piątek, 21 października 2016

Rozdział 25

- Lia, co byś powiedziała na zmianę miejsca zamieszkania? - zagaiłem gdy byliśmy sami. Obawiałem się zadania tego pytania a jeszcze bardziej odpowiedzi. Nie byłem pewien czy jesteśmy już na tym etapie aby razem zamieszkać. Chociaż przecież spodziewaliśmy się dziecka, będziemy rodzicami. Dziewczyna spojrzała na mnie ze strachem, ale czułem, że ucieszyła się tą propozycją. - Zostawilibyśmy Fran i Daniela samych i my mielibyśmy więcej prywatności. - kontynuowałem i próbowałem przekonywać.
- A gdzie? - zaciekawiła się nadal krojąc warzywa na obiad. Siedziałem na taborecie i przyglądałem się jej ruchom, zgrabnej sylwetce i powstrzymywałem się aby jej nie przytulić.
- Myślałem, żeby gdzieś niedaleko. Fran i twoi rodzice byliby na miejscu i pomogliby ci gdyby była taka potrzeba. Mnie często nie ma i nawet jakbym chciał nie mogę być cały czas przy tobie. - próbowałem dokładnie jej to wytłumaczyć tak aby się nie obraziła. Nie chciałem, żeby pomyślała, że ze wszystkim będzie musiała sobie radzić sama a swoje obowiązki zwalam na jej rodzinę. To dla jej dobra. - Pięć osób się tutaj nie zmieści. A 9 miesięcy to wcale nie jest tak długi okres czasu. - dziewczyna przerwała wykonywaną czynność i usiadła mi na kolanach.
- Zgadzam się. - wyszeptała i szeroko się uśmiechnęła. - Nie ważne gdzie. Ważne, że razem.
W taki oto sposób zaczęliśmy szukać idealnego mieszkania dla naszej małej rodzinki. Cena nie bardzo miała wpływ na naszą decyzję, jednak podjęcie jej trwało kilka tygodni. Trudno było nam się zdecydować, ale w końcu znaleźliśmy to odpowiednie. Teraz tylko należało je odpowiednio urządzić i można się przeprowadzać. Lia była wniebowzięta zarówno tym pomysłem jak i naszym nowym mieszkaniem. Wiedziałem w jej oczach już kilkanaście pomysłów na zaaranżowanie każdego kąta. Znalezienie czasu na remontowanie mieszkania graniczyło z cudem. Mnie prawie przez cały czas nie było, Lia w bardzo dużej ilości wyjazdów mi towarzyszyła, sama miała pracę i obowiązki. Poza tym nie mogła się zbytnio męczyć. Nadal nie była w pełni zdrowa i trzeba było mieć to na uwadze aby nie kusić losu. Jednak małymi kroczkami mieszkanie stawało się coraz przytulniejsze. Pokój naszego małego szkraba zaczęliśmy urządzać całkowicie neutralnie. Nie wiedzieliśmy jeszcze jaką płeć będzie miało dziecko.

• • • • •
- Fran! - zawołałam gdy znów po założeniu spodni nie mogłam dopiąć guzika. Przyjaciółka wpadła do mojego pokoju przerażona. - Nie mam w co się ubrać. Cały czas tyje i w nic się nie mieszczę. - wyznałam a brunetka pokręciła z dezaprobatą głową.
- Nie masz żadnych leginsów? - zapytała zaglądając do mojej szafy.
- Wszystkie są w praniu. - wyznałam ze smutkiem. Bardzo cieszyłam się, że zostanę mamą. Wiedziałam z czym to się wiąże, ale nawet pocieszające słowa Sebastiana nie sprawiały, że moja samoocena się podnosiła. Czułam się naprawdę fatalnie. Częste zawroty głowy, wymioty i zdecydowane przybranie na wadze nie pozwalały mi się cieszyć błogosławionym stanem.
- Zakładaj to. - podała mi wyjęte przed chwilą z szafki ubrania. - Idziemy na zakupy.
Dzisiejsze zakupy trwały zdecydowanie dłużej niż zawsze. Kupiłyśmy kilka rzeczy dla mnie, dla dziecka a także jakieś małe ozdoby do nowego mieszkania.
Minttu dzwoni do mnie średnio co dwa dni. Bardzo się o mnie martwi i pomaga jak tylko może, często też przyjeżdżała do Stanów. Dostałam od niej kilka rzeczy, które zostały jej po Robinie. Jak byłyśmy obecne ostatnio na wyścigu nie odstępowała mnie na krok, tak samo jak Lewis, o Sebastianie nie wspomnę. To było bardzo miłe z ich strony. Znałam, naprawdę niesamowitych ludzi i nie wyobrażałam sobie gdyby ich nie było.

