piątek, 25 listopada 2016

Rozdział 30

Zbliżał się weekend wyścigowy w Austin, razem z Sebastianem postanowiliśmy, że to odpowiedni czas aby David pojechał na wyścig. Chłopiec bardzo chciał zobaczyć bolidy na żywo a kierowca Ferrari chciał pochwalić się synem. Austin nie jest zbyt daleko, więc postanowiliśmy go zabrać. Sama stęskniłam się za tą atmosferą i ludźmi, dawno nie byłam na torze.
W tym roku walka o tytuł mistrzowski rozgrywała się między Sebastianem, Lewisem i Danielem. Wszyscy śmieli się z tej sytuacji, ponieważ prywatnie to byli naprawdę wspaniali koledzy a na torze rywalizowali o tytuł mistrza świata. Byliśmy ciekawi jak to się zakończy, na razie na czele jest Niemiec i wyrobił sobie dość sporą przewagę. To on miał największe szansę na ten tytuł.
Minttu razem z Fran chciały zobaczyć jak wygląda moja, dopiero co odebrana z zakładu krawieckiego suknia ślubna. Obie wiedziały jakbym chciała żeby ona wyglądała. Sebastian też znał jej zarys. Razem z dziewczynami poszłam do sypialni i przymierzyłam suknię. Obie zaniemówiły i z podziwem zaczęły oglądać ją z każdej strony.
- Lia. Lia. Gdzie jesteś? - usłyszałam wołanie Vettela zza drzwi.
- Tutaj jesteśmy. - krzyknęłam aby naprowadzić blondyna na nasze położenie. Po chwili drzwi sypialni otworzyły się a w progu stanął kierowca. Szeroko otworzył oczy ze zdziwienia a ja nieśmiało się uśmiechnęłam. Dziewczyny stały i wpatrywały się w nas czekając na rozwój wydarzeń. Stanęłam naprzeciwko niego poprawiając skromną sukienkę, która była idealna na wesele w ciepłą porę roku.
- Wyglądasz jak anioł. - podszedł i pocałował mnie w czoło po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł zamykając drzwi. Wszystkie zaśmiałyśmy się z jego zachowania. Chyba mu się spodobała moja sukienka. Ślub planowaliśmy w letniej przerwie w sezonie, nic konkretnego nie było jeszcze ustalone, ale już ogromnie się z tego cieszyłam. 

