piątek, 26 sierpnia 2016

Rozdział 19

Zbliżał się kolejny weekend wyścigowy i musieliśmy się zbierać. Nie mogliśmy opuścić kolejnego wyścigu. Nasi szefowie by nas pozabijali. Minttu po tym jak wróciła od swojego synka, którym opiekowali się dziadkowie postanowiła zostać z Fran aby nie czuła się samotna. Tuż przed wyjazdem poszedłem do Lii. Wierzyłem w to, że ona mnie słyszy i docierają do niej moje słowa. Jest nieprzytomna a nie martwa.
- Cześć skarbie. - przywitałem się całując ją w czoło. Przyzwyczaiłem się do widoku leżącej nieruchomo dziewczyny. - Zaraz lecimy na wyścig, ale Min i Fran z tobą zostają. Mam nadzieję, że zanim wrócę to się obudzisz. Albo, mam pomysł. Jak ja będę na podium ty odzyskasz przytomność. Stoi? Lepiej się postaraj bo ja dam z siebie wszystko. - uśmiechnąłem się pod nosem. Popatrzyłem jeszcze chwilę na bladą twarz kobiety i pocałowałem ją. - Kocham cię i tęsknię. - wyszeptałem tuż nad jej głową. Przeczesałem włosy, zerknąłem jeszcze kilka razy na brunetkę i ze smutkiem opuściłem pomieszczenie. Zamieniłem kilka słów z dziewczynami i cała nasza czwórka zapakowała się do samolotu Lewisa.
Bardzo martwiłem się o Lię jednak musiałem maksymalnie skupić się na treningach. Dużo osób pytało mnie o stan zdrowia pani fotograf, nawet usłyszałem to pytanie z ust dwóch dziennikarzy. Bardzo mnie to ucieszyło ponieważ wiedziałem że wszyscy ją zaakceptowali.
W ten weekend chciałem pojechać jak najlepiej. W końcu mieliśmy umowę. Mimo tego, że byłem wymęczony dawałem z siebie wszystko. Nawet zrezygnowałem z wyjścia z chłopakami aby odpocząć przed kwalifikacjami. Opłacał się ten ruch bo startowałem z drugiej pozycji. Tuż za Hamiltonem. Cóż za zdziwienie.
Przed startem moje myśli były skupione jak nigdy. Teraz liczył się tylko wyścig. Wyścig dla niej. Musiałem dotrzymać słowa i być na podium. Tego dnia nawet nie dzwoniłem do dziewczyn. Nie chciałem się rozpraszać. Wyścigu nie wygrałem, ale byłem na podium. Liczyłem, wierzyłem w to, że Lia się obudzi. Ja swoją część układu spełniłem. Byłem z siebie bardzo dumny i chciałem jak najszybciej być w szpitalu. Kimi i Lewis musieli coś załatwić dlatego tylko ja z Danielem wróciliśmy do Stanów. Od kilku wyścigów zdaje sobie sprawę, że to Hamilton wygra cały sezon i dzisiejszym zwycięstwem to potwierdził.
Wchodząc do szpitala towarzyszył mi i Danielowi całkiem niezły humor. Wyścig bardzo mi w tym pomógł, ale również zawdzięczałem to chłopakom. Gdy weszliśmy na piętro, na którym znajdowała się sala Lii zauważyliśmy niezwykłe poruszenie.
- Chyba coś się stało. - zauważył Ricciardo. Spiorunowałem go wzrokiem a on jedynie pożałował tego co przed chwilą powiedział. Rozejrzałem się po ludziach, którzy pędzili szybko w wyznaczonym sobie kierunku i poczułem, że moje serce zaczęło przyspieszać. Lia! Pomyślałem i pobiegłem w stronę sali. Moje przepuszczenia okazały się prawdziwe. Wszyscy biegli właśnie do niej. Przez głowę przechodziła tylko jedna, nieprzyjemna myśl. Minttu i Fran nerwowo stały pod drzwiami i obserwowały jak kolejne osoby wchodzą do pokoju ich koleżanki.
- Co się stało? - podbiegłem do brunetek niezwykle zdenerwowany. Fran uśmiechnęła się, pomyślałem, że to na widok Daniela, który pojawił się zaraz za mną. Spojrzałem na Minttu pytająco, ale zobaczywszy jej uśmiech nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. - Naprawdę? - zapytałem rozemocjonowany i podrapałem się po lekkim zaroście. Od razu odczytałem z jej twarzy wszystkie informacje.
- Tak. Budzi się. - Przytuliłem radośnie Finkę a ona się zaśmiała. Miałem ochotę skakać z radości. - Mniej więcej po tym jak zakończyliście wyścig zaczęła dawać oznaki życia. - Poczułem wielką radość i ulgę. Mój pomysł zadziałał. Udało się. Dziewczyny opowiedziały mi wszystko i doszedłem do wniosku, że zaczęła się budzić gdy ja byłem na terenie szpitala. To może dziwne, ale wszystko co powiedziały mi brunetki właśnie do tej tezy pasowało. Pomyślałem, że jednak jakaś magiczna moc nas do siebie ciągnie.