- Sebastian, pójdziesz ze mną dzisiaj do lekarza? - zapytałam blondyna leżącego obok mnie na łóżku. Patrząc w jego błękitne oczy nie umiałam określić jak wielkim uczuciem go darzyłam. Kiedyś pochłonięta pracą, teraz kobieta spodziewająca się dziecka z najlepszym facetem na świecie. Miałam umrzeć, miałam nigdy nie zostać mamą, miałam nigdy nie być szczęśliwa. Dziejące się rzeczy uświadamiały mi jak wielką miłość ma moc. Byłam przekonana, że to wszystko jest dzięki Sebastianowi.
Specjalnie zaplanowałam tą wizytę u lekarza w takim dniu aby Vettel był w domu.
- Jasne. - odpowiedział gładząc mnie po głowie i bawiąc się moimi palcami.
Siedzieliśmy na korytarzu cały czas żartując i śmiejąc się. Lekarz, z którym bardzo dobrze już się znaliśmy przeprowadził ze mną tradycyjną rozmowę. Sebastian siedział cicho jak mysz pod miotłą a po jego minie widziałam, że jest zdenerwowany. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Chcecie państwo poznać płeć dziecka? - zapytał lekarz odrywając wzrok od małego komputera i kierując go na mnie. Spojrzałam uważnie na Sebastiana, który cały czas siedział obok mnie i mocno ściskał moją dłoń. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową w kierunku doktora.
- To - zaczął przez śmiech. Serce zaczęło mi szybciej bić. - To chłopiec. - z blondyna zeszło całe napięcie. Podniósł się natychmiast i złożył pocałunek na moich ustach w geście wdzięczności. Mężczyzna w białym fartuchu zaczął się śmiać. Po wizycie pojechaliśmy jeszcze do naszego nowego mieszkania aby zostawić kolejne rzeczy.
- To jak damy mu na imię? - zapytałam przytulając się do Sebastiana, gdy oglądaliśmy telewizję w salonie.
- Może Felix? - spojrzałam na niego z politowaniem. - A jakie imiona tobie się podobają? - delikatnie dotknął mojego brzucha.
- John? Jacob? Alex? - wymieniałam wszystkie imiona jakie przyszły mi do głowy. Sama jednak nie widziałam tego aby nasz syn nosił jedno z nich. Sebastian bez słowa podniósł się i chwycił za laptopa leżącego na stoliku.
- Chcemy żeby to imię było niemieckie czy amerykańskie? - Vettel podrapał się po głowie przeglądając różne strony internetowe z imionami. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
- Co moje słodkie aniołki robią? Jak było u lekarza? Wiadomo czy chłopiec czy dziewczynka? - Fran z Danielem wpadli właśnie do mieszkania. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć a już zostało zadane mi kilka pytań. Jaka pora dnia by nie była brunetka miała za dużo energii.
- Wybieramy imię dla naszego syna, ale nie możemy się zdecydować. - ujrzałam szeroki uśmiech Daniela, który był skierowany do Vettela. Kierowca Ferrari porozumiewawczo poruszył brwiami. Fran jednak posmutniała. Liczyła na różowe sukieneczki, warkoczyki a w przyszłości szpilki i rady miłosne. Niestety, nie tym razem.
- David. - krzyknęła wychodząc z pokoju. Spojrzałam na przyszłego ojca mojego dziecka a on szeroko się uśmiechnął. Spodobało mu się to imię. Mi również przypadło do gustu. Pocałował mnie w czubek głowy a z jego twarzy nie schodził wielki uśmiech. Spojrzałam mu głęboko w oczy i byłam już pewna jakie imię będzie miało nasze dziecko. W między czasie Daniel opuścił pomieszczenie i razem z  Fran zamknął się w jej pokoju.
- Kogo weźmiemy na chrzestnych? - poruszyłam kolejną sprawę związaną z narodzinami dziecka. Wiedziałam, że zostało nam jeszcze bardzo dużo czasu, ale nie chciałam takich decyzji podejmować pochopnie.
- Myślałem nad Lewisem albo Kimim. - wyznał i jednocześnie zadecydował, że to on wybierze ojca chrzestnego. - Sam nie wiem, który będzie odpowiedniejszy. - westchnął w geście bezradności.
- Ja nie umiem wybrać pomiędzy Minttu a Fran - oboje się zaśmialiśmy. Po krótkim omówieniu wszystkich zalet i wad zdecydowaliśmy, że rodzicami chrzestnymi naszego syna będą Hamilton i Russo.

