najważniejsze sprawy miałyśmy już ustalone.
Organizacja tak mnie pochłonęła, że nawet nie zorientowałam się, że już jutro wraca Sebastian. Musiałam przygotować coś dobrego do jedzenia na nasz tradycyjny "Wieczorek po powrocie chłopaków". Znając życie z Danielem i Vettelem przyleci też Lewis, Kimi i Minttu, z którą miałam omówione pewne kroki w sprawie wieczoru panieńskiego. Odkąd mieszkaliśmy z Sebastianem razem, wszystkie tego typu zloty odbywały się u nas, więc miałam dodatkowe zajęcia. Nie były ona dla mnie w żadnym stopniu uciążliwe. Cieszyłam się, że możemy spędzić ten czas razem.
David oczywiście dostał kolejny prezent od swojego chrzestnego, ale i Min przywiozła mu mały pakunek. Zdecydowanie za bardzo rozpieszczają tego mojego syna.
Razem z Min zgodziłyśmy się zostać druhnami na ślubie Fran. Nie przyjmowałyśmy, że ktoś inny mógłby zająć nasze miejsce dlatego już wcześniej zajęłyśmy się organizacją jej ostatniej nocy jako panny. Tak samo postąpili chłopaki.
Przez to całe zamieszanie i organizację nadchodzącego wydarzenia poczułam, że sama chciałabym zostać żoną Vettela. Mieszkaliśmy w jednym domu, mieliśmy syna i byliśmy pewni, że chcemy być razem do końca życia. Nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat i poważnie rozważałam poruszenie go przy najbliższej okazji.
Nadszedł czas na wybór sukni ślubnej. Odwiozłam Davida do dziadków i z Włoszką oraz Finką pojechałam do jednego z bliższych salonów sukien ślubnych, niestety na uszycie sukni było już za późno. Pracownice były bardzo cierpliwe i pomagały wymagającej i niezdecydowanej brunetce. Przymierzała właśnie 4 sukienkę, żadna z nich jeszcze nie była taka jaką sobie wymarzyła. Miałyśmy już wychodzić, gdy ekspedientka przyniosła jeszcze jedną sukienkę. Fran, gdy tylko ją zobaczyła zaświeciły jej się oczy. Szybko w nią wskoczyła. Pasowała na nią idealnie. Jakby była na nią szyta. Wyglądała cudownie. Pokazała nam się w pełnym stroju, razem z welonem i szpilkami. Obie wiedziałyśmy, że to jest właśnie to czego szukała. Daniel padnie jak ją zobaczy. Mimo jej dość ostrego i energicznego charakteru wyglądała bardzo spokojnie i delikatnie.
Tego dnia kupiłyśmy też sporo innych rzeczy np. sukienki dla druhen i omówiłyśmy ostatnie rzeczy z właścicielką sali.
Tytuł mistrza świata w tym roku wygrał Nico Rosberg dlatego żaden z kierowców nie miał powodu do radości. O wiele bardziej woleliby aby tytuł "został w rodzinie". Tak się jednak nie stało i szybko trzeba było o tym zapomnieć.
Do ślubu zostało już tylko kilka dni. Fran chodziła nakręcona jeszcze bardziej niż zawsze. Bała się, że o czymś zapomniała, że się pomyli albo, że coś pójdzie nie po jej myśli. Razem z Minttu starałyśmy się ją uspokoić jak tylko mogłyśmy. Faceci zajmowali się sobą. Dla nich nadchodzący dzień był jak każdy inny. Lewis i Min z Kimim nocowali u nas.
Wieczór panieński, podobno i kawalerski, wypadły fantastycznie. Było dużo zabawy i śmiechu. U nas wszystko wypaliło. Nigdy nie przepuszczałam, że Fran wyjdzie za mąż wcześniej niż ja.
David był trochę za mały na śluby dlatego Sebastian zawiózł go poprzedniego wieczoru do moich rodziców.