Razem z cała rodziną Raikkonen, Lewisem, Danielem i Fran polecieliśmy na tor. Ogromnym ułatwieniem dla mnie i Min, jako matkom z dziećmi było to, że lecieliśmy samolotem Hamiltona. Chłopcy mogli sobie biegać i bawić się jak i gdzie tylko chcieli. Nie musieliśmy im kazać siedzieć przez cały lot w jednym miejscu.
Byliśmy trochę wcześniej niż powinniśmy dlatego cały dzień spędziliśmy razem. Atmosfera była jak zawsze wspaniała jednak wyczuwałam w niej coś innego, pewną zmianę. Tłumaczyłam to nadchodzącą walką o tytuł mistrzowski.
Cały dzień pierwszych treningów spędziłam razem z synem, Min i Robinem w garażu Ferrari. Fran oczywiście poszła do Red Bulla. David był wniebowzięty gdy zobaczył garaż na żywo. Gdy Vettel wsadził go do bolidu chłopiec nie chciał z niego wyjść co zachwyciło mechaników zespołu. Traktowali go jak maskotkę i co chwila ktoś nowy nosił go na rękach. Sebastian pokazywał mu wszystko, tłumaczył mu i zabierał na spacery po padoku gdy tylko miał przerwę. Ciepło na sercu mi się robiło gdy widziałam jak bardzo mój syn jest szczęśliwy i jak słodko moi mężczyźni wyglądają razem. Sebastian jest wspaniałym ojcem i widziałam, że dla niego nasz przyjazd też dużo znaczy. W jednym z wywiadów nawet pochwalił się naszymi zaręczynami.
- Hej mały. - szef zespołu Ferrari Murizio Arrivabene połaskotał Davida siedzącego na moich kolanach. Chłopiec zaczął się radośnie uśmiechać. Nie był wstydliwym dzieckiem.
- Jak się czujesz? - zapytał mnie nadal zaczepiając synka.
- Jest w porządku. - zamieniłam z nim kilka słów, przywitał się jeszcze z Min i przybił piątkę z Robinem i pognał na swoje stanowisko.
Kwalifikacje chłopakom z Ferrari poszły całkiem nieźle. Sebastian był na drugim miejscu tuż za Lewisem a Kimi zajmował 4 pozycję, tuż za kierowcą Red Bulla. Byłam dumna z Niemca, który zaraz po tym jak przyszedł dostał soczystego buziaka i wziął syna na ręce. Chłopiec wtulił się w tatę i za żadne skarby nie chciał z niego zejść, dlatego razem poszli na wywiady, co dla wszystkich było ogromnym zaskoczeniem.
Przez te kilka dni rzadko widywałam się z przyjaciółką, która jak najwięcej czasu chciała spędzić ze swoim mężem. Nie dziwiłam się jej.
- Ciekawe kiedy Vivian coś nowego wymyśli. - spacerowałam właśnie padokiem z Minttu i naszymi synami czekając na całą ekipę. Cały Internet obiegły nasze zdjęcia. Pojawiły się również artykuły o naszej przyjaźni, ale też o tym jak bardzo różnię się od Hanny i jak bardzo Sebastian się zmienił. Lubiłam czasami poczytać co ciekawego piszą portale plotkarskie.
- Mam nadzieję, że w końcu odpuści. - wspaniale się czułam będąc na torze. Podczas naszego spaceru spotkaliśmy Hamiltona. Brytyjczyk miał już wolne popołudnie. Wziął Davida na ręce i zaczął mu opowiadać jego odczucia podczas kwalifikacji. Razem z Finką zaśmiałyśmy się słysząc to co tłumaczy chłopcu. 
Na torze w niedzielę wszyscy byli bardzo wcześnie. To był bardzo ważny weekend. David z zaciekawieniem przyglądał się pracom w garażu. Zbliżał się start a ja coraz bardziej się denerwowałam nadal nie wiedząc z jakiego powodu. Czułam niepokój. Sebastian gotowy już do zajęcia miejsca w bolidzie stanął obok mnie. Przytuliłam się mocno do Vettela. 
- Uważaj na siebie. Obiecujesz? - wyszeptałam smutno i namiętnie go pocałowałam. Wcale nie miałam ochoty puszczać go na ten tor. 
- Obiecuję. Kocham cię najbardziej na świecie. - znów mnie objął i pogładził po włosach. Cmoknął mnie jeszcze kilka razy i ukucnął obok Davida.
- Trzymaj kciuki. - uśmiechał się i połaskotał syna. Nagle chłopiec zaczął płakać. Vettel zdezorientowany wziął go na ręce jednak to nic nie pomogło. Gdy chciałam aby dał mi chłopca ten tak mocno się go trzymał, że ledwo dało się go odciągnąć od ojca. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Rzadko kiedy płakał a teraz nie dało się go uspokoić. Sebastian pocałował płaczącego chłopca w czoło i odszedł. Razem z Minttu po jakimś czasie uspokoiłyśmy chłopca. Nawet Robin podawał mu swoją zabawkę żeby przestał płakać. 
Końcówka wyścigu a Sebastian ciągle miał ochotę na coraz to szybszą jazdę. Prowadził ten wyścig i miał bezpieczną przewagę. Ferrari czuło się pewnie dopóki nie nadszedł deszcz. Nie był zbyt wielki, ale jednak zmoczył nawierzchnie toru. Strategia momentalnie się przetasowała. Sama byłam ciekawa co wymyśli zespół. Kilka okrążeń później większość czołowej stawki zmieniła już opony po tym jak stwierdzili, że na obecnych nie ma przyczepności i po jednym błędzie można wylądować na trawie. Kimi już dawno zjechał do pit stopu a Vettela nadal trzymali na torze. Spojrzałam pytająco na Min, którą tylko wzruszyła ramionami. Zaczęłam się martwić bo czasami tracił przyczepność i wyglądało to dość niebezpiecznie. Na szczęście dzięki jego ogromnemu doświadczeniu i opanowaniu nadal utrzymywał bolid na torze.
- Zero przyczepności. Tor jest mokry. Ślizgam się. - tłumaczył kierowca przez zespołowe radio. 
- Plan B Seb. Plan B. - uspokajał go inżynier. W głosie kierowcy było słuchać poirytowanie. Czuł, że to najwyższy czas aby zjechać. Nie widziałam sensu w trzymaniu go na torze. Miał coraz gorsze czasy, dodatkowo bardzo często łapał poślizgi. 
- Czas na boks. Psujecie mi wyścig. - wkurzał się coraz bardziej. Wytłumaczył inżynierowi aktualną sytuację na torze błagając o zmianę opon. Usłyszał, że jest jedynym kierowcą, który jeszcze ich nie zmienił i to za kilka okrążeń da mu przewagę. W odpowiedzi na tą informację poleciało kilka ostrzejszych słów w kierownika strategów zespołu. 