-Lia! Chodź tu! - moja przyjaciółka wydarła się zdenerwowana. Spojrzałam ze strachem na Sebastiana i przewróciłam oczami. Z trudem wstałam z łóżka i skierowałam się do jej pokoju. W progu drzwi minęłam się z Danielem, który z miną zbitego psa i krawatem w ręku szedł do Sebastiana. Wolnym krokiem weszłam do pokoju przyjaciółki, która stała przed lustrem i męczyła się z tylnym zamkiem eleganckiej sukienki. Ze wściekłą miną spojrzała się na mnie, zaśmiałam się i podeszłam do niej aby jej pomóc. Nie wiedziałam o jej wyjściu, ale po jej zachowaniu i ubiorze wywnioskowałam, że to bardzo ważna sprawa. Daniel też był bardzo zestresowany.
- Nie mam butów. - Fran chodziła wściekła po pokoju i przymierzała kolejną parę szpilek. Siedziałam na jej łóżku i próbowałam opanować śmiech.
- Przecież te są dobre. - wskazałam ruchem głowy śliczne, czarne szpilki, które leżały niedbale pod szafą. Brunetka spojrzała na mnie wzrokiem mordercy a ja parsknęłam śmiechem. - Przestań panikować! Te buty są idealne. Wyglądasz ślicznie. - poprawiłam kosmyk jej włosów opadających na twarz. Uśmiechnęła się szeroko. Moje słowa wyraźnie dodały jej otuchy. Po kilkunastu minutach szykowania Włoszki przeze mnie i Daniela przez Sebastiana para opuściła mieszkanie.
- Albo ja oszalałam, albo wiem co się szykuje. - zaśmiałam się i razem z Sebastianem zmęczeni opadliśmy na kanapę w salonie.
Para wróciła późno w nocy i mimo usilnych prób zachowania ciszy obudzili nas.
Sebastian jeszcze słodko spał a ja z powodu nieustającego bólu pleców postanowiłam wstać z cieplutkiego łóżka, w którym leżał mój ideał. Miałam nadzieję, że mi to pomoże i ból ustąpi. Weszłam powolnym i leniwym krokiem do kuchni i zauważyłam Fran, która z wielkim zainteresowaniem wpatrywała się w swoją dłoń. Zdenerwowałam się.
- Stało się coś? - zainteresowałam się dziwnym zachowaniem mojej przyjaciółki i stanęłam za nią. Brunetka odwróciła się twarzą w moją stronę i pomachała mi tuż przed nosem dłonią. Dopiero gdy odsunęła ją na kilka centymetrów zauważyłam na jednym z jej palców pierścionek. Mimo tego, że spodziewałam się takiego obrotu sprawy bardzo się ucieszyłam. Pogratulowałam serdecznie przyjaciółce i w duchu współczułam Danielowi z czego potem sama się zaśmiałam. Panowie spali jeszcze przez kilkanaście minut, więc ten czas spędziłyśmy na szczerej rozmowie. 


• • • • •
Cześć wszystkim :) przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nie jest zbyt nudny i przesłodzony. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia.
Do zobaczenia za tydzień :)

6 komentarzy:

  1. tyle słodyczy, wszyscy szczęśliwi... ♥ czego mogę chcieć więcej, prócz tego, żebyś nie kończyła ich historii? :(
    będzie mały Sebek, aaaa ♥♥ niech jeszcze Fran sie postara z Danielem o maluch i będzie super :D
    czekam na kolejny! (liczę, że tym razem będę punktualnie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały Ricciardo to tez byłaby super sprawa to prawda ❤ zobaczymy. Na razie są na etapie ślubu. Zupełnie inaczej niż Seb i Lia.
      Miło mi, że Ci się podoba 😍
      Do zobaczenia

      Usuń
  2. Ależ było sielankowo w tym rozdziale ;)
    Ale to bardzo dobrze, po ostatnich przebojach należała się chwila wytchnienia i radości.
    Dziecko, nowy dom, to zupełnie jak nowy start dla Lii i Seba.
    Mam szczerą nadzieję, że nic tu już się nie popsuje do samego końca (a pisałaś, że taki właśnie nadciąga), bo ja nie mam nic przeciwko takiej atmosferze jak teraz ;)
    Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale niestety totalny brak czasu ;(
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że Ci się podoba. Lia i Seb musieli jak do tej pory przyjść przez wiele trudności. Zobaczymy jak będzie później bo mogę Wam zagwarantować, że jeszcze sporo będzie się działo.
      Dziękuję za komentarz. Buziaki 😘

      Usuń
  3. Jestem!
    Kochana, świetny rozdział, naprawdę ^^
    Jest słodko, ale takie słodkości to wręcz balsam na oczy dla czytelnika :D Cudnie, że wszystko tak się dobrze układa. I aż szkoda, że niebawem czeka nas już koniec tej historii...
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jakbym bardzo chciała kiedyś musi nastąpić koniec. Nudno by było jakbym napisała 60 rozdziałów np. Sama rozumiesz.
      Dziękuję za komentarz i ciesze się że Ci się podoba 😁😍

      Usuń