Razem z Finką okupowałyśmy łazienkę przez dobre dwie godziny. Po wyjściu z łazienki zastałyśmy już prawie gotowego Sebastiana i Kimiego. Vettel perfekcyjnie wyglądał w garniturze. Nie wiem, w którym wydaniu podoba mi się bardziej. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciało. Od razu poczułam jego męskie perfumy, które wręcz kochałam.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział cicho i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Gdzie Lewis? - zapytałam gdy nie zauważyłam Brytyjczyka w salonie.
- Stroi się przed lustrem w sypialni. Pół godziny już włosy układa. - powiedział oschle i z pogardą Kimi. Cała nasza trójka się zaśmiała.
Fran tak naprawdę z przygotowaniem do ślubu mogła liczyć tylko na mnie i Min. Miała oczywiście inne druhny, ale z nami łączyła ją zdecydowanie bliższa relacja. Razem z małżeństwem pojechaliśmy do mieszkania pary młodej. Lewis był zmuszony dojechać potem, ponieważ przerosło go szykowanie się i nie zdążył się z nami zabrać a musieliśmy już wychodzić.
Całe przygotowania zorganizowałyśmy tak, żeby Daniel nie widział panny młodej dopóki nie zaczęła swojej drogi do ołtarza.
Wszyscy zajęli miejsca i z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie ceremonii. Fran wyglądała obłędnie a wyrazu twarzy Danna jak ją zobaczył nie zapomnę do końca życia. Ciepło mi się na sercu robiło gdy widziałam jak bardzo jest szczęśliwa. Mając, w tej ważnej dla wszystkich chwili obok kogoś takiego jak Vettel, też nie narzekałam na brak radości w życiu. Gdy siedzieliśmy obok siebie Seb położył swoją dłoń na moim udzie. Przez moje ciało przebiegła fala ciepła. Spojrzałam mu w oczy i ujęłam jego dłoń. Jak się potem okazało ten obrazek został uwieczniony na zdjęciach weselnych.
Mieliśmy dużo rzeczy na głowie jednak znaleźliśmy czas aby zatańczyć ze sobą kilka dobrych piosenek. Tańczyłam również z Danielem, Kimim a nawet z Jensonem i Fernando. Czułam się wspaniale. Świetnie się bawiłam a wszystko wypadło wręcz idealnie. Razem z chłopakami i Min przygotowałyśmy kilka niespodzianek w tym dniu dla pary młodej.
Wyszłam na oszklony taras przed salą weselną i usiadłam na jednym z foteli. Wpatrywałam się w pełnię księżyca i rozkoszowałam chwilą spokoju. Rozlegał się przytłumiony hałas muzyki i bawiących się ludzi. Zdjęłam czarne szpilki aby moje nogi choć trochę odpoczęły.
- Stało się coś? - usłyszałam niepewny i dość zdenerwowany głos Minttu. Kobieta zajęła miejsce obok mnie i zrobiła to samo ze swoimi butami.
- Wiesz co. - zaczęłam. - Chciałabym tak kiedyś. - westchnęłam a ona tylko cwaniacko się uśmiechnęła. Dokładnie rozumiała o co mi chodzi. Chciałabym zostać żoną Sebastiana i teraz miałam tego pewność.
- Wszystko w swoim czasie. Nic na siłę. Już niedługo będziemy bawić się na twoim weselu. Zobaczysz. - uśmiechnęła się pocieszająco. Założyłyśmy obuwie i wróciłyśmy do sali.


• • • • •
Cześć :) to znów ja i przychodzę już z 28 rozdziałem. Mam nadzieję, że jest dość ciekawy i Wam się podoba. Czekam na komentarze i opinie bo zostało już coraz mniej do końca.