• • • • •

Otworzyłam oczy i ujrzałam kilkanaście zupełnie nieznanych mi osób w białych fartuchach. Niepewnie rozejrzałam się po pokoju, ale od razu dostałam radę aby nie ruszała się zbyt nerwowo. Byłam w szpitalu i pamiętałam wszystko. Pierwsze o czym pomyślałam to Sebastian. Bardzo chciałam z nim porozmawiać. Przez kilkanaście minut rozmawiałam z osobami, które znajdowały się w pomieszczeniu. Co kilka minut ktoś wychodził i na koniec został tylko lekarz, który zajmował się moją białaczką. Opowiedział mi czego się dowiedział i co wydarzyło się przez te kilkanaście dni.
- Ma pani wspaniałych znajomych i rodzinę. - powiedział lekarz uśmiechając się nieznacznie i sprawdzając kroplówkę. Spojrzałam na niego pytająco. - Przez cały czas ktoś siedział na korytarzu. Czekali na panią. A męża trzeba było wyciągać siłą. Chciał tutaj siedzieć cały czas. - poczułam przyjemne ciepło w środku mojego ciała i uśmiechnęłam się minimalnie. Byłam bardzo zmęczona i osłabiona. Ledwo wypowiadałam jakiekolwiek słowa, jednak musiałam zebrać wszystkie siły, które mi jeszcze zostały.
- Teraz też ktoś jest? - zapytałam podnosząc się lekko na łóżku. Lekarz pokiwał twierdząco głową. - Może pan ich zawołać? - długo tłumaczył mi, że powinnam odpoczywać, ale byłam tak uparta, że w końcu uległ. Zapytał mnie jeszcze o kilka spraw związanych z moją nieprzytomnością i wyszedł. Kilka bardzo długich minut potem ujrzałam moją przyjaciółkę i Minttu. Fran ze łzami w oczach szybko podeszła do mojego łóżka i mocno mnie przytuliła.
- Jesteś nienormalna! - powiedziała, gdy już się ode mnie odsunęła.
- Też się cieszę, że was widzę. - Min uśmiechnęła się i delikatnie mnie objęła. Cieszyłam się, że tutaj są, ale czekałam na jedną osobę. Dziewczyny usiadły na stołkach obok mnie i zaczęły pytać mnie o to jak się czuję. Uwielbiałam je. Żadna jednak nie wspomniała o mojej kłótni z kierowcą Ferrari. Jeżeli to w ogóle można nazwać kłótnią. Wpatrywałam się w nie, ale po głowie chodziła mi tylko jedna myśl. Nagle moje koleżanki ucichły a do pomieszczenia powolnym, niepewnym krokiem wszedł Sebastian. Jego błękitne tęczówki były jeszcze piękniejsze niż wtedy, kiedy je ostatni raz widziałam. Blondyn stanął naprzeciwko mojego łóżka i oprał się o białą ścianę. Serce zaczęło bić mi niemiłosiernie szybko a w pomieszczeniu zapanowała cisza. Vettel uważnie mi się przyglądał, ja też nie odbywałam od niego wzroku. Jego twarz była jak kamień, nie wyrażała żadnych emocji, nic nie dało się z niej odczytać. Pomyślałam, że to już koniec, ale z drugiej strony bardzo cieszyłam się, że tutaj był. Minttu i Fran lustrowały nas wzrokiem. Sebastian był taki przystojny, byłam szczęśliwa, że to akurat w nim się zakochałam. Pamiętałam moją telefoniczną rozmowę z Minttu. Wiedziałam, że Seb nic złego nie zrobił a to wszystko czego się dowiedziałam było tylko po to aby nas pokłócić.
Mimo tego, że byłam bardzo zmęczona nie mogłam być taka poważna jaką zgrywałam gdy blondyn wszedł do pomieszczenia. Zebrałam resztki sił i uśmiechnęłam się. Na twarzy Niemca momentalnie również pojawił się ten sam gest. Szybkim krokiem podszedł do drugiego brzegu łóżka, nachylił się i namiętnie mnie pocałował. Dziewczyny zaczęły coś do siebie szeptać. A ja byłam szczęśliwa jak nigdy w swoim życiu.
- Przepraszam. - wyszeptałam a on jedynie pokręcił głową. Vettel nie zdążył nawet usiąść a lekarz kazał im już wyjść ponieważ muszę odpoczywać. Koleżanki mnie przytuliły i obiecały, że jutro też przyjdą a Sebastian ponownie pocałował. To chyba oznaczało, że mi wybaczył. Jednak chciałam normalnie z nim porozmawiać. Tylko w cztery oczy.
Nie mogłam zasnąć. Po mojej głowie krążyło tysiąc myśli, ale byłam bardzo szczęśliwa. Napisałam sms do Finki. Długo pisałyśmy ze sobą na przeróżne tematy dopóki rzeczywiście nie poczułam się senna. Chciałam wyzdrowieć i stąd wyjść.
Po porannym obchodzie dostałam nową porcję leków. Lekarz oznajmił mi, że są one mocniejsze niż te poprzednie i mogę się przez to znacznie gorzej czuć. Powiedział również, że trzeba wprowadzić kolejny etap leczenia przez co mogę stracić włosy oraz może być mi odebrana możliwość zajścia w ciążę w przyszłości. Teraz, przez brane lekarstwa całkowicie jest to niemożliwe. Dodatkowo zagrażałoby życiu moim oraz dziecka. Nie skupiałam się za bardzo na tych informacjach bo nie planuję powiększyć rodziny.
- Sebastian przepraszam. Nie powinnam jej od tak uwierzyć. - zaczęłam po krótkim wywiadzie przeprowadzonym przez Niemca gdy przyszedł mnie odwiedzić. Było mi głupio, że jej uwierzyłam. Wszyscy mnie ostrzegali a ja swój związek z kierowcą powiesiłam na włosku.
- To znaczy komu? - zapytał zdziwiony mężczyzna, który początkowo nie chciał rozmawiać na ten temat, ale nic nie wiedział o całym wydarzeniu. Nikt mu nie powiedział.
- Vivian. To przez nią to całe zamieszanie. - spuściłam wzrok i kilka łez zakręciło mi się w oczach. Opowiedziałam mu całą historię. Powiedziałam mu wszystko co się stało. Uważnie mnie słuchał przez cały czas.
- To już nie ważne. Było minęło. Najważniejsze, że się obudziłaś. - uśmiechnął się szeroko. Jak ja kochałam tego człowieka. Zrobiłam tyle głupstw a on nadal był przy mnie. Kurczę, chyba naprawdę łączyło nas coś silnego. Gdy dowiedziałam się o tym co mi powiedział przed wyjazdem na wyścig nie mogłam uwierzyć. Czy to możliwe, że aż tak podświadomie wszystko słyszałam. On był na podium, ja się obudziłam. To było dziwne.
Po jakimś czasie dołączyły do nas dziewczyn i Daniel, który wyraźnie czuł coś do mojej przyjaciółki. Nie mogłam z nią spokojnie porozmawiać bo cały czas ktoś był obok. Wieczorem przybył również Lewis i Kimi. Brytyjczyk do pokoju wpadł z bukietem pięknych kwiatów. Dziękowałam Bogu, że mam takich znajomych. Byłam im wszystkim bardzo wdzięczna i za każdym razem jak tylko o tym myślałam chciało mi się płakać. Ze szczęścia.