- Jeszcze nie czas. Jedź jak najszybciej możesz. - dostał rozkaz w słuchawkę i postanowił nie komentować tej decyzji bo to przyniesie wymierny skutek. 
- Co się dzieje? Przecież on już nie ma opon. - serce biło mi jak oszalałe. To idiotyczna decyzja, która zepsuje zaraz mu cały wyścig. Miał rację, był doświadczony, zespół powinien go posłuchać.
Wpatrywałam się z lekkim niepokojem w ekran telewizora zawieszonego w garażu Ferrari. Kamery właśnie wskazywały walkę między Fernando Alonso a Carlosem Sainzem. Nagle nastąpiła chaotyczna i nagła zmiana obrazu i na ekranie ujrzałam czerwony bolid na bandzie, a w zasadzie to co z niego zostało. Był to bolid Vettela. Zagotowało się we mnie a do oczu momentalnie napłynęły łzy. Zakryłam twarz dłońmi i błagam o to aby wyszedł z czerwonej strzały. Tak się nie stało i wyścig momentalnie został zatrzymany. Na miejsce zaraz przyjechała straż i karetka a po chwili przyleciał helikopter. Ogromnie się przestraszyłam a ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Wszyscy w garażu mieli szeroko otwarte oczy i od jakiegoś czasu stali w bezruchu. Spojrzałam na Min a ona tylko z przerażoną miną pokiwała głową. Pocałowałam w główkę Davida i wybiegłam z garażu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo pada. Zaczęłam biec aleją serwisową potem wyjazdem z niej i torem. Szpilki nie ułatwiały mi drogi dlatego szybko znalazcy się w moich dłoniach. Moje policzki były całe mokre. Włosy i ubrania po chwili również miałam przemoczone. Bardzo bałam się tego co tam zastanę. Modliłam się o to żeby wszystko było w porządku. 
Miejsce wypadku było szczelnie zabezpieczone przed kamerami a sam bolid z bliska wyglądał jeszcze gorzej. Sebastian w niezbyt ciekawej formie leżał na noszach w helikopterze. Był przytomny. Ogromny kamień spadł mi z serca a na twarz wkradł się krzywy uśmiech. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
- Jesteś nienormalna. Będziesz chora. - zdenerwował się gdy zobaczył moje mokre włosy. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Byłaś miłością mojego życia - zaczął ledwie słyszalnym głosem. Helikopter poderwał się a ja zrozumiałam, że jego stan wcale nie jest tak dobry jak przepuszczałam na początku. - Rób wszystko abyś była szczęśliwa. - do moich oczu ponownie napłynęły łzy. - Nie płacz. Ani teraz. Ani nigdy. - poprawiłam jego blond włosy. Wyglądał bardzo źle. - Opiekuj się naszym synem i powtarzaj mu jak bardzo go kochałem. - ani na moment mu nie przerwałam tylko uważnie słuchałam i szlochałam coraz bardziej. - Uściskaj chłopaków i za wszystko im podziękuj. - schowałam jego dłoń w swoich. - Kocham cię i zawsze będę cię kochał. - pociągnął mnie za rękę i resztkami sił pocałował. - Nie zapomnij o mnie. - na pokładzie helikoptera rozległ się tajemniczy dźwięk, który przeraźliwie piszczał mi w uszach. Wiedziałam co on oznacza jednak nie chciałam aby to do mnie dotarło. Na małej przestrzeni zrobiło się zamieszanie a mnie odepchnięto na bok. Usiadłam w kącie i płacząc patrzyłam jak reanimują mojego chłopaka. Helikopter wylądował na lotnisku szpitala. Sebastiana natychmiast przewieziono na salę, na którą ja nie mogłam wejść. Zostałam na zewnątrz i chodząc wzdłuż korytarza czekałam na jakąś wiadomość. Byłam całkowicie w innej rzeczywistości. Nogi uginały mi się ze zdenerwowania a ręce trzęsły coraz bardziej. Czas okropnie się dłużył. 
Nagle drzwi od sali, do której zawieźli Sebastiana otworzyły się i ujrzałam mężczyznę w białym fartuchu z niezbyt radosną miną. 
- Przykro mi. Nie udało nam się uratować pani męża. - osunęłam się na podłogę i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Świat przestał istnieć.
Poczułam ciepłe dłonie dotykające moich kolan. Przestraszona podniosła wzrok i ujrzałam Daniela a tuż za nim Lewisa i Kimiego. Wszyscy trzej patrzyli na mnie ze strachem. Daniel pomógł mi wstać a ja momentalnie się w niego wtuliłam łkając. Delikatnie głaskał mnie po plecach i próbował uspokoić.
- Straciłam go. On odszedł. Na zawsze. – Nagle dotarł do mnie sens wypowiedzianych słów. Lewis i Daniel odeszli na bok a ich policzki również zrobiły się mokre. Stałam samotna i rozżalona gdy poczułam wspierające i pełne współczucia ramię Kimiego. Zdystansowany i chłodny Fin z lekką obawą mnie przytulił. Był jedyną osobą, która panowała nad swoimi emocjami, jednak też go to dotknęło. Pomagała mi ich obecność. Lewis zabrał mnie do hotelu, gdzie czekała Fran, Minttu oraz chłopcy. Daniel z Kimim załatwiali wszystkie formalności, ponieważ ja nie byłam w stanie.
- I co z nim? - zapytała Fran gdy tylko weszłam do hotelowego pokoju Finów. Lewis pokręcił głową ze smutkiem w oczach. Brunetka przytuliła mnie mocno a Min tylko zakryła usta dłonią nie dowierzając w to co się stało. Nikt nie wierzył w to co stało się dzisiejszego dnia.
Zobaczyłam bawiącego się Davida i Robina i łzy znów popłynęły mi po policzkach. Ucałowałam w główkę syna i zniknęłam z pola jego widzenia aby nie widział mnie w aktualnym stanie. 
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Odczuwałam pustkę i bezradność. Myśl o tym, że nigdy nie usłyszę jego głosu, nie zobaczę jego oczu i cudownego uśmiechu przyprawiała mnie o kolejne zawroty głowy. Stawałam się wrakiem człowieka.