Co do przyszłego rozdziału, pojawi się na pewno bo już prawie w 100% jest napisany, ale nie wiem czy w piątek uda mi się Was poinformować ponieważ wieczorem mam wyjście i muszę się do niego przygotować. Sami rozumiecie :')
Dziękuję za obecność i komentarze. Do zobaczenia :*

piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 27

Poród trwał już kilka godzin a ja z każdą minutą traciłam kolejne zapasy energii. Nie miałam już siły aby nabrać kolejnego oddechu. Dostałam wcześniej jakieś lekarstwa, ale to dużo mi nie pomogło. Czasem nie do końca wiedziałam co się ze mną dzieję. Dobrze, że Sebastian był obok i myślał za mnie. Chciałam aby to wszystko już się skończyło, a niestety na to się nie zapowiadało. Przez personel szpitala byłam solidnie przygotowana do urodzenia dziecka, tylko ja i mój organizm komplikowaliśmy całą sytuację. Ogromny ból, zmęczenie i cząstka strachu i bezradności nie ułatwiało nikomu pracy. Miałam już dość. Gdyby nie ta cholerna białaczka wszystko potoczyłoby się łatwiej.
Gdy już myślałam, że nie dam rady, że muszę się poddać, że czas już odpuścić spojrzałam na Sebastiana. W jego błękitnych jak fala oceanu oczach ujrzałam wielką miłość, podziw i wiarę. Wierzył w to, że mi się uda. Mocno ścisnął moją dłoń i zagryzł dolną wargę. Chciał mnie uwolnić od tego cierpienia i cały ból wziąć na siebie. Nie mogłam go zawieść. Nie mogłam odpuścić. Nie mogłam mu tego zrobić. Musiałam walczyć do ostatnich sił. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Trzeba było to jak najszybciej skończyć. Kilka minut później po sali rozbiegł się płacz, płacz naszego dziecka. Opadłam z ulgą na łóżko.
- Jestem z ciebie dumny. - wyszeptał wprost do mojego ucha i odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów. Gdyby nie on nie dałabym rady. Pielęgniarki na kilka sekund dali mi Davida na ręce. Mimo ogromnego bólu i zmęczenia jakiego doznałam uznałam ten dzień za jeden z najlepszych w moim życiu, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy cały ból odszedł w zapomnienie. Sebastian uśmiechnął się i oboje pocałowaliśmy naszego syna w główkę. Był taki malutki, drobny i bezbronny. Nie dane mi było nacieszyć się nim długo, ponieważ od razu mi go zabrali aby sprawdzić czy wszystko jest z nim w porządku. Ja sama też nie byłam w najlepszej formie i musiałam odpocząć.
Przewieziono mnie na salę, w której poprzednio leżałam. Z każdą chwilą pomieszczenie pustoszało coraz bardziej. Lekarze, którzy upewnili się, że jestem w stabilnym stanie poszli na zasłużoną przerwę.
Każdy chciał zobaczyć chłopca. Moi rodzice przed chwilą wyszli z pokoju pozwalając abym w końcu zobaczyła znajomych.
- Jak się czujesz? Jak było? Kiedy oddadzą ci Davida? - Fran, jak to zwykle ona, od razu zasypała mnie pytaniami. Przytuliła mnie a potem objęła Sebastiana, który cały czas siedział obok mojego łóżka i patrzył w jeden punkt przy wizycie moich rodziców, gdy weszli chłopacy ożywił się i zaczął cieszyć się z nowej roli. Wcześniej zachowywał się tak jakby to do niego nie docierało. Mężczyźni uściskali się serdecznie, potem ja dostałam kilka buziaków. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia. Mimo zmęczenia nie chciałam odpoczywać. Cieszyłam się, że oni tu byli.
- To była tragedia. Wszystko mnie boli. W pewnym momencie już nie miałam nawet siły oddychać. Ale teraz już jest w porządku. Odpocznę trochę i będzie dobrze. - odpowiedziałam w końcu na pytania Fran. Brunetka skrzywiła się słysząc moją opowieść.
- Gdzie macie małego? - zapytał Lewis lekko zaniepokojony.
- Zabrali go na badania. Niedługo powinni go oddać. - Sebastian uprzedził mnie w odpowiedzi co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Minttu dzwoniła. - zaczęłam Fran. - Powiedziała, że jak już odpoczniesz to przyjadą. - opowiedziała mi cały przebieg tej rozmowy i przekazała gratulacje od małżeństwa.
Przerywając nasz dialog do pokoju weszła pielęgniarka pchająca łóżeczko z noworodkiem. Kobieta zdziwiła się zamieszaniem i obecnością kilku osób w pomieszczeniu.