• • • • •
Powiem szczerze i prosto z mostu, nie bardzo mi się podoba ten rozdział. W planach miałam zamiar napisać to całkowicie inaczej, ale tamto wydanie w moim mniemaniu wyszło jeszcze gorzej. Jednak ocenę pozostawiam wam, jak zawsze z resztą :)
Pamiętajcie, że o następnym rozdziale prawdopodobnie nie dostaniecie informacji, ponieważ nie będę miała takiej możliwości. Nie wiem czy tam, gdzie będę będzie dostępny internet.
Do zobaczenia za tydzień i miłego odpoczynku przez ostatni tydzień wakacji ♥
PS Staram się nadrabiać zaległości u was i niedługo na pewno do Ciebie przyjdę :)
Besos :*

piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 18

- Co się stało? - zapytałem gdy Fran przestała płakać mi w rękaw i oboje trochę opanowaliśmy emocję. Lewis spokojnie stał obok i czekał na jakieś szczegółowe informacje. Nie pośpieszał nas a przede wszystkim Fran. Jego obecność dawała mi dużo wsparcia. Byłem wdzięczy za to, że tutaj był.
- Wczoraj wieczorem nie było mnie w domu. Przyszły jej koleżanki. Trochę wypiła a następnego dnia źle się poczuła. Strasznie zaczęła boleć ją głowa. Miała zaburzenia widzenia i równowagi. Myślałam, że to zwyczajne skutki jej wcześniejszych wyczynów, ale po tym jak nie mogła złapać oddechu i straciła przytomność od razu zadzwoniłam po karetkę. - opowiedziała mi przebieg wydarzeń. Byłem bardzo zdenerwowany a dziewczyna zmęczona. Ledwo stała na nogach. Siedziała na korytarzu od kilku godzin nie jedząc ani nie pijąc nic przez cały czas. - Teraz lekarze podpięli jej kroplówki i podali masę leków, ale nadal jest nieprzytomna. Podobno powodem nagłego pogorszenia stanu zdrowia był alkohol, który w jej przypadku jest stanowczo zakazany. - Włoszka przetarła zmęczone oczy a ja pokręciłem z niedowierzaniem głową. Jak ona mogła zrobić coś takiego? Czy ona w ogóle już nie myśli?
- Dlaczego to zrobiła? - zapytał Hamilton, który siedział na jednym z krzesełek i uważnie nam się przyglądał.
- Bo uwierzyła w słowa jakie powiedziała jej obca laska. Chciała o wszystkim zapomnieć - spojrzała na mnie wymownie. Żaden z nas nic nie rozumiał.
- Jak to? - zapytałem. Czyżby Fran wiedziała dlaczego Lia przez tyle dni się do mnie nie odzywała? Chciałem wiedzieć wszystko. Teraz i tu.
- Wytłumaczycie to sobie sami. - odpowiedziała w imię tajemnicy przyjaźni. Usiadła obok Lewisa i zmęczona położyła mu głowę na ramieniu. Brytyjczyk objął ją jedną ręką. Powiem szczerze, że nie spodziewałbym się takiej postawy po kierowcy Mercedesa.
- Można do niej wejść? - zapytałem Włoszki. Musiałem ją zobaczyć. Nie po to przebyłem tyle kilometrów żeby stać na korytarzu. Za wszelką cenę chciałem chociaż dotknąć jej dłoni.
- Można, ale na krótko i pojedynczo. - usłyszałem za sobą męski głos. Odwróciłem się i ujrzałem lekarza, u którego byliśmy razem. To on zajmował się chorobą Lii.
Fran i Lewis stwierdzili, że najodpowiedniej będzie jak ja tam wejdę. Przed pchnięciem drzwi niepewnie spojrzałem na brunetkę a ona tylko smutno się uśmiechnęła. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. W pokoju panował półmrok. Powoli podszedłem do łóżka, na którym nieruchomo leżała Lia podpięta do miliona rurek i aparatury, która regularnie wydawała dźwięk. Zacisnąłem usta i na chwilę przymknąłem powieki. Jak mogłem na to pozwolić? Leżała taka bezbronna, niewinna, krucha i blada. Pośród jasnej pościeli wyglądała jak Królewna Śnieżka. Westchnąłem głośno i sięgnąłem po biały taboret stojący pod ścianą, który przesunąłem bliżej łóżka brunetki. Delikatnie chwyciłem ją za dłoń i z uwagą jej się przyglądałem.
- Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego uciekłaś? Dlaczego doprowadziłaś się do takiego stanu? Musisz z tego wyjść. - mówiłem szeptem łamiącym się głosem. - Lia. Brakuje mi ciebie. Błagam cię wróć do nas. Razem z Lewisem zrezygnowaliśmy z wyścigu, żeby tu być. Wszyscy się o ciebie martwią. - wyznałem i ponownie wziąłem głęboki oddech. Cały czas trzymałem jej prawą dłoń. - Nie wiem co zrobiłem, ale przepraszam. - schowałem jej dłoń w swoich i spuściłem głowę zamyślając się na chwilę. Nagle na swoim ramieniu poczułem dotyk dłoni. Przestraszony odwróciłem się i ujrzałem znajomego lekarza. Nie miałem pojęcia ile już tutaj siedziałem. Odnosiłem wrażenie, że czas się zatrzymał.
- Na dzisiaj wystarczy. Pacjentka musi odpoczywać. - powiedział spokojnym głosem. Powoli odłożyłem dłoń brunetki i wstałem. Nachyliłem się nad jej łóżkiem, odgarnąłem jej włosy.
- Będę na korytarzu. - wyszeptałem tak cicho, że nawet mężczyzna stający dwa kroki za mną nie mógł tego usłyszeć. Delikatnie pocałowałem ją w czoło i kilka razy pogłaskałem po głowie. Z zaszklonymi oczami wyszedłem na korytarz. - Co z nią będzie? - zapytałem lekarza, który wyszedł zaraz za mną.
- Nie wiem czy mogę udzielić panu takiej informacji. - odparł lekarz zaglądając w kartki, które trzymał w ręku. - Zazwyczaj takie informacje udzielamy tylko rodzinie. - Krew się we mnie zagotowała. Miałem ochotę wywrzeszczeć mu prosto w twarz co w tym momencie o nim myślę. Uważałem go za spoko gościa. Przecież widział mnie obok Lii nie raz.
- Jestem jej mężem. - powiedziałem spokojnie. Lewis ze zdziwieniem powoli uniósł głowę. Fran nadal opierała się o jego ramię.
- To zmienia postać rzeczy. Na razie jej stan jest stabilny, ale w każdej chwili może się pogorszyć. Pierwsza dobra będzie decydująca. Podjęliśmy decyzję, że zaczekamy aż sama się obudzi. Alkohol przy jej chorobie jest surowo zabroniony. Może pan się cieszyć, że tylko na tym się skończyło. - Pokiwałem głową przetwarzając każe słowo i spojrzałem wymownie na Hamiltona.
- Od kiedy ty jesteś żonaty? - zaśmiał się Brytyjczyk. Na mojej twarzy też wywołało to minimalny uśmiech. - Miałeś ślub i starego kumpla nie zaprosiłeś. - pokręcił z niedowierzaniem głową. Za wszelką cenę próbował rozluźnić atmosferę. Usiadłem pod ścianą naprzeciwko znajomych. - Usnęła. - odpowiedział widząc moje pytające spojrzenie skierowane na Fran.
- To jedź z nią do domu. Powinna odpocząć. Tylko bez żadnych numerów. Daniel by cię zabił. - zaproponowałem i ostrzegłem. Lewis zastanawiał się chwilę nad tą propozycją. - A co z tobą? - zapytał zaciekawiony powoli się zbierając.
- Ja tu zostanę. Muszę przy niej być. - Porozmawialiśmy kilka minut na temat stanu Lii po czym kierowca wziął na ręce śpiącą Włoszkę i zaniósł ją do samochodu. Była tak zmęczona, że nawet się nie przebudziła. Kilka minut później dostałem wiadomość, że cali dotarli do jej mieszkania.
Przez całą noc siedziałem na korytarzu.
 • • • • •
Cześć wszystkim! Powiem szczerze, że nie mam pojęcia do mam napisać. Ostatnio bardzo spada aktywność, ale tym akurat zbytnio się nie martwię bo są wakacje. Sama też mam sporo zaległości, ale staram się je nadrobić. Bardziej martwi mnie to, że muszę napisać 4 rozdziały na zapas ponieważ w kilka następnych piątków nie będzie mnie w domu i rozdziały muszą być gotowe. Dlatego też może się tak zdarzyć, że nie będę miała możliwości poinformowania was o nowościach.
Rozdział po ocenę zostawiam wam :) czekam na długie opinie, ale krótkie, miłe słowa także mile widziane :P
Besos :*

wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 17

Udałem się na kolejny weekend wyścigowy. Lia nadal się nie odzywała a ja zaczynałem wątpić, że kiedykolwiek to nastąpi. Bardzo mi jej brakowało. Tęskniłem za nią, za jej uśmiechem i rozmowami z nią. Zastanawiałem się co mogło się stać, ale żadne rozsądne rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy.
Nawet najdrobniejsza rzecz wytrącała mnie z równowagi. Muszę przyznać, że najczęściej obrywało się Hamiltonowi. Chodziłem naprawdę zły, ale też zawiedziony. Większość kierowców widziało, że u mojego boku pojawił się ktoś nowy, ale po tym co się stało ci najbliżsi nie wspomnieli nawet o tym słowem, a tych dalszych po prostu to nie interesowało.
Czwartkowe popołudnie spędziliśmy na różnego rodzaju spotkaniach. Było ich naprawdę sporo. Ostatnie minuty ciągnęły się w nieskończoność. W nienajlepszym humorze, jaki towarzyszył mi od kilku dni wróciłem do hotelu i poszedłem spać. Nie miałem ochoty na nic, oprócz przytulenia tej drobnej brunetki.
W piątek na tor przybyłem w ostatnim momencie. Zawsze jestem kilka minut przed umówioną godziną a dzisiaj kompletnie nie mogłem się zebrać aby wyjść z tymczasowego miejsca zamieszkania. Nie miałem ochoty wsiadać i się ścigać. Nic nie sprawiało mi przyjemności.
Ubrany w czerwony kombinezon stałem i rozmawiałem z inżynierem wyścigowym co w pierwszej sesji treningowej powinienem przetestować i jakie dane zebrać dla zespołu.
- Sebastian! Słuchasz mnie? - zwrócił się do mnie gdy odpłynąłem. Inżynier stał przede mną i coś nerwowo mi tłumaczył jednak jego słowa kompletnie do mnie nie docierały. Zamyślony wpatrywałem się w jeden punkt. Zaczesałem włosy, które opadały mi na twarz. Nie wiedziałem, że z moją koncentracją będzie aż tak źle. Cały czas w mojej głowie siedziała Lia. Wiedziałem, że to nie będzie najlepszy weekend i to tylko z mojej winy. Od kilku dni na mojej twarzy nie zagościł uśmiech i pierwszy raz od dłuższego czasu miałem wszystkiego dość. Chociaż gdzieś w głębi miałem nadzieję, że kierowanie tą szybką maszyną poprawi mi humor.
Pierwsza sesja treningowa nie szła mi najlepiej. Cały czas wyjeżdżałem poza tor, niszczyłem opony albo ktoś mnie blokował. Miałem ochotę zatrzymać bolid i wyjść z niego rzucając w kosmos kierownicą. Ostatecznie w ciągu tych kilkunastu minut udało mi się spiąć wszystkie myśli i zebrać wszystkie informacje jakich oczekiwał ode mnie zespół. W ostateczności te same dane mógł dostarczyć im Raikkonen, ale Fin nie byłby zadowolony z mojej postawy. Zespół był zadowolony, ja niekoniecznie.
- Dobra robota. - poklepał mnie po plecach Kimi z lekkim uśmiechem. Słowa pochwały i uniesione kąciki ust z jego strony wskazywały na to, że ze mną jest już naprawdę źle. Spojrzałem na przyjaciela i krzywo się uśmiechnąłem. 3 pozycja to nie był szczyt marzeń, ale to też nie jest złe miejsce, zwarzywszy, że to tylko treningi. Idąc do pokoju na torze czułem, że cześć złej energii ze mnie zeszła. Nie czułem się rewelacyjnie, ale było o niebo lepiej. Wyżyłem się dzięki prowadzeniu pojazdu. Przebrany już w swój cywilny strój chwyciłem po telefon leżący na metalowym stoliku i ujrzałem 7 nieodebranych połączeń od Fran. Zdenerwowany do granic możliwości wybrałem numer Włoszki.
- Cześć. Dzwoniłaś. - przywitałem się jak w każdym innym przypadku jednak szybko zrozumiałem, że coś jest nie tak.
- Lia jest w szpitalu. - powiedziała brunetka łamiącym się głosem. Stanąłem jak wryty. Przez chwilę nawet zapomniałem, że trzeba oddychać.
- Co z nią? - nie wiedziałem o co na początku powinienem zapytać. Usiadłem z wrażenia i szybko zacząłem zbierać rzeczy do plecaka.
- Jest źle. - odparła krótko. Przez głowę przebiegły mi tysiące pomysłów, ale jeden był najodpowiedniejszy.
- Wyślij mi adres. Niedługo będę. - nerwowo wybiegłem z pomieszczenia. Ludzie, których mijałem po drodze dziwnie mi się przyglądali. Gdy w końcu znalazłem Maurizio Arrivabene, w towarzyskie Kimiego minęła chwila aż złapałem oddech aby móc cokolwiek powiedzieć.
- Sebastian nie możesz! - zdenerwował się szef zespołu gdy usłyszał co mam mu do powiedzenia. Musiałem zrezygnować z tego wyścigu. Nie było innej możliwości. Musiałem tam z nią być. Mamy kierowców testowych, jest trzeci kierowca. Miał mnie kto zastąpić.
- Nie pytam się czy mogę. Ja tylko informuję. - obaj popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. W sumie ja też byłem zaskoczony. Rzadko kiedy, a można nawet powiedzieć, że nigdy się tak nie zachowywałem.
- Niech jedzie. I tak by nie było z niego pożytku. - z kamienną twarzą powiedział drugi kierowca Ferrari. Szef popatrzył na niego z niedowierzaniem i tylko przewrócił oczami.