• • • • •
No i mamy ostatni rozdział. Koniec wielkiej i skomplikowanej historii Lii i Sebastiana oraz ich przyjaciół.
 Pewnie jesteście źli. Prawda? Przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale taki był plan od początku. Mówiłam, że to nie jest taki zwykły romans. Wybaczcie mi.
Mam nadzieję, że miło spędziliście ze mną ten czas, że nie żałujecie, że polubiliście to opowiadanie, że wam się podobało i że was nie znudziło.
Dziękuję za każdy komentarz, wyświetlenie i wsparcie. Każdy nowy komentarz sprawiał, że miałam większą ochotę pisać kolejny rozdział. Z wielką przyjemnością pisało mi się to opowiadanie i zawsze byłam ciekawa waszej reakcji. Dziękuję za wszystko ♥ Jesteście niesamowici.
Na ten moment nie planuje nic nowego, ale za jakiś czas planuję wrócić. Tutaj jednak pojawi się jeszcze epilog, aby oficjalnie zakończyć to opowiadanie. Jeśli mi się uda to może pojawi się jakoś w środku tygodnia.
Ahh polubiłam to opowiadanie i trudno mi je skończyć i pożegnać się z wami.
W ten weekend również koniec sezonu Formuły. Nie sądziłam, że to się zbiegnie w czasie, ale w sumie nie narzekam. Już w niedzielę dowiemy się kto będzie tegorocznym mistrzem świata.
Trochę się rozpisałam. Jeszcze raz za wszystko dziękuję, przepraszam za to smutne zakończenie i liczę na ostatnie komentarze.
Trzymajcie się.