- Wszystko jest w porządku. Urodziła pani silnego, zdrowego chłopca. - powiedziała gdy zobaczyła moje pytające spojrzenie. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Po tym jak nakarmiłam synka i nacieszyłam się jego obecnością na ręce wziął go Lewis. Sprawiło mu to ogromną radość. Od razu pochwalił się nim na swoich portalach społecznościach a wszyscy mieliśmy niezły ubaw z jego zachowania. Jednak było ona urocze i kochane. Nasza decyzja była odpowiednia i w stu procentach trafna.
- Przesłodki jest. - stwierdziła Fran gdy razem z Hamiltonem nachylali się nad łóżeczkiem. Maluch ubrany w przesłodkie ciuszki, które dostał od przyszłego ojca chrzestnego spokojnie spał.
Kilka dni później mogliśmy wyjść ze szpitala. Jakbym chciała to nie robiłabym nic. Wszyscy chcieli mi pomagać. Chociaż odczuwałam jeszcze lekki ból sama wykonywałam wiele zajęć zarówno przy dziecku jak i w domu. Powoli uczyłam się roli matki i prawdziwej pani domu. Chciałam aby mój synek był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie i miał wszystko co potrzebuje.
David na razie był grzecznym dzieckiem. Prawie wcale nie płakał, dlatego miałam więcej czasu na czynności domowe. Przy małym dziecku zawsze jest co robić.
Hamilton nocował u nas kilka dni, jednak niespodziewanie Mercedes wezwał go na bardzo ważne spotkanie i musiał lecieć do Niemiec.
Chcieliśmy ochrzcić Davida dopóki chłopaki mają wolne i nie muszą co tydzień latać do nowego kraju dlatego chrzest odbył się wcześniej niż planowaliśmy. Uroczystość była raczej kameralna. Lewis na szczęście mógł się wyrwać i do nas przylecieć.
Fran i Daniel swój ślub planowali wziąć właśnie w przerwie między wyścigami, jednak żadne z nich nie miało czasu aby zająć się przygotowaniem do niego. Doradziłam im aby na spokojnie wszystko załatwili po zakończeniu sezonu. To kolejny przykład na to, że częste wyjazdy chłopaków komplikują pewne sprawy.
- Na pewno sobie poradzisz? - Vettel razem ze swoimi kolegami musiał już jechać na kolejny wyścig. Niemiec objął mnie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego. Teraz nie będę mogła jechać z nim na wyścigi gdy poczuję taką potrzebę. Będę musiała wyczekiwać go w domu razem z naszym synem.
- Dam radę. Fran jest przecież niedaleko. - z pokoju gościnnego wyszedł Lewis. Zobaczywszy nas uśmiechnął się szeroko i ponownie znikł za drzwiami pokoju. - Nie martw się. Damy radę. - pocałowałam go w usta. Poprzytulaliśmy się jeszcze przez chwilę. Sebastian poszedł pożegnać się z synem a ja uściskałam Lewisa. Wszyscy kierowcy pojechali a kilkanaście minut później do moich drzwi zapukała Fran, która nie mogłam znaleźć sobie miejsca w opustoszałbym mieszkaniu.
David był bardzo podobny do Sebastiana. Ich błękitne oczy były niemal identyczne. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy razem. Towarzyszył mi w każdym zajęciu domowym. Mimo tego, że razem z Sebastianem urządziliśmy mu piękny pokój lubiłam mieć go przy sobie i patrzeć jak blondynek śpi. Był oczkiem w mojej głowie. Był grzeczny, ale rósł na niesamowitego łobuziaka. Dbałam o to w co jest ubrany. Dzięki temu jak leżał w łóżeczku wyglądał jeszcze bardziej uroczo.
Lubiłam patrzeć na to jak zasypia i jak się budzi. Był taki uroczy a ja dzięki niemu czułam się spełniona i szczęśliwa w roli matki. Muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radziłam. Z czasem wszystkiego się nauczyłam a moja przyjaciółka, jak tylko miała czas pomagała mi w opiece nad chłopcem. Razem z Lewisem pokochali go jak własnego syna.