- Jedź. - powiedział z niechęcią. - Daj znać jak będziesz coś wiedział. - zrobiło mi się ciepło na sercu. Mimo tego, że szef, przecież też jest człowiekiem. Chyba ją polubili a ja zacząłem żałować, że po tym jak zniknęła od razu do niej nie pojechałem.
- Trzymaj się. - Kimi uścisnął moją dłoń. W jego oczach widziałem, że on się wszystkim zajmie, że mam się nie przejmować, tylko być przy niej.
Całkowicie zamyślony i wyrwany z rzeczywistości szybkim krokiem kierowałem się w stronę wyjścia wpadając co chwila na przypadkowe osoby.
- Hej. Gdzie tak pędzisz? - zatrzymał mnie Lewis, na którego też wpadłem. Uśmiechnął się szeroko poprawiając czapkę z daszkiem.
- Fran dzwoniła. Lia jest w szpitalu. - odpowiedziałem nerwowo. Brytyjczyk popatrzył na mnie ze strachem.
- Zaczekaj tutaj. - odwrócił się w błyskawicznym tempie i pobiegł do swojego garażu.
- Facet, ja nie mam czasu czekać. - krzyknąłem, ale mistrz świata nawet nie zareagował. Nie minęło 5 minut a on już był z powrotem.
- Jadę z tobą. - powiedział, lekko zdyszany. Oszalał, pomyślałem. Jeszcze jego mi tam brakowało.
- A wyścig? - z każdą kolejną minutą byłem coraz bardziej zdenerwowany. Dziękowałem Bogu, że mimo tego, że Lia się do mnie nie odzywała Fran powiadomiła mnie o wszystkim.
- Zrezygnuję. Toto już wie. - odparł ze spokojem, nadal łapiąc oddech. Zdziwiłem się, chociaż przed chwilą zrobiłem dokładnie to samo.
- Wiesz, że to może przesądzić o twoim mistrzostwie? - upomniałem go. Ludzie mijali nas i ze zdziwieniem nam się przyglądali. Może gdybyśmy stali gdzieś z boku nie rzucalibyśmy się tak w oczy.
- O twoim też. Trudno. Jedziemy! - wpadliśmy do hotelu jak oparzeni. Na szczęście nasze walizki nie były rozpakowane i cała akcja przebiegła znacznie szybciej. Zebrałem najpierw swoje rzeczy, potem Lewisa, który w tym czasie organizował swój samolot. Po głowie jednak chodziła mi jedna z najgorszych myśli, że możemy nie zdążyć. W końcu lot nie trwał tak krótko. To co najmniej kilka godzin.
Ręce trzęsły mi się tak mocno, że nie mogłem wykręcić numer Fran. Lewis zrobił to za mnie.
- Na razie bez zmian. - powiedział, gdy zakończył rozmowę z modelką. Z jednej strony cieszyłem się, że nie jest gorzej, ale mogłoby coś zacząć się poprawiać. - Spokojnie. Jest silna. Wyjdzie z tego. - próbował pocieszyć mnie kierowca, który dla chorej dziewczyny zrezygnował z wyścigu, a w zasadzie, z całego weekendu. Najprawdopodobniej nie wrócimy już do Meksyku. To dużo dla mnie znaczyło. Gdyby nie on, na pewno siedziałbym jeszcze na lotnisku.
- Może zadzwonię do Minttu? - zaproponowałem cały czas nerwowo ruszając stopą i nie mogąc znaleźć najwygodniejszej pozycji do siedzenia.
- Ja z nią pogadam a ty ochłoń. - wyrwał mi telefon z ręki Brytyjczyk. Spojrzałem na niego ze złością a ten tylko się uśmiechnął. - Hej, jesteś zajęta? Lia jest w szpitalu. Nie, nie musisz. My z Sebem już jedziemy. To tylko wyścig. Będą następne. Wiem. Nie ma sprawy. Okej. - mówił do słuchawki a ja wpatrywałem się w widok za oknem. Zakończył rozmowę i oddał mi telefon. - Min mówi, żebyś się trzymał. - streścił mi całą rozmowę.
Przez cały lot bywały momenty, że żaden z nas nic nie mówił, ale były też takie, że chociaż przez chwilę zapominaliśmy gdzie lecimy i w jakiej sprawie. Hamilton starał się jak mógł abym chociaż na kilka sekund się uśmiechnął.
- Fajna ta twoja Lia. - powiedział Brytyjczyk w trakcie jednej z rozmów. Uśmiechnąłem się minimalnie.
- Wiem. - przyznałem mu rację i od razu wróciły wszystkie wspomnienia wspólnie spędzonych chwil.
- Co się w zasadzie stało między wami? - pierwszy raz poruszył ten temat a ja kompletnie nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
- Sam nie wiem. Mam nadzieję, że wkrótce to się wyjaśni. - westchnąłem.
Gdy samolot wylądował szybko zapakowaliśmy się do samochodu, który nie wiadomo skąd wytrzasnął Lewis. Wpadliśmy do szpitala jak burza. Było już na prawdę bardzo późno i bałem się, że nas nie wpuszczą. Nerwowo zaczęliśmy szukać odpowiedniego oddziału i gdy ujrzeliśmy odpowiednią nazwę na tabliczce razem pognaliśmy w tamtym kierunku. Hamilton z impetem otworzył szklane drzwi i ujrzeliśmy drobną brunetkę siedzącą na podłodze opierając się o ścianę. Mimo kilku metrów odległości między nami było widać jej zmęczenie i niepokój. Wchodząc na biały korytarz narobiliśmy całkiem sporego hałasu. Fran podniosła głowę i po zobaczeniu nas natychmiast stanęła na nogi. Podbiegła do mnie i mocno wtuliła się w moje ciało. Lewis delikatnie pogłaskał ją po plecach a ona spojrzała na mnie z bólem, ale wdzięcznością.