6 komentarzy:

  1. Jestem!
    Jak tylko zobaczyłam, że pojawił się epilog, musiałam wpaść. I wiesz co? Nie jestem na ciebie za niego zła. Fakt, spodziewałam się czegoś zupełnie innego, czegoś wesołego, bo przecież wreszcie zaczynało się układać i było cudownie. Ale... cóż, życie nie jest jednak piękną bajką, a niektórych scenariuszy nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
    Bardzo dobrze czytało mi się to zakończenie, świetnie je napisałaś. Ja w ogóle lubię jednak, kiedy ten happy end się nie pojawia, w życiu też rzadko kiedy on jest naprawdę :)
    Dziękuję kochana za tą historię, za czas, który poświęciłaś, aby nam ją przedstawić. Będę z wytęsknieniem wyczekiwać kolejnej. Mam nadzieję, że się pojawi ^^
    Powodzenia, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka końcówka była zaplanowana od początku. Moje poprzednie opowiadanie było z happy endem więc stwierdziłam, że teraz musi byc coś nowego. W sumie sama nie wiem skąd przyszło mi to do głowy.
      Dziękuję Ci za wszystko 😘

      Usuń
  2. chciałam napisać, że Cię nienawidzę za to, że tak skończyłaś historię Lii i Sebastiana, ale momentalnie to usunęłam
    ale to nie znaczy, że wiesz, że jest dobrze.
    przeszli ze sobą tyle niedogodności - chorobę Lii, pakowanie się Vivian... zasługiwali na szczęście, które tak gwałtownie zostało im odebrane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Lia przeszła ciężki okres w życiu. Potem spotkała Seba. Razem też wiele przeszli, gdy w końcu zaczęło się układać los znów skazał ich na coś nowego. Niestety tego juz razem nie przejdą.
      Bardzo dziękuję za ten komentarz. Opinie pod tym rozdziałem są dla mnie wyjątkowo ważne 😘

      Usuń
  3. No nie ;(
    Przed chwilą przeczytałam inny smutny rozdział, a teraz jeszcze to. Jak sie zabrałam za nadrabianie, to nagle wszyscy zaczęli uśmiercać bohaterów ;(
    Cholera no. Akurat im to szczęście się należało. Po tym wszystkim co przeszli, powinni mieć zagwarantowany happy end.
    Choć z drugiej strony to bardzo realistyczna opcja, bo podobnie jest i w życiu. Nikt nie może zagwarantować niczego.
    Aż nie wiem co więcej napisać.
    Czekam w takim razie na epilog i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam fanką szczęśliwych zakończeń, ale dramatów także nie lubię. Liczyłam, że jednak zakończy się to w inny sposób. Nie, aż tak drastyczny. Wierzyłam, że w końcu będą szczęśliwi, ale jak widać los jest przewrotny...

    OdpowiedzUsuń