Minttu tak jak obiecała przyjechała nas odwiedzić i też była zachwycona małym chłopcem. Gdy była albo ona albo Fran szybciej leciał mi dzień. Miałam się do kogo odezwać.
Minttu przenocowała dopóki nie dojechali panowie. Wszyscy, mimo odległości  spędzaliśmy dużo czasu razem. Wieczór gdy przyjechali nasi partnerzy spędziliśmy na spokojnej rozmowie.
• • • • •
Serce mi się krajało gdy patrzyłem jak Lia męczy się podczas porodu. W myślach obwiniałem się za to cierpienie, jednak również cieszyłem się, że zostanę tatą. Miałem nadzieję, że jak najszybciej to się skończy.
Po kilku godzinach strachu i całkowitego poświęcenia głównie ze strony Lii na świat przyszedł nasz synek. Początkowo nie dowierzałem, że zostałem tatą, jednak gdy miałem okazję na spokojnie porozmawiać z Danielem i Lewisem dotarło to do mnie.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Davida wiedziałem, że muszę zrobić wszystko aby był szczęśliwy i bezpieczny. Dopóki żyję będę go wspierać i bronić. Nigdy nie sądziłem, że takie uczucie obudzi się właśnie we mnie. Postanowiłem, że będę najlepszym ojcem na świecie. Nigdy nie zapomnę momentu kiedy pierwszy raz wziąłem go na ręce. To było niesamowite uczucie.
Zarówno w szpitalu jak i w domu byłem zmuszony aby dużo zajmować się synem, jednak to nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Starałem się spędzić z nim najwięcej czasu ile się da bo wiedziałem, że zaraz będę musiał jechać na wyścig. Wspierałem Lię jak tylko mogłem.
Matka chłopca, po tym jak zaczął płakać od razu do niego poszła zostawiając mnie z filmem, który do tej pory razem oglądaliśmy. Nie wracała od kilku minut więc postanowiłem sprawdzić co się tam dzieje. Pchnąłem drzwi od ślicznego pokoju Davida. W pomieszczeniu z przytłumionym światłem zauważyłem Lie, która spokojnie stała przy białym łóżeczku chłopca. Na moją twarz wkradł się uśmiech. Powoli podszedłem do niej i ją objąłem. Chwyciła moje dłonie i swobodnie się o mnie oparła.
- Nie sądziłam, że to wszytko tak się skończy. - wyznała po dłuższej ciszy patrzenia na naszego syna.
- Mam wspaniałą rodzinę. Cudownego syna i śliczną dziewczynę. - wyszeptałem aby nie obudzić chłopca i delikatnie pocałowałem ją w kark. Moje słowa wyraźnie sprawiły jej radość. Wiedziała jakim uczuciem ją darzę i nie oczekiwała bym jej to powtarzał na każdym kroku, ale lubiła słyszeć takie słowa z moich ust.
Nad łóżeczkiem Davida mogliśmy stać godzinami. Nie były potrzebne w tej sytuacji żadne słowa. Oboje wiedzieliśmy przez co musieliśmy przejść aby teraz móc cieszyć się jego obecnością.
Nie chciałem ich zostawiać. Obawiałem się, że Lia nie da sobie rady, chociaż bardzo w nią wierzyłem i widziałem jak świetnie sobie radzi jednak dodatkowa osoba do pomocy to duże ułatwienie. Wiedziałem, że dużo zdarzeń z życia Davida mnie ominie. Mogę nie usłyszeć jego pierwszego słowa, nie zobaczyć jak stawia pierwsze kroki, jednak będę się starał robić wszystko aby wiedział, że jestem przy nim.


• • • • •
Hejka :D  I w taki oto sposób mamy nowego bohatera w tej historii :) Udało się! Zdrowy i słodki synek.
Do ostatniego wyścigu w tym sezonie zostało niewiele, tak samo jak do końca tego opowiadania. Zostało nam tylko GP Brazylii i GP Abu Zabi. Jak myślicie, kto zdobędzie tytuł mistrzowski?
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Do zobaczenia za tydzień. Besos :*