• • • • •
Dzisiaj wtorek a ja znów spóźniona...ale są też plusy bo do następnego rozdziału nie musicie czekać całego tygodnia :)
A bohaterowie naszego, mojego opowiadania wzięli ślub *.* mowa tu o Kimim i Minttu. Ten ślub musiał być niesamowity. Sukienka Min była przepiękna. Szkoda, że podobno było mało osób związanych z f1.
Do końca wakacji już tak mało czasu :/ ale to szybko leci. Miałam tyle rzeczy zrobić w te wakacje a jak zawsze nie wyszło.
Przepraszam za opóźnienie i czekam na opinię.
Wasze opowiadanie systematycznie nadrabiam.
Besos :*

piątek, 5 sierpnia 2016

Rozdział 16

Po tym jak zamknąłem wszystkie sprawy związane z wyścigiem próbowałem kilka razy dodzwonić się do Lii. Za każdym razem nie odebrała. Udałem się więc do kawiarni, w której miała na mnie czekać. Nie było jej tam. Przeszukałem cały garaż Ferrari,  a także pomieszczenia, które należą do zespołu. Nigdzie jej nie było. Powoli zacząłem się martwić.
- Hej. Widziałeś Lie? - wpadłem do garażu Mercedesa jak oparzony. Zazwyczaj nie wychodzę do konkurencji a z chłopakami rozmawiam na neutralnym terenie. Teraz jednak nic mnie nie obchodziło. Musiałem znaleźć Lie.
- Nie. Stało się coś? - Lewis, ku mojemu zdziwieniu zainteresował się zniknięciem brunetki. Przez kilkanaście minut razem przeszukaliśmy cały padok. Miałem złe przeczucia. Cały czas próbowaliśmy się do niej dodzwonić. Bez skutku. - Sprawdzałeś w hotelu? - zapytał Hamilton gdy dołączył do mnie.
- Nie. - przyznałem zgodnie z prawdą i jeszcze bardziej zacząłem się martwić. Może coś jej się stało. Może zasłabła.
- Jesteś idiotą. - podsumował patrząc na mnie z niedowierzaniem. Spuściłem wzrok czekając na dalszą falę krytyki. - Jedziemy. - ruszył szybkim krokiem a ja nadal stałem w tym samym miejscu. Podbiegłem do niego i razem skierowaliśmy się do hotelu.
Gdy wszedłem do pokoju ujrzałem chaos, bałagan i pobojowisko. Hamilton stanął jak wryty i tylko rozglądał się bez żadnego słowa. Na początku myślałem, że to włamanie, ale jak zobaczyłem, że nie ma rzeczy Lii zamurowało mnie. Z wrażenia usiadłem na łóżku i oparłem ręce na kolanach. Schowałem twarz w dłoniach w nadziej, że wpadnie mi do głowy jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Zapanowała cisza.
- Zadzwonię do Fran. - powiedział w końcu Lewis. Poderwałem się i pokiwałem z aprobatą głową. Musiałem ją znaleźć, porozmawiać z nią. Nie wyobrażałem sobie, że miałbym tak zwyczaje odpuścić. Chciałem poznać powód jej ucieczki bo byłem pewien, że właśnie tak można to nazwać.
- To ja idę do Min. - szybkim krokiem skierowałem się do pokoju Finki. Na szczęście była w pomieszczeniu i z wielkim uśmiechem otworzyła mi drzwi jednak gdy zobaczyła moją minę jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił.
- Widziałaś Lię? - wszedłem do środka i stanąłem przed kobietą, z którą zawsze miałem wspaniały kontakt. Byłem bardzo zdenerwowany. - Nigdzie jej nie ma. - podrapałem się po brodzie.
- Widziałam ją po ceremonii na podium. Miała iść do kawiarni. - wyjaśniła mi partnerka mojego przyjaciela rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu. Coś ukrywała, jednak nie ciągnąłem jej za język.
- Jakbyś coś wiedziała daj mi znać. Błagam. - poprosiłem a ona pokiwała głową. - Chyba będę musiał do niej jechać. - nie miałem już pomysłu co mam zrobić. Nigdzie jej nie było. Nikt nic nie wiedział.
- Moim zdaniem to zły pomysł. Gdyby chciała sama by zadzwoniła. Najwidoczniej potrzebuje czasu. - Minttu długo mi tłumaczyła dlaczego nie powinienem tam jechać. Zawsze mi pomagała i tym razem też postanowiłem jej zaufać, ale bardzo dużo mnie to kosztowało. Chciałem z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
Fran też nic nie wiedziała. Usiedliśmy z Lewisem na brzegu łóżka w moim pokoju. Między nami ponownie panowała cisza. Hamilton nie rzucał swoimi głupimi tekstami. Widział, że to nieodpowiednia chwila. W mojej głowie było pełno różnych myśli. Nie wiedziałem co mam robić. Czekałem na jakąś wiadomość od niej. Nie dostałem żadnej przez kilka dni, jednak trzymałem się porady Minttu. Serce mi pękało, tęsknota dawała o sobie znać, jednak kochałem ją tak bardzo, że uszanowałem jej decyzję. Miałem nadzieję, że jak najszybciej się do mnie odezwie. W czasie oczekiwania zająłem się pracą. Chłopaki nadal widzieli, że coś jest ze mną nie tak, jednak nikt nie poruszał tego tematu. Byłem zdenerwowany bardziej niż zawsze.

Przez kilka kolejnych dni siedziałam od rana do wieczora zawalona robotą. Większość dnia spędzałam na sesjach a po powrocie do domu zajmowałam się wykonanymi zdjęciami. Fran często wychodziła. Dzisiejszy wieczór też spędzała poza domem. Próbowałam jak najskuteczniej pozbyć się widoku Sebastiana przed moimi oczami, wspomnień z głowy i uczuć z serca. Jednak to było takie trudne. Niewiarygodnie za nim tęskniłam. Za wszystkimi. Dzwonił już tylko dwa razy dziennie, Lewis zdecydowanie więcej. Dostawałam nawet 6 połączeń. Było mi go szkoda, ale nie mogłam z nim rozmawiać. Wszystko zaraz wygadałby Sebowi.
Siedziałam wieczorem i pracowałam na laptopie. Cały czas po głowie krążył mi on i ten wspaniały weekend. Nagle mój telefon wydał dźwięk wiadomości. Chwyciłam leniwie za komórkę myśląc, że to ktoś z kierowców, ale to były moje koleżanki. Nie mają co robić i postanowiły wpaść do mnie. Przewróciłam oczami bo nie miałam ochoty robić domówki. Nasze nieplanowane spotkania zawsze się tak kończyły. Poderwałam się i w pośpiechu zaczęłam sprzątać mieszkanie. Moje koleżanki po 15 minutach z niezłym zapasem alkoholu i jedzenia stanęły przed moimi drzwiami. Przywitałam je ze sztucznym uśmiechem. Przygotowałyśmy przekąski i usiadłyśmy w salonie włączając jakąś muzykę.
Spotkanie trwało w najlepsze gdy postanowiłam, że dotychczasowo popijany sok pomarańczowy zastąpię jakimś alkoholem. Nie myślałam nad tym czy to będzie dobry pomysł czy nie, ale chciałam chociaż przez chwilę przestać się martwić i myśleć o kierowcy. Moje koleżanki z wielką radością nalały mi bezbarwnego napoju w mały kieliszek. Nie rozumiały dlaczego nie chciałam pić alkoholu. Nie wiedziały o mojej białaczce, która cały czas zagrażała mojemu życiu. Ja też o niej zapomniałam. Wieczór, po kolejnych kieliszkach mijał coraz przyjemniej. Późnym wieczorem znajomi opuścili moje mieszkanie a ja w dość dobrym humorze i stanie poszłam spać. Jak przez mgłę słyszałam jak wróciła Fran.
Wczesnym rankiem mój telefon wydał dźwięk połączenia. Zaspana chwyciłam po komórkę.
- Halo? - wymamrotałam przecierając twarz i zdając sobie sprawę z tego jak bardzo boli mnie głowa.
- Lia! Wreszcie. - usłyszałam głos mojej ulubionej kobiety związanej z formułą 1. W głosie Minttu słychać było ulgę i ogromną troskę. - Co się stało? Gdzie jesteś? - zapytała.
- Jestem w domu. W Tampie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Serce znów mi zaczęło krwawić. Nie odezwała się i czekała na resztę odpowiedzi. - Pokłóciłam się z Sebastianem.
- Jak to? Przecież był u mnie i cię szukał. - zdziwiła się brunetka. Nic nie rozumiałam z jej wypowiedzi. Po krótkiej rozmowie razem złożyłyśmy wszystko w całość. Ufałam jej i bez zastanwoienie podzieliłam się z nia moimi odkryciami względem Sebastiana. - Możesz powtórzyć jak wyglądała ta kobieta, z którą rozmawiałaś? - zainteresowała się.
- Wysoka blondynka. Była ubrana w szarą sukienkę. Brzydka. - opisałam ponownie kobietę, która dostarczyła mi tyle cierpienia.
- Vivian. Żona Rosberga. - stwierdziła bez zastanowienia Min. Poderwałam się z łóżka i sama nie wiedziałam co myśleć. - Nie wierzyłabym jej. - długo mi tłumaczyła jaka jest blondynka. Z każdym słowem wiedziałam coraz mniej. Byłam zła na siebie, że jej uwierzyłam, że nie skojarzyłam faktów, że nie poznałam w niej tej kobiety, przed którą tyle osób mnie ostrzegało.
- Ale pokazała mi zdjęcie. – przypomniałam jej i głośnio westchnęłam.
- Było widać dokładnie twarze? - zapytała. Z jej opowieści wynikało, że dobrze znała partnerkę Nico i nie miała z nią przyjemnych wspomnień. Cała nasza ekipa trzymała się od niej z daleka bo każdy wiedział jaka ona jest.
- Nie. - zaprzeczyłam i dokładnie opisałam zdjęcie.
- Musisz koniecznie zadzwonić do Sebastiana. Kryłam cię i nie pozwoliłam mu do ciebie jechać, ale strasznie się martwi. To zdjęcie było pewnie przerobione. Ona taka jest. Musisz do niego zadzwonić. Ale za jakiś czas bo teraz mają spotkanie. - ucieszyłam się i oczywiście uwierzyłam Min. Ten związek jednak miał szansę na przetrwanie. Byłam szczęśliwa. Nie mogłam doczekać się rozmowy z kierowcą, ale też bardzo się tego bałam. Miałam nadzieję, że mi wybaczy. Jednak kamień spadł mi z serca i znów zaczęłam wierzyć w to, że wszystko może się ułożyć, że mogę być szczęśliwa.


• • • • •
Hola!
Rozdział 16 zgodnie z planem :) Mamy już pierwszy tydzień sierpnia...kurczę, kiedy minął pierwszy miesiąc wakacji?! Ale ten czas szybko leci...już niedługo będziemy musieli znów chodzić do szkoły.
Zauważyłam, że statystyki troszkę spadły. Rozumiem, są wakacje, ale mam nadzieję, że z początkiem września wszystko wróci do normy.
Kolejny rozdział, kolejne wyjaśnienia, kolejne pytania. Wiemy, kim była blondynka, która naopowiadała takich bzdur Lii. A wy uwierzyłybyście jej? Kolejne pytanie to to czy alkohol w połączeniu z lekami jakie bierze Lia to odpowiedni pomysł? A na koniec to czy uczucia Sebastiana wezmą górę i wypaczy młodej dziewczynie?
Czekam na opinię i do zobaczenia już za tydzień.
Besos :*